Autor: |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Feeria |
Data premiery: | 2014-09-25 |
Seria: | NOX Sensacja |
Liczba stron: | 384 |
Autor: | Miller Derek |
Każdy sprzedawca w empik.com jest przedsiębiorcą. Wszystkie obowiązki związane z umową sprzedaży ciążą na sprzedawcy.
Masz już ten produkt? Dodaj go do Biblioteki i podziel się jej zawartością ze znajomymi.
Sprawdź jak złożyć zamówienie krok po kroku.
Możesz też zadzwonić pod numer +48 22 462 72 50 nasi konsultanci pomogą Ci złożyć zamówienie.
Błyskotliwa powieść, thriller policyjny i najzabawniejsza książka o wojnie i demencji, jaką kiedykolwiek czytaliście!
Co Sheldon Horowitz robi w Oslo? On sam się nad tym zastanawia. Niedawno owdowiały Żyd, były marine, zegarmistrz z Nowego Jorku, nagle, wbrew sobie, za namową swojej wnuczki Rhei i jej męża Larsa, znajduje się w Norwegii. I czuje się tu bardzo obco. Co więcej, dręczą go koszmary z przeszłości: udział w wojnie w Korei i to, że jego jedyny syn zginął w Wietnamie. Czasami sam już nie wie, co jest prawdą, a co złudzeniem.
Któregoś dnia, gdy spędza samotnie ranek w domu, słyszy odgłosy dzikiej awantury między egzotyczną swoją sąsiadką z góry i agresywnym nieznajomym. Chwilę później kobieta i jej synek szukają u niego schronienia. Matka ginie, a Sheldon wraz z chłopcem salwują się ucieczką. I tak zaczyna się ich wielki wyścig z bałkańskimi przestępcami, policją i… czasem.
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
ID produktu: | 1091136144 |
Tytuł: | Norweskie noce |
Tytuł oryginalny: | Norwegian by Night |
Seria: | NOX Sensacja |
Autor: | Miller Derek |
Tłumaczenie: | Praski Łukasz |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Feeria |
Język wydania: | polski |
Język oryginału: | angielski |
Liczba stron: | 384 |
Numer wydania: | I |
Data premiery: | 2014-09-25 |
Data wydania: | 2014-09-25 |
Forma: | książka |
Okładka: | miękka |
Wymiary produktu [mm]: | 37 x 206 x 137 |
Indeks: | 14420511 |
Podziel się na Facebooku
Właśnie zrecenzowałem Norweskie noce
Błyskotliwa powieść, thriller policyjny i najzabawniejsza książka o wojnie i demencji, jaką kiedykolwiek czytaliście! Co Sheldon Horowitz robi w Oslo? On sam się nad tym zastanawia. Niedawno ...Sheldon Horowitz ma osiemdziesiąt dwa lata i jest byłym żołnierzem Marines oraz weteranem wojny w Korei. Po śmierci dwóch najbliższych osób - żony i syna - zgadza się na przeprowadzkę z Nowego Jorku do Oslo, do wnuczki. Nie jest to łatwo podjęta decyzja, ale w ojczystym kraju Larsa męża wnuczki, mężczyzna będzie miał opiekę i towarzystwo, a także wsparcie w demencji, którą podejrzewała u niego nawet żona. Czy choroba potwierdzi się w nadchodzących wydarzeniach? A może ważniejsze okażą się umiejętności nabyte na polu walki? Czy staruszek podoła zadaniu, które ma dla niego norweski los?
Sheldon mimo woli staje się świadkiem awantury u sąsiadów. Pod drzwiami jego mieszkania pojawia się kobieta z siedmioletnim chłopcem. Sheldon nie rozumie ich języka, jednak domyśla się, że grozi im niebezpieczeństwo. Po chwili wahania wpuszcza ich do mieszkania, jednak późniejsze wypadki sprawiają, iż mężczyźnie udaje się uratować tylko chłopca. Jego matka niestety zostaje zamordowana. Kto i dlaczego ją zabił? Kim był dla chłopca? Jak Sheldon poradzi sobie z dzieckiem w obcym kraju? Przecież będzie tropiony przez dwa przeciwstawne obozy: policję i mordercę. Kto odnajdzie go pierwszy? A może niespodziewanie będzie to wnuczka?
Muszę przyznać, że kuszące było poznanie książki o której czytałam, że autor dołącza do świetnej norweskiej trójki pisarskiej i że wprawdzie jego twórczość jest inna, ale dająca porównywalną satysfakcję... Hmmm... Nie znam jeszcze dzieł Larssona, Mankella ani Nesbo, ale mam ogromną nadzieję, że jednak Miller okaże się być zdecydowanie w tyle za nimi (zwalę to na karb debiutu). Ta książka nie dała mi bowiem tak świetnie zagospodarowanego czasu jakiego oczekiwałam. Pomysł jest naprawdę ciekawy: staruszek z podejrzewaną demencją, który niejedno na wojnie przeszedł, ma na sumieniu śmierć syna, potem utracił żonę i musiał opuścić kraj, nagle postanawia uratować czyjeś życie poprzez akt otwarcia drzwi. Do tego pojawiają się w książce również jego wspomnienia z wojny, wojna na której był jego syn, okoliczności pojawienia się w życiu Sheldona i jego żony - wnuczki Rhei. Drugie ciekawe ujęcie wojny to historia Envera - jednak nie zdradzę jakie znaczenie ma ona w książce. Dowodzi to jedynie temu, że niestety wojna nie dość, że niesie ogromne straty w ludziach, to również w psychice tych, którzy musieli walczyć i przeżyli.
W "Norweskich nocach" pojawia się również ciekawy wątek żydowski, odniesienie się do Żydów przez inne nacje, a także sporo szczegółów jak byli oni traktowani podczas wojen.
Niestety, moim zdaniem autor nie wykorzystał świetnych pomysłów i nie zafascynował mnie swoim językiem ani sposobem ujęcia historii bohaterów i wydarzeń składających się na główną fabułę. Dla mnie zawartość książki to trochę chaotyczna plątanina wojen, współczesności, realizmu, majaków bądź wyobrażeń. Nie powiem, że lektura to była beznadziejna, bo nie była. Nie powiem, że szkoda na nią czasu, bo nie było tak źle. Jednak nie mogę całym sercem polecić jej do czytania, tak bardzo jak wielokrotnie polecam Wam książki. Niewątpliwie znajdą się tacy, którzy zachwycą się twórczością Millera, będą też może tacy, którzy zawiodą się całkowicie. Ja tym razem staję pośrodku, gdyż to będzie najbardziej sprawiedliwa ocena. Do wyższej niestety zabrakło czytania z zapartym tchem...
Sheldon mieszka u swojej wnuczki i jej męża w Norwegii. Pewnego dnia t świadkiem domowej awantury domowej swojej sąsiadki, która mieszka na górze, gdy ta próbuje uciec przed swoim oprawcom udziela jej pomocy i schronienia. Próbuje pomóc uciec jej i jej synowi, a gdy jego plan nie jest skuteczny matka chłopaka zatrzymuje oprawce, a on wraz z dzieckiem chowa się w szafie. Kobieta zostaje zamordowana, a Sheldon z chłopcem ucieka. Ruszają w głąb Norwegii, aby morderca został najpierw złapany, za nim policja popełni błąd…
Czy staruszkowi uda się uratować dziecko?
Od czasu do czasu lubię czytać kryminały, choć nie jestem ich miłośniczką, to nie pogardzę dobrą książką w tym gatunku. W tym przypadku zachęcił mnie opis lektury, dodatkowe opinie na okładce były kolejną zachętą do czytania. Niestety, ale kiedy już zaczęłam czytać mój entuzjazm stopniowo zaczął opadać i przechodził w rozczarowanie.
W tym przypadku nie można zarzucić autorowi, że źle wykreował postacie. Każdy bohater jest świetnie opisany, poznajemy jego cechy osobowości, wyglądu, a nawet jego przeszłość. Sheldon to były Marines, który walczył w Korei, nigdy nie powiedział o tym nikomu oprócz swojemu synowi, który zginął podczas wojny w Wietnamie, a gdy już zaczął o tym opowiadać, jego żona uznała, że to demencja starcza. I to właśnie ten ponad osiemdziesięcioletni staruszek staje w obronie dziecka i stara się mu pomóc, choć z racji swojego wieku, kapryśnego humoru, sam nie wiele może, a brak zaufania do policji, wcale nie ułatwia zadania.
Poruszony temat demencji starczej w przypadku Sheldona jest bardzo wątpliwy. Nie do końca wiadomo czy tak naprawdę ją ma. Jest błyskotliwy i zawsze na wszystko ma odpowiedź, co tylko pokazuje, że logiczne myślenie, dalej jest jego mocną stroną. Zastanawiające jest to czy faktycznie brał udział w wojnie czy tylko był pracownikiem biurowym. Jedno jest pewne, ten staruszek zawsze potrafi zaskoczyć. Wracając do demencji starczej, jest to straszna choroba, która normalne życie zmienia w bardzo ciężką egzystencję. Co jest prawdą, a co kłamstwem?
Autor podzielił książkę na trzy części. W każdej części poznajemy przeszłość Sheldona, a także innych bliskich mu osób. Zagłębiamy się w przeszłość oprawcy i poznajemy motywy, którymi się kieruje. Według mnie przez to cofnie się w przeszłość, lektura staje się nudna, jest tego tak dużo, że gdyby wyciąć strony z obrazami z przeszłości, to by nie wiele zostało do czytania. Nie mamy tutaj typowej akcji, wszystko się ciągnie przez to, że jest co chwile przerywane wspomnieniami bohaterów, są one bardzo rozległe i w większości przypadków nic nie wnoszą do całości. Pomysł na fabułę może i był dobry, ale nie został wykorzystany w stu procentach.
Przez te wszystkie zwroty przeszłość-teraźniejszość, bardzo trudno skupić się na czytaniu, takie skoki powodowały lekki zamęt w szczególności na samym początku lektury, póki się nie przyzwyczaiłam. Obrazy przeszłości to najlepiej opisane elementy, które są bardzo realistyczne, a czasami nawet mogą być przerażające. Warto wspomnieć o języku, którym została napisana książka, jest on prosty i bardzo przystępny, choć przeczytanie nazwisk lub miejscowości, może sprawiać pewną trudność.
Podsumowując, nie jest to kryminał wysokiej jakości, na naszym rynku wydawniczym są pozycje o wiele lepsze, ale jeżeli chcecie przeczytać lekka książkę z wątkiem kryminalnym i po części wątkiem historycznym, to ta pozycja jest idealna. Tylko ostrzegam, nie wymagajcie od niej za wiele, bo możecie się zawieść. Najlepsze chyba w tej książce jest to, że tak naprawdę nie wiadomo ile jest prawdy w prawdzie, a ile to wytwór wyobraźni lub demencji starczej.
Moja ocena: 5/10
Autor funduje nam na dzień dobry piękne tło – Norwegia, jak zresztą cała Skandynawia, jest bardzo malownicza. Nawet dla Sheldona Horowitza, który jest nowojorczykiem z krwi i kości. Nagłe zmiany w jego życiu doprowadzają do przeprowadzki z hałaśliwego i wiecznie żywego Nowego Jorku do spokojnego i wiecznie życzliwego Oslo. Ponoć starych drzew się nie przesadza? Jak Scheldon zniesie całą tą zmianę i jaki wpływ wywrze na nim obca mentalność i zupełnie inna kultura?
Dlaczego zaakcentowałam kwestię jego pochodzenia? Bo nasze pochodzenie często determinuje to kim jesteśmy, choć niekoniecznie ma ogromny wpływ na to kim się staniemy. Wszystko zależy od wielu czynników, ale nie można ujmować faktu, że na Żydów ogromny wpływ miał Holokaust, nazistowskie obozy koncentracyjne i prześladowania. Nie da się tego ukryć, ani temu zaprzeczyć. Taka była historia i to te kwestie zostają poruszone w książce w intrygujący sposób. Sheldon bowiem rozmawia w większości sam ze sobą i z duchami swojej przeszłości. Nie, to nie objaw starczej demencji, choć wielu to podejrzewa (a może jednak?). Chciał walczyć przeciw nazistom, ale był zbyt młody, by tego dokonać, zatem uznał wojnę w Korei za swoje powołanie. Potem, gdy miał już syna, wpajał mu patriotyzm i przekonanie, że trzeba walczyć. Jaki wpływ na Sheldona miała zatem jego śmierć? Czy walczy z wyrzutami sumienia, czy też próbuje ciągle usprawiedliwiać się sam przed sobą? Bogactwo wewnętrznych monologów jest tutaj niesamowitym urozmaiceniem, które nie jest absolutnie nużące – rozbiór psychologiczny tej postaci wywołuje ogrom przemyśleń i uruchamia te ośrodki w naszym mózgu, które być może były ciut zakurzone lub nigdy nie otwarte. Poznajemy wojnę z jego perspektywy, ale nigdy tak naprawdę nie wiemy, czy to tylko projekcje w jego umyśle, czy prawda.
W całym tym tle ma miejsce morderstwo. Dokładnie w tej kolejności. W tym kryminale to morderstwo schodzi na dalszy plan – pierwszy zajmuje Sheldon Horowitz, jego historia, jego próba pogodzenia się z rzeczywistością i co ważniejsze – przeszłością. To w jego wspomnieniach widzimy motyw, dla którego zajął się chłopcem, który bez tej opieki mógłby trafić w ręce swojego bestialskiego ojca. Bowiem w tej książce od razu wiemy, kto zabił. Nie żartuję. Wszystko jest podane jak na tacy w tym aspekcie. Cóż za innowacyjność! Przyznam, że ten motyw mnie zachwycił. W „Norweskich nocach” nie chodzi o łapanie zabójcy. Chodzi przede wszystkim o kontekst. Nie tylko morderstwa. Ważniejsze są tu kwestie wolności, wojny jednych narodów z drugimi, różnic kulturowych. I to wszystko podane w urzekającej otoczce skandynawskiej krainy.
Derek Miller funduje nam bardzo spójny kryminał, podsycony sporą dawką poczucia humoru (często czarnego i sarkastycznego!), co jest skarbem dla dobrej książki. Mamy do czynienia z przejrzyście zarysowanymi postaciami – Sheldon Horowitz jest Żydem z krwi i kości, ale ma w sobie też wiele moralnych dylematów. Sigrid Ødegård, nadkomisarz policji w Oslo, to kobieta nie w pełni spełniona – przynajmniej w obszarze prywatnym, bo uzyskanie stopnia nadkomisarza jest obecnie szczytem jej ambicji zawodowych. To te dwie główne postaci, wśród których, o dziwo, Sheldon jest tą dominującą, a nie pani nadkomisarz! Właśnie te cechy sprawiają, że „Norweskie noce” są bardzo wyjątkowym thrillerem – doceniam oryginalność i umiejętność połączenia wielu kwestii w taki sposób, aby Czytelnik jednocześnie wykrzesał z siebie ogromną dozę uśmiechu i przemyśleń.
Sheldon Horowitz jest byłym żołnierzem Marines, mając już 82 lata, ciągle wspomina wojnę w Korei i nie tylko. Przeprowadzka do Norweskiej stolicy nie jest dla niego miłą odmianą. Można by rzec, jest katorgą samą w sobie. Wnuczka wraz z mężem, stara się nim opiekować, lecz demencja starcza im w tym dość przeszkadza, jest jeszcze gorzej, bo „poszkodowany” uważa, że taka choroba wcale go nie nawiedziła. Niespodziewanie staje się on świadkiem morderstwa. Tak rozpoczyna się jego ucieczka wraz z siedmioletnim chłopcem. Tylko kto by się spodziewał, że będzie to również podróż po „nieistniejących” światach, z oprawą konfliktów międzynarodowych.
Zdecydowanie zaintrygowała mnie okładka tego thrilleru. Musicie przyznać, że ma w sobie pewną tajemniczość i jest dość mroczna. Czekałam więc z wytęsknieniem na głęboką psychologiczną treść i tym razem nie zawiodłam się na swoim przeczuciu. Treść uwikłała mnie tak mocno, że skończyłam ją w jeden dzień, nie potrafiąc się od niej oderwać, chociażby na chwilę. Przez około pięćdziesiąt pierwszych stron, wkraczamy wolnym krokiem w historię Sheldona, poznajemy go od różnych stron. Jego zgryźliwość jest strasznie pobudzająca i bardzo realistyczna. Sprawia, że mamy ochotę na więcej poznania jego spojrzenia na świat. Za każdym razem czekałam tylko na jakieś jego wypowiedzi, bo odznaczały się również ogromną inteligencją, która mnie pochłonęła całkowicie.
Książka jest podzielona na wiele retrospekcji oraz na kilku bohaterów. Cały czas historia toczy się wokół ucieczki głównego bohatera i można by rzec niemego chłopczyka. Bo nie ma przecież możliwości porozumieć się, gdy jedna osoba mówi po angielsku a druga w kompletnie innym języku, w dodatku jest oszołomiona po stracie własnej matki. Dzięki temu zabiegowi poznajemy wiele historii, od wojny aż do życia codziennego. Istny misz-masz, który nie jest ani trochę na wyrost. Wspaniała lektura, w której każdy znajdzie coś dla siebie.
Wiele w tej historii się dzieje, a co najważniejsze, nigdy nie wiemy co zdarzy się na kolejnej stronie, a to ogromny plus. Na początku zastanawiałam się tylko, dlaczego uroczy staruszek nie zgłosił się na policję, lecz jest to później wyjaśnione. Wszystko w tej powieści ma swój określony czas i miejsce. Czytając ją, miałam wrażenie, że jest ogromnie dopracowanym dziełem, każde słowo ma swoje odzwierciedlenie w przekazie. Autor zasługuje na gromkie brawa, a ja się tylko zastanawiam, dlaczego mało osób chce przeczytać tę książkę, mam nadzieje, że tą recenzją Was do niej zachęciłam.
Wiecie jak to jest, gdy zamykacie oczy i wirujecie wokół własnej osi, a gdy je otwieracie nie wiecie gdzie jest góra a gdzie dół? Tak właśnie będziecie się czuć, gdy przeczytacie ostatnie zdania w tej książce. Zakończenie wywarło na mnie tak ogromny wpływ, że do tej pory zastanawiam się, co było prawdą, a co tylko jawą podczas wspomnianej już wcześniej demencji. Czy tak naprawdę demencja byłą demencją, czy może kompletnie coś zgoła odmiennego zdarzyło się w tej historii? Nie jestem w stanie Wam odpowiedzieć na te pytanie, gdyż dopóki nie przeczytacie tej pozycji, nie będziecie w stanie zrozumieć jak teraz się czuję.
Sheldon jest byłym żołnierzem i weteranem wojny w Korei. Niedawno przeprowadził się z Nowego Jorku do Oslo, gdzie zamieszkał ze swoją wnuczką i jej mężem. Niestety z powodu swojego podeszłego wieku zaczyna cierpień na demencję i nie jest w stanie przypomnieć sobie niektórych zdarzeń. Pewnego dnia staruszek zostaje świadkiem morderstwa, a z całej sytuacji udaje mu się ocalić siedmioletniego chłopca. Aby chronić dziecko, Horowitz jest zmuszony uciekać przed bezwzględnym mordercą. Czy uda mu się uniknąć niebezpieczeństwa?
Fabuła tej książki jest niezwykle ciekawa i oryginalna. Autor miał dobry pomysł na napisanie tej powieści i uważam, że świetnie go wykorzystał. Norweskie noce to nie tylko dobry kryminał, ale również opowieść o człowieku, który za wszelką cenę stara się uratować małego chłopca. Derek Miller uwielbia zaskakiwać i sprawia, że każda kolejna strona wzbudza coraz większą ciekawość. Gdy zaczęłam czytać tę powieść, nie mogłam się od niej oderwać dopóki nie poznałam zakończenia.
Największym plusem tej książki są jej bohaterowie. Każdy z nich jest doskonale dopracowany i od razu zyskuje sympatię czytelnika. W szczególności Sheldon zrobił na mnie ogromne wrażenie i bardzo się do niego przywiązałam. Po zakończeniu nie chciałam tak po prostu się z nim rozstawać. Wielokrotnie jego wypowiedzi mnie wzruszały, a czasami nawet doprowadzały do śmiechu. Miałam wrażenie, że jest to zwykły starszy człowiek, którego mogę spotkać na ulicy. Derek Miller stworzył naprawdę rzeczywistych bohaterów, których z pewnością Wy również pokochacie.
Uważam, że doskonałym pomysłem autora była demencja, na którą cierpi główny bohater. Dzięki temu Derek Miller stworzył niepewność, która ogarnęła mnie na początku i trzymała do samego końca. Czytając tę powieść nie mogłam mieć pewności czy zdarzenia w niej opisane są wynikiem demencji Sheldona, czy szczerą prawdą. W zasadzie nawet po przeczytaniu Norweskich nocy mam wątpliwości co było wyobrażeniem głównego bohatera, a co nie. Jeszcze nigdy nie miałam okazji czytać podobnej książki i cieszę się, że dzieło tego autora trafiło w moje ręce.
Akcja nie jest zbyt szybka, ale osobiście w niczym mi to nie przeszkadzało. Autor świetnie potrafił opisać wszystkie wydarzenia i sprawił, że przeniosłam się do świata, który stworzył. Z przyjemnością czytałam każdy opis i nie mogłam doczekać się zakończenia książki. Mam nadzieję, że kiedyś będę miała możliwość przeczytania kolejnej powieści tego autora.
Moje oczy jeszcze nigdy nie widziały czegoś podobnie pięknego. Czy jest ktoś, kto się ze mną nie zgodzi? Założę się, że każdego z nas zaintrygowały te ciemne kolory kontrastujące z jasnymi napisami. Dodatkowo tajemnicze postaci wędrujące po tym mrocznym, tajemniczym lesie podsycają naszą ciekawość. Ja byłem zaciekawiony tak bardzo, że nie mogłem doczekać się premiery tego thrillera. Ale czy słusznie?
Chylę czoła autorowi za wykreowanie oryginalnych i wyrazistych postaci. Najbardziej polubiłem głównego bohatera, Horowitza. Moją sympatię zaskarbił sobie swoim ironicznym poczuciem humoru i kpiącym podejściem do świata. Inni bohaterowie również są wyraźnie nakreśleni, ale żadnego z nich nie polubiłem tak, jak tego staruszka.
W podzielonej na trzy części (I – 59. Równoleżnik, II – Szczury rzeczne, III – Nowa rzeka) powieści, głównym bohaterem jest Żyd, Sheldon Horowitz. Ktoś pomyśli: i co w tym takiego wyjątkowego? Otóż to, że Sheldon ma osiemdziesiąt dwa lata. Jest byłym żołnierzem marines i weteranem wojny w Korei. Od niedawna jest wdowcem i ma pewne kłopoty z pamięcią. Mieszkająca w Norwegii wnuczka zabiera go z Nowego Jorku do Oslo.
Mężczyzna niespodziewanie staje się świadkiem morderstwa. Udaje mu się uratować siedmioletniego chłopca, którego „ochrzcił” imieniem Paul. Barierą prawie nie do pokonania staje się całkowity brak komunikacji między nimi. Sheldon wie, że musi uciekać z chłopcem, musi go ratować. Po piętach depczą im: bezwzględny zbrodniarz wojenny z Bałkanów, Enver oraz norweska policja. Teraz przydałyby się umiejętności, które Horovitz posiadł będąc w wojsku. Tylko, czy mężczyzna, który jest podejrzewany o demencję będzie umiał wydobyć je z głębin umysłu? Na razie coraz częściej prześladują go wizje i koszmary sprzed lat...