Oliwia Bosomtwe jest dziennikarką i redaktorką. Od lat związana z serwisem Noizz.pl, wcześniej współpracowała zarówno z mediami, jak i pracowała w instytucjach kultury. Absolwentka historii sztuki. Czarna Polka. Czy to ważne, że czarna? W kontekście jej debiutanckiej książki, ale także w kontekście relacji, nazwijmy je tu roboczo, międzypolskich – tak.
„Szukałam słowa, które zawiera w sobie to, co wielu białym Polakom przychodzi do głowy, gdy widzą osobę podobną do mnie. Jeden wyraz nasuwał się sam: „Murzyn”. (…) Słowo, które ma swoją starą przedkolonialną genezę i skutecznie pozbawia czarną osobę indywidualizmu”
– pisze autorka w posłowiu do swojej książki.
Na zdjęciu: Oliwia Bosomtwe
Fot. Alicja Lesiak / materiały wydawnictwa
„Stop calling me Murzyn” – z takim banerem na ulice Warszawy wyszła dziesięcioletnia wówczas Bianka Nwolisa w 2020 roku. Pamiętne zdjęcie Bianki zrobił utytułowany fotograf Rafał Milach, by raz jeszcze rozpocząć dyskusję o naszym rasizmie. Czy jest o czym rozmawiać? Wszak polskie społeczeństwo, od dwudziestu lat w Unii Europejskiej, lubi szczycić się swoją otwartości, tolerancją i akceptacją różnorodności. Owszem, dopóki Inny nie pojawia się na naszym podwórku. O aktach nienawiści i ksenofobii wobec osób pochodzenia ukraińskiego i białoruskiego co jakiś czas czytamy w prasie. Obecność i widoczność osób pochodzenia azjatyckiego oswajał w swoim czasie Stadion Dziesięciolecia (dziś na jego fundamentach stoi Narodowy), który przez dekady odgrywał rolę największego bazaru Europy.
Ale Czarny zawsze budził emocje na polskich ulicach. Czarny to Murzyn, to „Murzynek Bambo”, to „Afryka dzika”, to „sto lat za Murzynami”, to „mój ojciec Makumba być królem wioski”. Z takimi słowami i podobnym odbiorem łączącym w sobie fantazje na temat czarnych, związany z tym lęk, ekscytacją ze źle rozumianej egzotyki, spotykała się od dziecka autorka książki „Jak biały człowiek”. Oliwia Bosomtwe, wychowywana przede wszystkim przez matkę i dziadków, z coraz bardziej nieobecnym ojcem, który wrócił do rodzimej Ghany, regularnie doświadczała obcości i miękkiego rasizmu podczas spotykania nieznajomych na swojej drodze poprzez pytania o pochodzenie, akcent, przynależność.
„Najbardziej podstawową emocją staje się nieprzystawalna obcość. (…) Wspólnota, do której przynależysz, tak naprawdę odpycha cię za każdym razem, gdy ktoś chwali to, jak świetnie mówisz po polsku”
– pisze Bosomtwe.
W książce zdaje relację ze spotkań z osobami, które różnią się od niej płcią, zawodem, wiekiem, doświadczeniem życiowym, a z którymi łączy ją kolor skóry i bagaż, jaki on oznacza. Bo to doświadczenie, mimo wszystkich możliwych różnic, jest niestety wspólne.
„Bycie nazywanym >>Murzynem<< pozbawia ludzi biografii. Redukuje indywidualność, zabiera to, kim jesteś naprawdę, i stawia cię do kąta z ludźmi, z którymi nie masz nic wspólnego”.
Myślałam początkowo podczas lektury, że to będzie jedna z tych książek, w których autorka poprzez spotkania z innymi jej pod jakimś kątem podobnymi będzie raz po raz udowadniać różnice i wyjątkowość indywidualnych biografii na przekór społecznym, utrwalonym przez dekady i setki lat, stereotypom i uprzedzeniom. Pozytywnie się rozczarowałam.
Jak biały człowiek. Opowieść o Polakach i innych Oliwia Bosomtwe sprawdź
Bosomtwe najlepsza jest w tych rozdziałach, w których z uporem wprawionej archiwistki grzebie w historycznych źródłach, by udowodnić, że figura Czarnego, „Murzyna”, pojawia się w Polsce dużo wcześniej – nie tylko w latach 60. i 70., kiedy na mocy porozumień między polskimi władzami komunistycznymi a rządami państw afrykańskich regularnie dochodziło do wymian studenckich. Gdy w efekcie na ulicach większych polskich miast pojawiali się Afrykańczycy, budząc zaskoczenie, strach i ekscytację. Nie tylko w 1955 roku podczas Światowego Festiwalu Młodzieży, wspominanego przez świadków jako moment alkoholowej i erotycznej rozpusty, kiedy także przyjechały do Warszawy, nagle stolicy świata, delegacje państw afrykańskich. Bosomtwe sięga dalej. I tak w latach 30. XX wieku do Warszawy przyjeżdża ze Stanów Anne Chevalier, gwiazda filmu „Tabu”, urodzona w Polinezji Francuskiej, nie czarna, ale też nie biała. Polskie media węszą jej romans z ówczesnym amantem Eugeniuszem Bodo. Ale sięga jeszcze dalej, do XIX wieku, do biografii Tadeusza Kościuszko, którego służącym i kamerdynerem był Jean Lapierre, uwieczniony na obrazie Jana Józefa Sikorskiego pod tytułem „Portret murzyna Domingo służącego T. Kościuszki”.
Czarny był w naszej świadomości obecny od zawsze. Oswojony. Czemu więc do dziś go traktujemy jako egzotykę, jako kogoś gorszego, innego, głupszego? Autorka i dziś wyłapuje akty rasizmu, ukryte w niby obiektywnej, niby naukowej retoryce osób związanych mocniej z obozem prawicowym.
39,99 zł
(-25%)
cena regularna
39,99 zł
(-25%)
cena regularna
Jednocześnie jej książka wpisuje się w trend, który zauważył w artkule dla miesięcznika „Pismo. Magazyn Opinii” Christian Kobluk (autor książki „Zapiski Czarnego Polaka”), pisząc, że od kilku lat polscy wydawcy odkrywają wartość i zainteresowanie literaturą rasową u polskiego czytelnika. Od Jamesa Baldwina przez Bernardine Evaristo, Natashę Brown, po wznowienia Toni Morrison. Coś się zmienia? Jeśli tak, to tym bardziej w dobrym momencie pojawia się przejmująca książka – świadectwo poczucia obcości – napisana przez polską autorkę.
39,20 zł
(-23%)
cena regularna
39,99 zł
(-25%)
cena regularna
20,99 zł
cena regularna
A na koniec jej ważna refleksja, którą zacytuję, polecając lekturę książki z całego serca:
„Być może wystarczy po prostu przestać oczekiwać od Innego czegoś więcej niż bycia sobą, zanurzonym w indywidualnej biografii. Może się okazać, że w swoim prawdziwym życiorysie jest mniej odmienny, niż się wydaje”.
Wiecej recenzji i wywiadów o ksiązkach znajdziecie w pasji Czytam.
Zdjęcia. Alicja Lesiak / materiały wydawnictwa
Komentarze (0)