Śmierć królów. Wojny wikingów. Tom 6 (okładka  twarda, wyd. 06.2019)

Wszystkie formaty i wydania (3): Cena:

Sprzedaje empik.com : 54,90 zł

54,90 zł
Odbiór w salonie 0 zł
Wysyłamy w 1 dzień rob.

Każdy sprzedawca w empik.com jest przedsiębiorcą. Wszystkie obowiązki związane z umową sprzedaży ciążą na sprzedawcy.

Potrzebujesz pomocy w zamówieniu?

Zadzwoń
Dodaj do listy Moja biblioteka

Masz już ten produkt? Dodaj go do Biblioteki i podziel się jej zawartością ze znajomymi.

Szósty tom bestsellerowej serii Bernarda Cornwella o losach bohaterskiego Uhtreda z Bebbanburga. Na jej podstawie BBC realizuje serial "Upadek królestwa".

Uhtred otrzymuje od króla Alfreda i jego syna Edwarda ważną misję – ma negocjować warunki sojuszu między Wessexem a Anglią Wschodnią. Z propozycją przymierza wystąpił król Eohric, jednak był to podstęp, by zwabić Uhtreda na rządzone przez Duńczyka ziemie, tam wciągnąć go w zasadzkę i zabić. Uhtred wychodzi cało z opresji, lecz wie, że czeka go jeszcze niejedna walka.

"Jak »Gra o tron«, ale prawdziwa."
"The Observer"

"Bernard Cornwell tworzy najlepsze sceny batalistyczne spośród wszystkich pisarzy, których czytałem."
George R.R. Martin

Powyższy opis pochodzi od wydawcy.

ID produktu: 1222849820
Tytuł: Śmierć królów. Wojny wikingów. Tom 6
Seria: Wojny wikingów
Autor: Cornwell Bernard
Tłumaczenie: Dobrzańska Anna
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Język wydania: polski
Język oryginału: angielski
Liczba stron: 448
Numer wydania: I
Data premiery: 2019-06-05
Rok wydania: 2019
Data wydania: 2019-06-05
Forma: książka
Okładka: twarda
Wymiary produktu [mm]: 35 x 218 x 147
Indeks: 31701587
średnia 4,9
5
116
4
8
3
2
2
1
1
0
Oceń:
Dodając recenzję produktu, akceptujesz nasz Regulamin.
25 recenzji
Kolejność wyświetlania:
Od najbardziej wartościowych
Od najbardziej wartościowych
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najpopularniejszych
Od najwyższej oceny
Od najniższej oceny
5/5
17-01-2022 o godz 00:31 przez: Sławomir Mrugowski | Zweryfikowany zakup
Wojny Wikingów B. Cornwella ma swoje lepsze i gorsze momenty. Jednak kończyłem czytanie 12 tomu z żalem, że to już koniec. Nie natrafiłem bowiem dotąd na lepiej sfabularyzowaną historię Anglii w epoce, gdy kształtowała się jej tożsamość. B. Cornwell doskonale oddał ducha epoki, a jego sceny batalistyczne wbijają w fotel. Dzieje Uthreda z Babbenburga poznajemy od trudnego dzieciństwa, gdy jego ojciec ginie, a on sam trafia w niewolę u jarla Ragnara. Autor opowiada o dorastaniu Uthreda w gronie duńskich wojowników, którzy z czasem stają się jego rodziną, o służbie u saskiego króla Alfreda i jego syna Edwarda, służbie która niesie z sobą wiele wyrzeczeń, zmusza do kompromisów, pośród których bohater znajduje ścieżki losu za sprawą serca i rozumu. Przeznaczenie jest wszystkim - mawia i podejmuje niezłomnie wyzwania jakie stawia mu życie i przeciwnicy. Fabuła zręcznie wpleciona jest w udokumentowaną historię, a postaci fikcyjne mieszają się z autentycznymi wypełniając luki z kronik. Powieść zachwyca kolorytem opisów, różnorodnością postaw i charakterów, konsekwencją bohaterów, ale jest w tej prozie wiele momentów zaskakujących. Znajdziecie tu miłość i krew, przyjaźń i zdradę, okrucieństwo i łaskę, walkę o ziemie i wpływy, zderzenie kultur i wiar - Thor i Wodan w myślach i na tarczach swych wyznawców stają przeciw wojownikom i kapłanom Chrystusa. Gorąco polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
02-10-2023 o godz 07:48 przez: lilianna-l6 | Zweryfikowany zakup
Zafascynowałam się filmem i dlatego postanowiłam przeczytać książki z tej serii.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
10-06-2021 o godz 08:12 przez: Anonim | Zweryfikowany zakup
Cała seria po prostu super polecam.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
15-06-2023 o godz 22:36 przez: Jerzyzone | Zweryfikowany zakup
Cornwell jest rewelacyjny!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
18-06-2019 o godz 23:39 przez: Anka
Umarł król, niech żyje król! Nie ma to jak zacząć od trzęsienia ziemi, wybuchu wulkanu lub co najmniej tornada tańczącego na powierzchni morza. No dobrze – nasłanie zabójców też się liczy. Który bowiem wróg jest tak zdesperowany, pewny siebie i bezwzględny, by posunąć się do takiej ostateczności? Zwłaszcza wobec człowieka, którego męstwo opiewają skaldowie i bardowie, mądrość ceni sam monarcha a odwagę już dawno sławią poza granicami? Szósta już odsłona „Wojen Wikingów” - „Śmierć królów” to kolejna misja, powierzona Uhtredowi przez króla Wessexu Alfreda i jego następcę – Edwarda. Kiedy król Eohric z Anglii Wschodniej wychodzi z propozycją sojusz między państwami, nikt nawet się nie domyśla, że jest to perfidna i drobiazgowo zaplanowana intryga. Dziedzic Bebbanburga, dzięki swej odwadze, uporowi i hartowi ducha nie tylko wyrobił sobie pozycję na dworze i wśród możnych tego świata. W gratisie dostał też całe zastępy wrogów, którzy marzą o jego unicestwieniu. Tak potężny bowiem pan jest zagrożeniem dla zbyt wielu, a wiadomo wszak, że wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Zasadzka na duńskich ziemiach nie udaje się i Uhtred uchodzi cało, niemniej jednak zaczyna zdawać sobie sprawę, że kto chce pokoju, winien być wciąż gotów do wojny. A ta staje się – dla niego osobiście – coraz dotkliwsza. Na dodatek wydarzenia opisane w poprzedniej części odciskają na naszym bohaterze tak wielkie piętno, że staje się on człowiekiem zasklepionym w skorupie bezwzględności, brutalności i przestaje liczyć się z uczuciami innych. Kiedy Alfred umiera i pojawia się kwestia następcy na tronie Wessexu – nasz protagonista otrzymuje szansę, na którą tak długo czekał. Zostaną mu bowiem zwrócone ziemie, należne mu prawem dziedziczenia. Jest jedno ale – musi bowiem przysiąc wierność, lojalność i posłuszeństwo królewskiemu synowi, Edwardowi Starszemu. W zasadzie dopiero po odejściu króla, który pragnął zjednoczyć całą Brytanię, do Uhtreda zaczyna dochodzić, jak mądrym, roztropnym, przewidującym władcą i genialnym strategiem był Alfred Wielki. Mimo tego, że ich relacja nosiła znamiona raczej miejscami toksycznej niż przyjacielskiej czy typu mistrz i uczeń. W książce widać, jak nie tylko akcja a historia idzie raźno do przodu. Zmieniają się granice państw i państewek, możni nimi władający, wrogowie i sprzymierzeńcy, plany i sojusze. Zmienia się społeczeństwo, religijność. Wkracza postęp i rozwój. Powoli, ale jednak. Kim bowiem był król Alfred Wielki, jeśli nie władcą, który był nie tylko genialnym dowódcą ale i odważnym innowatorem. Wprowadził między innymi nowy typ okrętów do swojej floty wojennej (dlatego też zarówno brytyjska Royal Navy jak i amerykańska US Navy uważają go za swojego założyciela a pierwszy okręt przydzielony do amerykańskiej Floty Kontynentalnej podczas wojny o niepodległość nosił jego imię). Zreorganizował tak swoją straż przyboczną, jak i trzon lądowej armii anglosaskiej, czyli pospolite ruszenie fyrd. Wybudował w całym kraju sieć umocnionych wzgórz (burhs), których warownie obsadził stałą załogą. Przeprowadził reformy administracyjne, tworząc system ziemskich jednostek administracyjnych, zwanych shire, oraz kodyfikację praw lokalnych dla każdej ziemi swojego królestwa (tzw. Doom Book). Do tego dbał o rozwój języka ojczystego – sam tłumaczył bądź zlecał tłumaczenia różnorodnych dzieł z łaciny na staroangielski. Na dodatek był człowiekiem tak doskonale znający meandry ludzkiej psychiki, że posiadał nadwornego kronikarza, który przyoblekał jego życie w barwy najbardziej wyrazista i znaczące, tworząc, jak to pisał mój ukochany Stanisław Jerzy Lec – „o sobie mity”, bo wszak „bogowie nie zaczynali inaczej”. Do tego narrator – czyli sędziwy już ealdorman Uhtred – nigdy nie zdradza wszystkiego, także na temat psychiki czy zamysłów postaci, więc czytelnik zawsze – mile czy też nie – ale to zawsze jest zaskoczony. Żądza władzy, bezwzględność, spiski goniące spiski i knowania oraz perfidia, z jaką wcielane są w życie to główne osie tego tomu. Polityka, nie działania wojenne są tu motorem działań. Wojny podjazdowe o sukcesje, pozyskiwanie sojuszników, mącenie i podstępy, ruchy pozorowane. Czy Sasowie wyżynają się między sobą, a wikingowie ze stron wszelakich zaludniają tereny Brytanii i zapuszczają korzenie w krajach znacznie bardziej gościnnych niż ich własne. Czyli jak zwykle solidna dawka psychologii, emocji i subtelności meandrów ludzkiej psychiki. Powieść czyta się jednym tchem, a serce wzbiera wściekłością lub w oku nieraz kręci się łezka. Jednym słowem – „Śmierć królów” to godny następca swych poprzedników po którego warto sięgnąć bez chwili wahania.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
22-06-2019 o godz 22:13 przez: cornie999
Opis fabuły Uhtred został przeniesiony w chwilowy stan spoczynku, jako że ze strony Duńczyków nic nie grozi Wessexowi, a król Alfred coraz bardziej podupada na zdrowiu. Myśli niemłodego już wojownika nadal krążą wokół rodzinnej fortecy, kiedy nagle otrzymuje on niezwykle ważną misję. Sojusz między zachodnią a wschodnią częścią Anglii byłby spełnieniem marzeń panującego króla i jego syna Edwarda. Niestety, okazuje się, że celem podstępnego Eohrica wcale nie był pokój, ale zwabienie Uhtreda w pułapkę i zabicie go... Opinia Lekturę poprzedniego tomu zakończyłam trochę zmęczona i jednocześnie od kolejnej części przygód Uhtreda oczekiwałam o wiele więcej. Na szczęście, moje marzenia się spełniły, a Śmierć królów już od pierwszych stron porwała mnie w świat politycznych intryg i zawirowań. Tym razem powieść tworzy swego rodzaju zamkniętą całość, rozpoczynającą się w bliżej nieokreślonym czasie po końcu piątej części. Uhtred ponownie opowiada nam historię swojego życia, tym razem zaczynając od bardzo nieudanego zamachu na swoje życie. Następnie staje się on posłańcem i negocjatorem między dwoma władcami, ale i tu czyha na niego niebezpieczeństwo. Miałam wrażenie, że z czasem główny bohater staje się coraz ważniejszą osobistością w królestwie, ponieważ, mówcie sobie co chcecie, ale to on zwykle prowadził wojska Alfreda do zwycięskich bitew. Myślę, że nadszedł najwłaściwszy moment, by w końcu jakoś uhonorować go za lata zasług i poświęceń dla królestwa. Bardzo podobało mi się pokreślenie już nie tak młodego wieku głównego bohatera, z którego on sam powoli zaczął zdawać sobie sprawę. Wydawało mi się, że ten tom posłużył do przeprowadzenia pewnego rodzaju czystek wśród bohaterów, ponieważ nie pojawiło się zbyt wiele nowych znaczących postaci, a te wprowadzone prawdopodobnie zajmą wkrótce miejsce znanych nam już bohaterów. Autor odszedł także od dość powszechnego już schematu. Tutaj nie pojawił się znikąd potężny wódz wikingów, któremu trzeba by było stawić czoła. Zamiast tego poświęcono trochę czasu na przemijanie oraz przełom w losach Anglii - zmiana panującego na przełomie wieków. Nowe, młode pokolenie nie jest już, jakby to ujął Uhtred, świętoszkowate, co bohater i narrator jednocześnie skwapliwie podkreśla. Pamiętam moje zarzuty co do Płonących ziem, czyli mało podniosłe bitwy i lekkie "rozmemłanie" akcji. Tutaj powrócono do świetnej formy z tomu czwartego, czyli mnóstwa intryg politycznych, zasadzek i oszustw. To wszystko prowadziło do wielkiej bitwy, której opisowi towarzyszyły wypieki na mojej twarzy. W Śmierci królów Cornwell połączył to, co dotychczas było w jego książkach najlepsze - niewybredny humor, politykę oraz genialne sceny batalistyczne. Także Uhtred przestał się moralizować, a jego umysł ponownie zaprzątnęły kwestie religijne. Czytelnik może bardzo dobrze obserwować sytuację i rozwój chrześcijaństwa na ziemiach anglosaskich. Dla głównego bohatera jest to religia niezrozumiała, co ujawnia się w jego dowcipach (które chyba żartami miały w ogóle nie być), ale ten brak zrozumienia nie jest w jego przypadku powodem do nienawiści. Niestety, w drugą stronę działa to zupełnie inaczej, ponieważ wojownik dość często jest gnębiony i krytykowany przez księży tylko z powodu innej wiary. W tym tomie zmienił się nam tłumacz i jest to zauważalne. Nastąpiła bowiem archaizacja i zabieg ten odniósł skutek jak najbardziej pozytywny, dodając książce klimatu. Pojawiły się jednak wulgaryzmy i dość gorszące określenia na panie dotrzymujące wojownikom towarzystwa w przydrożnych tawernach. Rozumiem, że należy nazywać rzeczy i osoby po imieniu, ale w poprzednich jakoś obyło się bez tego. Wraz z tempem akcji poprawiła się korekta, a kolejna książka na półce oznacza następny element obrazka. Przyznaję, że dotychczasowa układanka prezentuje się naprawdę majestatycznie! Polecam tę książkę miłośnikom przygód Uhtreda, rzecz jasna, oraz fanom powieści historycznej. Odkryjcie losy Anglii sprzed zjednoczenia królestw i poznajcie krwiożerczych wikingów, którzy w praktyce nie zawsze byli tak brutalni i dzicy, Ines de Castro
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
10-06-2019 o godz 19:51 przez: Magdalena Senderowicz
Śmiało mogę napisać, że ponad połowa sagi Wojny wikingów za mną! A dodatkowo muszę przyznać, że każdy z przeczytanych przeze mnie tomów wywarł na mnie naprawdę bardzo pozytywne wrażenie, bowiem Bernard Cornwell to po prostu mistrz powieści historycznej. Przynajmniej dla mnie. Chociaż widząc zapowiedź tego cyklu liczyłam na większą dawkę wikingów, bo przepadam za tymi klimatami, to mimo wszystko doceniam wszelkie wydarzenia, których świadkiem się stałam. I owszem, wikingów tutaj nie brakuje, ale jednak perspektywa należy do kogoś innego – do Uhtreda, który działa w imieniu króla Alfreda, ale mimo wszystko ma w sobie cząstkę duszy Duńczyka! Śmierć królów to dosyć adekwatny tytuł do tego, co dzieje się w tej części. Chociaż czytelnik od początku podejrzewa, że którymś momencie dojdzie do śmierci jednej z bardziej istotnych postaci, a może i nawet więcej niż jednej – bo w końcu chwilami słowo „król” może stanowić zaledwie metaforę, to mimo wszystko wszelkie działania podejmowane przez Uhtreda i sposób prowadzenia akcji są dosyć nieprzewidywalne. Tak naprawdę zawsze zastanawiam się, po której ostatecznie stronie stanie główny bohater – to ten typ, którego ciężko rozgryźć, ale okazuje się, że chwilami walka nie rozgrywa się już tylko na polu Anglicy konta Duńczycy. Uhtred po raz kolejny otrzymuje do wykonania trudną misję od króla Alfreda oraz jego syna Edwarda. Ma wynegocjować odpowiednie warunki sojuszu między Anglią Wschodnią a Wessexem – nikt się jednak nie spodziewa, że propozycja, która wyszła od króla Eohrica jest czystym podstępem. Uhtred zdążył narobić sobie wielu wrogów, a jego sława dotarła do wielu zakątków świata – jest on chodzącym zagrożeniem i nie jeden próbuje znaleźć sposób na to, aby się go ostatecznie pozbyć. Jednak bogowie najwyraźniej robią wszystko, aby utrzymać go przy życiu. Jednak bohater dobrze wie, że przyjdzie mu stoczyć jeszcze wiele bitew… W trakcie lektury tego tomu zaczął do mnie docierać fakt, jak bardzo wszystko uległo zmianie w tej historii – jak daleko już zaszliśmy, jak pozmieniały się granice państw, cele wojenne, bohaterowie. Bernard Cornwell w bardzo subtelny sposób daje czytelnikowi do zrozumienia, że wszystko może ulec zmianie, że wiatr w każdej chwili może się odwrócić, a zmiana jest rzeczą nieuniknioną – niezależnie od tego, w którą stronę zmierza. Można by rzec, że poszczególne bitwy prowadzą do swego rodzaju rozwoju i postępu, Duńczycy zasiedlają nowe ziemie i zmieniają religię, a co robią Anglicy? Pałają nienawiścią do swoich krewnych i robią wszystko, aby zdobyć władzę. Żądza władzy została dosyć mocno uwydatniona w tym tomie, to muszę przyznać. Być może w to nie uwierzycie, ale nawet po sześciu tomach spędzonych z Uhtredem, napisanych z jego perspektywy, wciąż pozostaje on dla mnie tajemnicą! Owszem, zdołałam poznać jego silne strony czy niektóre z cech charakteru, znam historię jego życia, ale czy całkowicie wniknęłam do jego umysłu? Nie! I to jest właśnie ogromna zaleta tej sagi – ciężko przewidzieć, jaką decyzję podejmie główny bohater, co zrobi w następnej kolejności, gdzie się skieruje. Cornwell genialnie to rozegrał, a jest też mistrzem w opisywaniu starć wojennych i pojedynków. Dodatkowo należy mieć na uwadze, że naprawdę zadbał o odpowiedni klimat dawnych czasów, dając nam tym samym naprawdę wspaniały obraz konfliktu pomiędzy Anglikami a Duńczykami, ale i nie tylko. Jeżeli jeszcze nie zdołaliście się zapoznać z twórczością Cornwella to pora to zmienić. Wydaje mi się, że nawet osoby nie do końca przekonane do powieści historycznych będą potrafiły się tutaj odnaleźć i dostrzec kunszt autora. To znakomita saga, która urzekła mnie już jakiś czas temu i jestem przekonana, że to uczucie nie przeminie.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
24-06-2019 o godz 00:21 przez: Zaczytany Glonek
Nieważne czy jesteś królem, wojownikiem czy zwykłym wyrobnikiem. Śmierć każdemu, niezależnie od statusu zajrzy w oczy i będzie żądała ofiary. Lecz odejście niektórych osób mają znacznie rozleglejsze konsekwencje niż ból bliskich. Fraza „Umarł król, niech żyje król!” nie zawsze znajduje zastosowanie. Gdy umiera silny władca, w oczy kraju może zajrzeć widmo bratobójczej wojny o władzę. Szczury wypełzną z kanałów i będą chciały ucztować… Widmo śmierci zawisło nad krainą Wessexu. Przedśmiertelną wolą króla Alfreda jest ostatnia próba zjednoczenia angielskich królestw pod jednym sztandarem. Dziwnym zrządzeniem losu, król Eohric, władca Anglii Wschodniej, „płotu” oddzielającego Sasów od Duńczyków, w idealnym momencie wyciąga rękę z propozycją sojuszu. I kogóż spotka zaszczyt negocjacji tego jakże ważnego traktatu? Chyba nikt nie ma wątpliwości, że Uhtreda! Oczywiście dzielny wojownik na każdym kroku wietrzy podstęp. Chociaż sam siebie gani za zbytnią paranoję, nie może pozbyć się przeczucia, że wszystko idzie zbyt łatwo, by mogło okazać się prawdą. A w okolicy żadnych owiec, które mogłyby uratować mu życie, jak w pierwszej scenie szóstego tomu... Czytając szósty już odcinek historii Uhtreda, zaczynam mu współczuć. Jako zaufany wojownik umierającego króla, stanowiąc gwarant przejęcia korony przez Edwarda, staje się celem każdego, kto ma ochotę sięgnąć po władzę. Jest solą w oku nie tylko Duńczyków, ale i własnych rodaków, którzy nie wyobrażają sobie królewskiego syna na tronie. Pociesza mnie jedynie myśl, że udało mu się nawiązać więź z Aethelflaed - upartą, pewną siebie kobietą, którą nie bała się konsekwencji swoich czynów lecz z wdziękiem i urokiem naciągała granice rozkazów do granic przyzwoitości, tak by postawić na swoim lecz by nikt nie mógł jej zarzucić, że jest nieposłuszna. Idealna dyplomatka - ciekawi mnie, gdzie poniesie ją historia, bo nie wygląda mi na dziewczynę, która na długo da się zamknąć w klasztorze. Jestem zachwycona prowadzeniem akcji w tym tomie. Bitew było znacznie mniej niż w piątej części, a wykorzystanie sztandaru na moście czy wybieg w końcowej potyczce sprawiły, że jeszcze mocniej doceniam strategiczny instynkt głównego bohatera. Autor ujął mnie nie tylko opisami ale i opiniami wkładanymi w usta bohaterów na temat walki o władzę, ideologicznego zaślepienia, miłości czy religii. Szczególnie zapadły mi w pamięć słowa skierowane przez Uhtreda do Edwarda: “Jeśli wojując czekasz na pewność, panie (...) prędzej umrzesz niż się jej doczekasz.” Uświadomiły mi, jak często życie przelewa mi się przez palce, bo ciągle czekam na pewność, która może nigdy nie nadejść. Ale nie byłabym sobą, gdybym nie znalazła chociaż jednego minusa opowieści - jedna z sytuacji zostaje opisana dwukrotnie, w tak podobny sposób, że miałam poczucie déjà vu. Szanowny autorze, naprawdę przez kilkadziesiąt stron nie nabawiłam się amnezji. Myślę, że “Śmierć królów” mogę określić najlepszym tomem jak do tej pory. W moim odczuciu narracja została idealnie zbalansowana pomiędzy polityką a bitwami. Rozgrywająca się w przełomowym momencie, gdzie jedna zła decyzja może zaważyć na losach całej wyspy. Pełna opinii, “wchodzenia” w umysł i uczucia Uhtreda, uświadamiająca czytelnikowi, jak mało zna tego bohatera, mimo, że towarzyszy mu już po raz szósty. Uświadamiająca, że przez całe życie trzeba zachować w sobie uważność, bo nie tylko sytuacja może nagle ulec zmianie ale i ludzie wokół mogą okazać się zupełnie inni niż przypuszczaliśmy. Po tak emocjonującej dawce wydarzeń i zaprowadzeniu kruchej równowagi w finale, z zapartym tchem wypatruję kolejnej części.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
09-06-2019 o godz 18:19 przez: Aleksandra Kujawa
Kolejnym tom i kolejne prawie pięćset stron zapierającej dech przygody i historii powstawania Anglii w kształcie, w jakim ją znamy obecnie. Bernard Cornwell po raz szósty zabiera nas w genialną podróż w czasie i poprzez ognie wojny wraz z lordem Uhtredem. A ja już po raz kolejny dochodzę do wniosku, że chyba zakochałam się po uszy w tej serii. Uprzedzam, że nie uniknęłam spojlerów w tej recenzji. Umiera król Wessexu, Alfred, zwany przez potomnych Wielkim, a na tron ma wstąpić jego syn Edward. Życiowe marzenie Alfreda, stworzenie zjednoczonego Angelcynnu, czyli kraju wszystkich Anglów i Sasów, pozostało na razie niezrealizowane, ale tę ideę w swoje panowanie niesie też Edward. I chociaż nastaje na wyspie czas pokoju, to Uhtred z Bebbanburga przeczuwa, że nie potrwa on wiecznie. Spodziewa się, że lada moment Duńczycy zaatakują. Szczególnie, że dwóch przywódców z dalekiej Północy, Sigurd i Kanut, zbiera sojuszników i największą armię, jaka do tej pory nawiedziła brzegi Wessexu. I chociaż zwodniczy pokój trwa już trzy lata, to czarne chmury zbierają się nad Sasami, Uhtredem i młodym Edwardem. Tylko jeden miecz będzie w stanie obronić dopiero powstającą Anglię, ale jak zawsze nikt go nie chce słuchać... Po mało zachwycającym tomie piątym, tom szósty to powrót do starej, dobrej narracji Cornwella. Dużo się tu dzieje od samego początku, aczkolwiek w środku książki akcja nieco zwalnia, by potem znowu rozpędzić się i gnać aż do samego końca. W porównaniu do innych części serii, polityki i kunktatorstwa jest tu dużo mniej, a autor skupił się na działaniach wojennych i zachowaniu się Uhtreda w trakcie pokoju. Dzięki temu nie ma tu ciągłej gadaniny, a zamiast tego serwuje nam się kawał literatury wojennej, który wciąga już od pierwszych linijek tekstu. Cieszy też zmiana postępowania i charakteru Uhtreda. Przestał wreszcie roztrząsać swój dwoisty, sasko-duński charakter i pogodził się z tym, jak potoczyło się jego życie. Dzięki miłości do Aethelflaed odnalazł spokój i chociaż wciąż nienawidzi chrześcijaństwa i jest poganinem, to nie przeszkadza mu aż tak wyznawanie jednego boga przez innych w jego otoczeniu. Po raz chyba pierwszy od początku serii Uhtred jest w pełni sobą i wydaje się być wreszcie całkiem szczęśliwy, mając za kochankę córkę Alfreda. Ponadto nie ma tutaj aż tak podkreślanej wrogości do chrześcijaństwa, dzięki czemu czyta się to dużo lepiej. Owszem, kilka razy zwrócono uwagę na to, że pogaństwo jest dużo lepsze (w oczach Uhtreda), ale nie to było tym razem główną osią całej książki. Po raz kolejny nie mogę wyjść z podziwu, jak Cornwell opisuje sceny batalistyczne. Niemal czuje się ten strach przed atakiem i euforię po zwycięstwie. Czytałam wiele książek, ale to chyba właśnie twórczość brytyjskiego pisarza jest bliska mojemu ideałowi literatury wojennej. Opisy są plastyczne i dokładne, ale jednocześnie nie spowalniają akcji, a wręcz przeciwnie – nadają jej coraz większego tempa i sprawiają, że człowiek czuje się tak, jakby stał obok głównego bohatera w murze tarcz, modląc się do wszystkich bogów o przeżycie i zwycięstwo. Nie da się ukryć, że każda kolejna część losów Uhtreda z Bebbanburga jest równie doskonała, jak poprzednie. Oprócz nieco słabszego piątego tomu, każdy trzyma poziom i porywa swoim rozmachem. Ciągłe walki, spiski, knowania i spory, nie tylko na tle religijnym, ale też politycznym, pociągają za sobą czytelnika w wir wydarzeń. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach Bernard Cornwell również mnie czymś zaskoczy i sprawi, że zapomnę na długie godziny o otaczającym mnie świecie.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
10-06-2019 o godz 12:56 przez: Desari
Uhtred nie jest już młodocianym wojownikiem z pierwszych tomów tej serii. Ma już ponad czterdzieści lat, a w tamtych czasach był to już wiek sędziwy. Powinien więc odpoczywać, ale on takiej potrzeby nie widzi. Wciąż ma swoją siłę, a kolejne bitwy nie są dla niego żadnym wyzwaniem. Czytając tę książkę często zadawałam sobie pytanie, kim on na prawdę jest: chrześcijaninem czy jednak poganinem? Nie wiem czemu, ale w tej części właśnie najbardziej dostrzegłam jego wewnętrzne rozdarcie. W dodatku autor wcale Uhtreda nie oszczędza i już na samym początku pakuje go w kłopoty. Pojawiają się ludzie, którzy chcieliby go zlikwidować, a najgorsze jest to, że nie wiadomo, które się do takiego czynu posunął. Duńczycy? A może zwolennicy Króla Alfreda, którzy widzą w nim wroga? Tą zagadkę nasz bohater będzie musiał rozwiązać sam. Jeżeli chodzi o Uhtreda, to jest to postać, która bardzo się rozwinęła i przeszła niesamowitą metamorfozę. Jest już starszy i mądrzejszy, a jego wybory są bardzo przemyślane. Świetnie wykreowany bohater. Jeżeli czytaliście poprzednia cześć z tej serii, "Płonące ziemie", to wiecie, że Król Alfred bardzo podupadł na zdrowiu i zostało już tylko oczekiwanie na jego śmierć. Dlatego właśnie w tej powieści mamy o wiele więcej polityki, niż mieliśmy do tej pory. Jest to o tyle ciekawe, że możemy poznać autora z trochę innej strony. Jednocześnie jednak widać, że jest to typowa książka Cornwella, pełna akcji, intryg i bitew. Co zatem się dzieje, kiedy informacja o rychłej śmierci króla odbiega świat? Początkowo wszyscy zadają sobie pytanie, kto będzie jego następcą. Zaraz potem pojawiają się kolejni kandydaci, którzy widzą sobie w roli przyszłego króla. Nikt co prawda za bardzo się na to stanowisko, ale każdy uważa, że jest najlepszy, a to prowadzi do kolejnych potyczek i nowych intryg. Możemy tutaj zauważyć, jak okrutny może być polityczny świat, a także ludzie, którzy chociaż uważają się za katolików, to nie boją się wbić drugiej osobie noża w plecy. Jeżeli mam być szczera, to ta książka w głównej mierze poświęcona jest właśnie Królowi Alfredowi. Możemy tutaj zauważyć, że chociaż jego stosunki z naszym głównym bohaterem są różne, to był na prawdę bardzo dobrym królem i świetnie rządził swoim królestwem. To jemu udało się utrzymać Wessex i nie pozwolić, aby wrogie armię się do niego dostały. Chociaż miał swoje wzloty i upadki, chociaż czasami mieliśmy go kompletnie dość, a jego wybory wydawały się głupie, to dla swojego kraju robił wszystko to, co najlepsze, a taki właśnie powinien być władca. Nawet nasz kochany Uhtred dostrzegł w nim dobrego i słusznego władcę, a wiemy dobrze, jak Król go traktował. Myślę, że Bernard Cornwell świetnie opisał rządy Króla Alfreda i cieszę się, że miałam okazję poznać tę postać. "Śmierć królów" to kolejna dobra kontynuacja, której fabuła bardziej skupiła się na sferze politycznej niż historycznej. Ten zabieg sprawił, że seria się nie nudzi, a w historii Uhtreda powiało świeżością. Czekam na dalsze tomy.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
22-06-2019 o godz 17:02 przez: Marta daft
Śmierć czyha na każdym kroku. Zaufanie przestaje powoli istnieć. Dzień po dniu w powietrzu czuć zapach nadchodzącej wojny. Na twoich barkach spoczywa los wielu ludzi. Czy jesteś w stanie być dobrym wojownikiem, świetnym strategiem i równocześnie znasz kuglarskie sztuczki, by nie dać się zabić i osiągnąć cel? Śmierć królów otwiera historię ponownie. Gotowi? Uhtreda czeka nie lada wyzwanie. Jakie? Musi pokonać ludzi nasłanych, by go zabić. Teraz mężczyzna musi dowiedzieć się, który z wrogów czyhał na jego życie. Jakby tego było mało, stan króla Alberta się pogarsza. Kto zajmie jego miejsce i zasiądzie na tronie? Bez względu na to, kto tego dokona stanie przed wyborem drogi politycznej. Nie będzie łatwo utrzymać wysoki poziom rządów i dalej dążyć do zjednoczenia ziem. W obliczu nowych możliwości wzrasta niebezpieczeństwo. Jak potoczy się ta historia? To już szósty tom, który opowiada historię człowieka legendy. Porywa słowem i działa na zmysły, tworząc opowieść, która nagle staje się czymś oczywistym, częścią czegoś większego i zarazem trwałego w czytelniczym życiu. Czy może nas jeszcze czymś zaskoczyć? Śmierć królów różni się od poprzednich tomów serii. Bernard Cornwell wszedł na wyżyny i nie tylko udoskonalił postać głównego bohatera, który zachwyca, ale i nadał głębi drugoplanowym postaciom. To już nie tylko bitwy i zapierające dech w piersiach opisy. W powietrzu czuje się niepewność i strach przed nadchodzącymi zmianami. Uhtred jest mężczyzną w kwiecie wieku. Przez lata zdobył wiedzę, mądrość oraz umiejętności. Mógłby stać się dobrym władcą. Jego postać ewoluuje, wzbudza lęk, sympatię i szacunek. Dzięki takim zmianom nie ma mowy o nudzie. Wydarzenia nabierają rozpędu, język powieści wciąż jest plastyczny i przyciąga czytelnika. Mniej bitew, więcej intryg i politycznych zagrywek nadaje świeżości i zmienia priorytety. Śmierć królów to ciekawi bohaterowie, wciągająca fabuła i niesłabnąca akcja. Nadal dzieje się sporo, czytelnik nie ma czasu na oddech i z niecierpliwością przewraca strony, by sprawdzić, jak potoczą się losy tej barwnej postaci, kto odegra na jego drodze ważną rolę, a kto tylko mignie niczym nic nieznaczący blask światła. Bernard Cornwell poprzez Śmierć królów pokazał, że ta historia może zmienić bieg w każdym momencie, a my nadal będziemy pod wrażeniem, obserwując elementy tak przez nas docenione w poprzednich odsłonach i poznając nowe postaci, miejsca czy zwroty akcji. Realność postaci, płynność akcji i opisy piękne w swej prostocie. To nie ginie, a wręcz nabiera rozmachu. Po raz kolejny pochłonęłam książkę w kilka godzin, teraz czekając na kolejną odsłonę z uśmiechem na twarzy. Myślę, że każdy miłośnik pióra Cornwella odnajdzie się w szóstym tomie serii i wciąż z ogromnym niedosytem będzie wypatrywał Pogańskiego pana.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
20-06-2019 o godz 19:31 przez: Katarzyna Dżugaj
Król Alfred leży na łożu śmierci, ostatkiem sił starając się zapewnić sukcesję swemu synowi Edwardowi. Na wakujący tron łakomym okiem spogląda jednak również Aethelwold, przez wielu możnych uważany za prawowitego władcę Wessexu. Tymczasem Uthred, słynny na cały kraj Pan Wojny, klepie biedę, za jedyne źródło utrzymania mając posiadłość dzierżawioną od kochanki, Aethelflaed. Wkrótce będzie musiał jednak stawić się przed obliczem umierającego władcy i opowiedzieć się po jednej ze stron, Wessexowi po raz kolejny zagrażają bowiem duńscy najeźdźcy. Tym razem sprzymierzeni z saskimi panami, chcącymi wykorzystać niepewną sytuację polityczną. Nie ma co ukrywać: kręciłam nosem na piąty tom "Wojen Wikingów", w porównaniu z poprzednikami był bowiem wtórny, płytki i przegadany. Wiary, że jest to chwilowy spadek formy Bernarda Cornwella jednak nie straciłam, jak się okazało bardzo słusznie, "Śmierć królów" zawiera bowiem wszystko to, co zachwyciło mnie w serii o Uthredzie z Bebbanburga. Czyli konkretnie co? Przede wszystkim świetnie odzwierciedlone rozgrywki polityczne towarzyszące kształtowaniu się młodej państwowości. Intrygi, mniej lub bardziej fałszywe sojusze, zdrady i prywatne ambicje – w Śmierci królów to te kwestie wysuwają się na pierwszy plan, odsuwając w cień potyczki militarne. Szczęk oręża zagłuszają też kościelne dzwony, Cornwell dużo uwagi poświęca bowiem Kościołowi i jego niezbyt chlubnemu dążeniu do władzy, nie tylko tej nad duszami poddanych. Można, rzecz jasna, kręcić nosem na nazbyt jednostronne przedstawienie duchownych, pozytywnych postaci jest w ich szeregach bowiem jak na lekarstwo. Stali czytelnicy wiedzą jednak, że w prozie Bernarda Cornwella pochwały Kościoła raczej się nie uświadczy, co albo się odrzuca, albo przyjmuje z dobrodziejstwem inwentarza. W "Śmierci królów" wraca humor, cięty i zaskakujący, nadający powieści lekkość, zwłaszcza w partiach dialogowych. Uthred wreszcie dojrzewa, i choć wciąż marzy o wojennej sławie i przyszłych ucztach w Walhalli, jego podejście do życia i wojaczki cechuje większa rozwaga i wynikająca z doświadczenia mądrość. Myśli dziedzica Bebbanburga coraz częściej zwracają się ku zaświatom, w końcu ma już na karku ponad czterdzieści wiosen, co w IX wieku czyniło z mężczyzny stojącego nad grobem starca. Uthredowi dodaje to jednak psychologicznej głębi i wiarygodności, na pewnym etapie Wojen Wikingów postać ta przestała się bowiem pod tym względem rozwijać. Wszystko to sprawia, że "Śmierć królów" czyta się świetnie i zdecydowanie zbyt szybko, zwłaszcza że szósty tom jest znacznie krótszy od mniej udanych "Płonących ziem". Jeśli Bernard Cornwell w tym stylu dociągnie do finału, "Wojny Wikingów" znajdą się w czołówce na mojej prywatnej liście najlepszych serii książkowych.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
11-06-2019 o godz 23:57 przez: Tysiąc Żyć Czytelnika
www.czytelnika.pl Nadchodzi koniec pewnego okresu w opowieściach Bernarda Cornwella. Alfred, król który towarzyszy wyprawom Uthreda niemal od samego początku, jest już coraz słabszy i zaczyna ocierać się o śmierć coraz bardziej. Wszyscy spodziewają się, że jego los nadejdzie szybciej niż wszyscy myśleli. Tym razem nasz główny bohater również ukazuje, że świat jest dla niego coraz mniej łaskawy. Dopada go starość i chorowitość, która gdzieś kiedyś dopadnie nas wszystkich. Niemniej nadal ma do spełnienia bardzo ważne obowiązki, w związku z czym nie może się poddać. Chce do ostatniej chwili pozostać honorowym i spełnić swoje obowiązki, z czego z całą pewnością moglibyśmy czerpać naukę. Od pierwszych stron rzuciło mi się w oczy, że autor zaczął zmieniać swój styl pisania. Od pierwszego tomu zakochana byłam w jego podejściu do pisania opisów. Są one naprawdę niezwykłe, co jest aż niespotykane dzięki niesamowitej dbałości o szczegóły i plastycznym przedstawieniu świata opisanego. Tym razem już od samego początku autor zaczął wprowadzać coraz większą liczbę dialogów, w związku z czym książkę czyta się trochę szybciej i łatwiej, jednak pozostaje pytanie, w jakim stopniu wpływa to na artystyczny wydźwięk całego tekstu pisanego. Widać ograniczenie opisów, które z pewnością nie wszystkim czytelnikom przypadnie do gustu. Ja sama podeszłam do tej zmiany dość obojętnie, jednak zdaję sobie sprawę, że styl pisania jest jednym z najważniejszych czynników wpływających na odbiór książki przez czytelnika. Z każdym kolejnym tomem Bernard Cornwell bardzo śmiało wprowadzał w świat przedstawiony coraz to nowych bohaterów. Z jednej strony zapewnia nam to zmienianie się akcji oraz całego świata przedstawionego, co zdecydowanie ogranicza naszą skłonność do nudzenia się podczas lektury. Z drugiej nawet ja sama mam dość duży problem w zapamiętywaniu imion. A przysięgam, kiedy widziałam kolejne prawie niemożliwe do wymówienia imię, rozpoczynające się na literkę A, to zaczynałam się zastanawiać, czy w Wielkiej Brytanii istniały inne litery alfabetu. Być może nie odczuwałam tego aż do tego stopnia, żeby zacząć rzucać książką, czy coś podobnego - nie, broń Boże. Za każdym razem autor starał się przypomnieć nam wcześniejsze losy postaci, dzięki czemu pamięć jakoś daje sobie radę. Podsumowując, tym razem ponarzekałam, jednak wydaje mi się, że książka całościowo nadal jest bardzo dobra. Być może jest utrzymana w bardziej stonowanym klimacie, jednak muszę przyznać, że dobrze mi się czytało. Autor nawet w VI tomie jest nas w stanie czymś zadziwić, co mi samej ogromnie pasuje. Mam nadzieję, że pomysły nie zostaną wyczerpane, a do ostatniego tomu historia o wikingach nadal będzie towarzyszyć mi bardzo hucznie.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
16-06-2019 o godz 02:16 przez: Zatracona w słowach
Na barkach Uhtreda, który najprawdopodobniej nigdy nie zazna chwili spokoju, zostaje złożona wielka odpowiedzialność. Król Alfred, któremu zdrowie już nie dopisuje oraz jego syn Edward powierzają mu misję, której celem jest wynegocjowanie warunków sojuszu między Wessexem a Anglią Wschodnią. Nikt oczywiście nie spodziewa się, że propozycja wystosowana od króla Eohrica może być podstępem. Uhtred, który przez całe życie sumiennie pracował na swoją reputację, stanowi zagrożenie, dlatego wielu chciałoby się go najchętniej pozbyć. Nasz bohater wiele już przeszedł, ale przed nim jeszcze niejedna bitwa, czego sam jest boleśnie świadomy. Nie mogę uwierzyć, że za mną już szósty tom opowiadający o losach Uhtreda, kiedy jeszcze tak niedawno dopiero zaczynałam swoją przygodę z tą serią. Wiele się zmieniło na przestrzeni tych kilku tomów. Razem z Uhtredem zaszliśmy bardzo daleko, oglądaliśmy jak na kartach książek, rozgrywały się epickie bitwy, przesuwały granice, a mentalności ludzi, ich cele i aspiracje ulegały zmianom. Autor bardzo dobrze ukazał jak jeden człowiek, jedna decyzja, jeden przypadkowy zbieg okoliczności może wpłynąć na losy świata. Ten tom różni się od innych pod wieloma względami. Przede wszystkim klimat tej książki jest bardziej ponury. Cały czas towarzyszy nam widmo zagrożenia i strachu, przekonanie, że coś się wydarzy i na pewno nie będzie to nic przyjemnego. Mniej w tym tomie również uwielbianych przeze mnie scen batalistycznych, gdyż prym w tej części wiedzie polityka i dworskie intrygi. Już sam tytuł „Śmierć królów” sugeruje nam, że możemy się spodziewać zmian na szczeblu władzy, a co za tym idzie zawirowań związanych z tym procesem. Czy to mi przeszkadzało? W żadnym wypadku. Podoba mi się, że autor nie idzie po linii najmniejszego oporu, wyprowadza elementy, które urozmaicają lekturę i potrafią zaskakiwać. Pomimo setek stron spędzonych w towarzystwie Uhtreda, nadal nie udało zgłębić zakamarków jego umysłu. Nigdy nie mogę być całkowicie pewna, jaki będzie jego kolejny ruch, jak postąpi w danej sytuacji. Udało mi się go dość dobrze poznać, jego mocne i słabe strony, jednak nadal udaje mu się mnie zaskoczyć, z czego nie będę ukrywać, bardzo się cieszę. Historia nie jest monotonna i dostarcza wielu wrażeń, co jest imponujące, biorąc pod uwagę długość tej serii. Sześć tomów za mną, cztery nadal przede mną i nadal czuję ogromną potrzebę kontynuowania tej historii. Chcę wiedzieć, co będzie dalej, dlatego z niecierpliwością czekam, aż „Pogański pan”, czyli tom siódmy wpadnie w moje ręce.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
17-06-2019 o godz 16:40 przez: keskese87
Szósty tom „Wojen Wikingów” bardzo mile mnie zaskoczył. Wydawało mi się, że w którymś momencie odczuję już znużenie – ileż można czytać o jednym bohaterze, który z tomu na tom co prawda wciąż ma pełno nowych przygód, ale miotają nim jednocześnie te same rozterki, mimo upływu czasu i mijających lat. Jednak szósty tom przynosi świeżość i czyta się go naprawdę dobrze, wciąż dobrze. Ta część jest chyba jedną z moich ulubionych – biorąc oczywiście pod uwagę tylko te dotychczasowo wydane, bo nie wiem co jeszcze przede mną. Tytuł „Śmierć królów” sugeruje już, że w powieści rozegra się pewien dramat, a jednocześnie będzie to coś, co zbliżało się nieuchronnie. Król Alfred był ukazywany jako postać niejednoznaczna – z jednej strony polegał na Uhtredzie, zgadzał się z jego osądami i podziwiał męstwo na polu walki, z drugiej niejednokrotnie po prostu się nim wysługiwał, nigdy nie honorując odpowiednio. Uczucia Uhtreda wobec króla też były ambiwalentne – czasem po prostu twierdził, że go nienawidzi, a mimo to przysięgał mu wierność i dotrzymywał swojego słowa. Nie da się też pominąć faktu, że z córki króla zrobił sobie kochankę… Czas jednak na podsumowanie tej trudnej relacji, czas na zawieszenie broni. Alfred, mizerny, nękany chorobami, chrześcijański król, jednoczył jednak Anglię, miał bystry umysł i przebiegły plan. Co może stać się, gdy odejdzie? Tak jak wspominała, tę część czytałam jednym tchem. Może dlatego, że jest w pewien sposób przełomowa, pokazuje koniec pewnej epoki i początek nowej. Powoli ze świata odchodzą bohaterowie, których znaliśmy tak długo, na ich miejsca przyjdą nowi. Czas nie jest dla nikogo łaskawy, każdy nosi w sobie jakąś stratę. Mam wrażenie, jakbym poznawała tę serię na nowo, powieść tak bardzo różni się od poprzednich. Zmienia się podejście do świata - autor nie skupia się już tak bardzo na konfliktach i bitwach, ale na zażyłościach między bohaterami, na ich doświadczeniach. Uhtred jest już dojrzałym mężczyzną, uspokoił się i wyciszył. Nadal ma w sobie wiele z walecznego wikinga, ale też potrafi myśleć, przewidywać, planować. Stał się sympatyczniejszym bohaterem, wzbudza szacunek, a kiedy wpada w tarapaty - współczucie. Jeszcze wiele przed nim, mamy tego świadomość. I jeszcze wiele przed nami, Czytelnikami tej wciągającej serii 😉
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
06-06-2019 o godz 23:00 przez: Michelle
Gdy wydawać by się mogło, że wreszcie nastał względy spokój, okazuje się, że był to miraż tak odległy, jak ziemie Duńczyków. Czym więc w obliczu kolejnej wojny winien odznaczać się dobry wojownik? Znajomością fechtunku? Wybitnymi umiejętnościami stratega? Przebiegłością? A może kuglarskimi sztuczkami? Jeśli wziąć na tapet Uhtreda to łączy on w sobie wszystkie te cechy. Jako bohater, choć z natury narwany i niestroniący od sięgania po miecz, jest charakterem, którego nie da się nie darzyć sympatią. Jakkolwiek brutalny byłby w czasie kiedy dobywa Żądła Osy, to podziwiać można go za genialny umysł, w którym układał plany bitew oraz jego umiejętności walki, które wypracował latami treningów i doprowadził chyba do perfekcji. Bernard Cornwell dopieścił postać głównego bohatera, czyniąc z niego narratora, który niby od niechcenia snuje opowieść swojego życia, dzieląc się z czytelnikami przemyśleniami i relacjami z życia, jakie wiódł jako wojownik. Niemniej plejada bohaterów pobocznych stanowi mocne tło, ale i osobne historie, które razem z historią Uhtreda tworzą niesamowitą balladę o bohaterze, który legendą stał się już za życia. Również im autor nie szczędzi głębi i mocnych kontur, nawet jeśli są „bohaterami jednego tomu” i tak szybko, jak się pojawiają, tak szybko znikają. Opisy w Śmierci królów zachwycają równie mocno, jak w poprzednich częściach. Bernard Cornwell i jego cudownie lekkie pióro sprawiają, że od książki nie sposób się oderwać, a strony nieomal przewracają się same, zbliżając czytelnika coraz bliżej ku końcowi życiowej podróży głównego bohatera. Sceny batalistyczne jak zawsze rozpisane z rozmachem godny mistrza. Bernard Cornwell jak zwykle ujmuje w nich to, co najistotniejsze, zachowując realizm, a jednocześnie odrobinę je ułagadza, by czytelnik nie poczuł mdłości, „podziwiając” pola bitwy wyścielane trupami. Jeśli więc jesteście ciekawy, co i kto tym razem stanie na drodze do odzyskania przez Uhtreda jego rodzinnych włości i czym będzie musiał się on wykazać, by zbliżyć się do upragnionego celu – sięgnijcie po Śmierć królów. Ci zaś, którzy do tej pory nie mieliście szansy poznać Uhtreda i jego życiowej ścieżki, zachęcam do nadrobienia ów zaległości od pierwszego tomu... Nie będziecie zawiedzeni...
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
23-06-2019 o godz 21:44 przez: Justyna Sikora
Uthred nie ma w życiu łatwo, a szósty tom cyklu „Wojny Wikingów” są tego kolejnym dowodem. Mężczyzna po raz kolejny umyka śmierci, ale to nie koniec jego problemów. Ba! Śmiało powiedzieć, że ich końca nie widać – podobnie jak walk, które przyjdzie mu jeszcze stoczyć… „Śmierć królów” trzyma czytelnika w ciągłej niepewności. Król powoli umiera, a atmosfera w królestwie jest – no cóż – co najmniej napięta. W tym całym „zamieszaniu” autor rozwija postać Uthreda jeszcze bardziej, nadaje mu odrobinę inne oblicze, które – co tu dużo pisać – jak zawsze zaskakuje. To bohater całkowicie nieprzewidywalny, którego decyzji nie sposób przewidzieć i właśnie za to go (jak i samego autora) uwielbiam. Kocham również kreacje ludzi z krwi i kości, poruszanie prawdziwych problemów zarówno społecznych, jak i politycznych czy religijnych. Cornwell jest niezwykle prawdziwy w swoich powieściach, żaden inny pisarz nie uraczył mnie taką realnością w beletrystyce historycznej. W tym tomie jest znacznie mniej batalistycznej treści, ale autor wynagradza nam to fenomenalnymi intrygami, prosto ze szlacheckich dworów. Jak możecie się domyślić, nie zabrakło tutaj również zwyczajnej codzienności, odrobiny chrystianizacji i innych motywów poruszanych we wcześniejszych tomach. Możecie być jednak pewni, że w „Śmierci królów” nie ma miejsca na nudę – wciąga już od pierwszych stron, gdzie Uthreda atakują wynajęci zabójcy. Oj, dzieje się, naprawdę się dzieje! Aż nie mogę doczekać się kolejnego tomu! Co tu dużo pisać - „Śmierć królów” to kolejna udana część cyklu „Wojny Wikingów”. Bernard Cornwell pisze tak genialnie, że nie sposób nawet skrytykować jego serii, co – już przy szóstym tomie – jest dość zaskakującą sytuacją. Jestem przekonana, że każdy czytelnik pokocha jego książki – za kunsztowny styl prowadzenia opowieści, lekkość opisywania bitew, umiejętność wprowadzania ciekawostek historycznych oraz nieziemskie kreacje bohaterów. Polecam tę serię z całego serducha! I wiem, że po raz kolejny się powtarzam, ale najnowsze wydanie Wydawnictwa Otwartego jest po prostu BOSKIE! <3
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
16-08-2019 o godz 20:23 przez: Dominika Pyza
Wielki król Alfred leży na łożu śmierci. W obliczu jego choroby kraj jest gotowy pogrążyć się w chaosie. Wikingowie wciąż nie zostali ostatecznie pokonani i są stałym zagrożeniem. Uthred musi zrobić wszystko, co w jego mocy, aby królestwo nie rozpadło się bez silnego przywódcy. Seria „Wojny Wikingów” to interpretacja Bernarda Cornwella na temat mrocznych czasów Wielkiej Brytanii. Autor przedstawia heroiczny wiek, w którym odwaga jednej osoby może zmienić wynik całej bitwy. Narracja jest pierwszoosobowa, co oznacza brak opiniotwórczości i dużą dawkę humoru. Przez to dość trudno jest ocenić działania i zachowania głównego bohatera. Uthred przez całą serię jest szorstkim Saksonem, który posłusznie służył swemu królowi, choć nie należał do jego fanów. Nie lubi kościoła i jego pobożnych obyczajów. Jest przywiązany do starych bogów, co pozwala mu na działanie bez skrupułów. Uthred jest osobą sprytną i strategiczną, myślącą o swoich działaniach długoplanowo. Kunszt pisarski autora stale rośnie. Nie mogę powiedzieć, że wszystkie książki serii są na takim samym poziomie, ale forma podania historii jest idealna. Bernard Cornwell potrafi połączyć chwile terroru z fragmentami czystego piękna, gdy opisuje on świat przyrody. A to świadczy o jego niezaprzeczalnym talencie. Te książki są idealne dla tych, którzy są już zmęczeni czytaniem o Tudorach. Jest to doskonała zmiana, porządna odmiana fikcji historycznej, doskonale dopasowana do panujących realiów. Dla miłośników angielskiej historii, bitew czy fikcji historycznej to pozycja obowiązkowa.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
21-06-2019 o godz 17:45 przez: dasia147
Ten tom ma całkiem inny klimat, czym mnie autor zaskoczył bardzo pozytywnie. Strach i niepewność towarzyszą czytelnikowi przez większość książki. Jak teraz potoczą się losy królewskiej rodziny? Kto będzie bronił Wessexu ? Uhtred to już dojrzały w kwiecie wieku mężczyzna, który poprzez doświadczenia wojenne nabył odpowiednich umiejętności i mądrości. Wzbudza lęk, szacunek i sympatię. Dlatego też potrafi on odeprzeć ,, niespodziewane ” ataki i doradzać innym, jak mogą bronić swych dóbr. Z każdym tomem postaci ewaluują, za co kocham tę serię, bo nie jestem w stanie przewidzieć co w danym momencie zaplanuje dany bohater. I tak jak w prawdziwym życiu, zmieniają się ich priorytety. Tutaj każda postać jest inna, za co pokochałam nie tylko ten barwny i krwawy świat ale przede wszystkim są oni ludzcy, prawdziwi. Targają nimi takie same pobudki jak nas. Do tego wszystkiego dodam, ze język jakim posługuje się autor jest lekki i przyjemny. Więc czego można jeszcze oczekiwać, by nazwać tę serię ideałem ? Ja nie wiem. Jak już wspomniałam ten tom różni się od poprzednich. Mamy mniej bitew, a więcej intryg, knowań i politycznych rozgrywek między szlachtą. Jestem oczarowana tą serią i już nie mogę doczekać się kolejnego tomu, bo będzie kipieć w tym garze. Warto sięgnąć po tę serię, bo jest nieprzewidywalna. Bohaterowie są genialnie wykreowani, a historia jest tak fantastyczna i zaskakująca, że niczego tu nie przewidzisz . Gwarantuje Ci, nie odłożysz tego talerzyka, póki nie będzie on pusty. Polecam z całego serca.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
21-06-2019 o godz 17:45 przez: dasia147
Ten tom ma całkiem inny klimat, czym mnie autor zaskoczył bardzo pozytywnie. Strach i niepewność towarzyszą czytelnikowi przez większość książki. Jak teraz potoczą się losy królewskiej rodziny? Kto będzie bronił Wessexu ? Uhtred to już dojrzały w kwiecie wieku mężczyzna, który poprzez doświadczenia wojenne nabył odpowiednich umiejętności i mądrości. Wzbudza lęk, szacunek i sympatię. Dlatego też potrafi on odeprzeć ,, niespodziewane ” ataki i doradzać innym, jak mogą bronić swych dóbr. Z każdym tomem postaci ewaluują, za co kocham tę serię, bo nie jestem w stanie przewidzieć co w danym momencie zaplanuje dany bohater. I tak jak w prawdziwym życiu, zmieniają się ich priorytety. Tutaj każda postać jest inna, za co pokochałam nie tylko ten barwny i krwawy świat ale przede wszystkim są oni ludzcy, prawdziwi. Targają nimi takie same pobudki jak nas. Do tego wszystkiego dodam, ze język jakim posługuje się autor jest lekki i przyjemny. Więc czego można jeszcze oczekiwać, by nazwać tę serię ideałem ? Ja nie wiem. Jak już wspomniałam ten tom różni się od poprzednich. Mamy mniej bitew, a więcej intryg, knowań i politycznych rozgrywek między szlachtą. Jestem oczarowana tą serią i już nie mogę doczekać się kolejnego tomu, bo będzie kipieć w tym garze. Warto sięgnąć po tę serię, bo jest nieprzewidywalna. Bohaterowie są genialnie wykreowani, a historia jest tak fantastyczna i zaskakująca, że niczego tu nie przewidzisz . Gwarantuje Ci, nie odłożysz tego talerzyka, póki nie będzie on pusty. Polecam z całego serca.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji Więcej recenzji
Prezentowane dane dotyczą zamówień dostarczanych i sprzedawanych przez empik.

O autorze: Bernard Cornwell

Bernard Cornwell jest brytyjskim pisarzem mieszkającym na stałe w USA. Urodził się w 1944 roku. Najbardziej znany jako autor thrillerów oraz powieści historycznych. Na koncie ma kilkadziesiąt powieści, spośród których wiele trafiło na międzynarodowe listy bestsellerów. Najbardziej znany jako autor historycznych powieści prezentujących lody Richarda Shape'a, których akcja rozgrywa się w czasach napoleońskich. Pisze również m.in. o wikingach, czy poszukiwaniu Świętego Graala.

Zobacz także

Inne z tego wydawnictwa Too Late
4.7/5
34,57 zł
Megacena
Inne z tego wydawnictwa Ugly Love
4.4/5
35,63 zł
Megacena
Inne z tego wydawnictwa Witaj, piękna
4.3/5
34,88 zł
Megacena
Inne z tego wydawnictwa Confess
4.5/5
36,75 zł
Megacena
Inne z tego wydawnictwa Layla
4.5/5
35,63 zł
Megacena
Inne z tego wydawnictwa Wizjoner
4.7/5
35,63 zł
Megacena
Inne z tego wydawnictwa Maybe Someday
4.5/5
33,74 zł
Megacena
Inne z tego wydawnictwa Chrobot
4.9/5
35,33 zł
Megacena

Klienci, których interesował ten produkt, oglądali też

Podobne do ostatnio oglądanego