Autor: |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Nasza Księgarnia |
Data premiery: | 2014-07-16 |
Seria: | Cztery pory roku |
Liczba stron: | 384 |
Autor: | Zyskowska-Ignaciak Katarzyna |
Każdy sprzedawca w empik.com jest przedsiębiorcą. Wszystkie obowiązki związane z umową sprzedaży ciążą na sprzedawcy.
Masz już ten produkt? Dodaj go do Biblioteki i podziel się jej zawartością ze znajomymi.
Sprawdź jak złożyć zamówienie krok po kroku.
Możesz też zadzwonić pod numer +48 22 462 72 50 nasi konsultanci pomogą Ci złożyć zamówienie.
Wojtek. Robi karierę w niemieckiej korporacji, jest mężem i ojcem coraz rzadziej wracającym do Polski, za to coraz bliżej zaprzyjaźnionym z koleżanką z pracy.
Malina. Żona Wojtka. Z wykształcenia prawniczka, z wyboru pani domu, interesuje się dekoracją wnętrz, czas dzieli między pisanie bloga a zakupy.
Karolina. Przyjaciółka Maliny. Nieco znudzona redaktorka w największym polskim wydawnictwie, wciąż w stanie wolnym.
Daniel. Brat Karoliny. Ambitny młody prawnik, wspólnik w dużej kancelarii, ceni sobie niezobowiązujący seks.
Dagmara. Wydaje debiutancką powieść i idzie na kompromis z własnym talentem.
Konrad. Kochający syn, obowiązkowy pracownik, czuły kochanek, człowiek, który ma wszystko. A może nawet więcej.
Sześć postaci i sześć splecionych z sobą historii. Nikt nie jest tym, kim się wydaje. Katarzyna Zyskowska-Ignaciak wraz ze swoimi bohaterami, zagubionymi trzydziestokilkulatkami, przemierza współczesny świat pozorów.
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
ID produktu: | 1097590186 |
Tytuł: | Nie lubię kotów |
Seria: | Cztery pory roku |
Autor: | Zyskowska-Ignaciak Katarzyna |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Nasza Księgarnia |
Język wydania: | polski |
Język oryginału: | polski |
Liczba stron: | 384 |
Numer wydania: | I |
Data premiery: | 2014-07-16 |
Rok wydania: | 2014 |
Data wydania: | 2014-07-16 |
Forma: | książka |
Okładka: | miękka |
Wymiary produktu [mm]: | 27 x 210 x 137 |
Indeks: | 14890246 |
Podziel się na Facebooku
Właśnie zrecenzowałem Nie lubię kotów
Wojtek. Robi karierę w niemieckiej korporacji, jest mężem i ojcem coraz rzadziej wracającym do Polski, za to coraz bliżej zaprzyjaźnionym z koleżanką z pracy. Malina. Żona Wojtka. Z wykształcenia ...A w gruncie rzeczy wszystkie postaci to nie żadni herosi - to ludzie słabi, z kompleksami, pogubieni między tym, czego żąda od nich świat, a tym, czego naprawdę chcą. To zagubienie narasta, bo nawet jeśli chcieliby coś zmienić, to obawa przed zmianą jest silniejsza. Może i tęsknią do prawdziwie głębokich – a nie płytkich i sztucznie podtrzymywanych – relacji międzyludzkich, ale się ich boją. A lęki te da się przecież łatwo i szybko zagłuszyć: jednorazowym seksem bez zobowiązań, alkoholem, działką narkotyku. Tak jest wygodniej i niewiele to kosztuje, a przede wszystkim nie trzeba ponosić kosztów zaangażowania emocjonalnego - czegoś, czego tak właściwie chyba żadne z nich nie zostało nauczone.
Jako że ostatnio czytałam inną powieść tej pisarki, zrodziły się we mnie daleko idące refleksje. W „Ty jesteś moje imię” pisała o wojnie, o młodych ludziach idących do powstania, którzy chcieli normalnie żyć, bez głodu, trwogi, bez okupacji – chcieli być wolni. Czytając „Nie lubię kotów”, nie mogłam się oprzeć myśli, że owszem, teraz jesteśmy wolni, ale chyba nie o taki rodzaj wolności walczyli nasi przodkowie. Bo czy nie jest tak, że co prawda nikt nam do głowy karabinu nie przystawia, ale dalej tkwimy w pułapce zniewolenia, którą stanowią oczekiwania dzisiejszej rzeczywistości, nie pozwalającej nam być sobą? Musimy kończyć studia, zarabiać i dorabiać się, zakładać rodziny, rodzić dzieci, bo tego się od nas oczekuje. A gdzie w tym wszystkim my? Okazuje się, że do dorosłości, która ma gorzki smak piołunu, nie wszyscy dojrzeli. A pozostając w kręgu skojarzeń historycznych, można również stwierdzić, że konwenanse towarzyszą nam od wieków i już na wieki chyba będą wyznaczać społeczne normy, na które trzeba zważać, by nie pozostać na marginesie.
Nie umiem napisać o tej książce tak, jakbym chciała. W trakcie czytania miliony myśli kłębiły mi się w głowie, szczególnie takich, które teraz trudno przelać na papier i nadać im wyszlifowaną formę. Zyskowska-Ignaciak napisała powieść boleśnie szczerą, bez grama słodyczy. To nielukrowana, a wręcz mocno cierpka, historia o tym, jak chciałoby się uciec od samego siebie, a nie zawsze się da. Pisarka postawiła na brutalność, nawet na dosadność, przez co fabuła zyskała na autentyczności i naturalności. I choć powieść oceniam maksymalnie wysoko, nie powiedziałabym jednak, że należy ona do tych „do podobania się”. Ona może zachwycać formą, stylem, dopracowaniem i zazębianiem się historii, ale już sama treść ma raczej spełniać inną funkcję. Autorka wykorzystała swój zmysł obserwacji, odzierając w ten sposób ze złudzeń, które każą nam wierzyć, że gdy coś zdobędę, osiągnę, to wreszcie będę szczęśliwy. A to nie do końca jest prawda, bo dopóki nie pogodzisz się sam ze sobą, nie wyprostujesz swoich ścieżek, nie rozjaśnisz myśli, to żadne splendory i dobra materialne nie przyniosą ci spełnienia.
Wbrew temu, co twierdził wydawca Dębski, ta książka wywiera wrażenie właśnie dlatego, że jest trudna, bolesna, uwierająca, nawet jeśli nie do końca rozumie się problemy szóstki bohaterów i rozwiązania, jakie wybierają. Zbeletryzowaną biografią Krzysztofa Kamila Baczyńskiego byłam oczarowana, trafiła mnie prosto w serce, natomiast „Nie lubię kotów” zadziwiło mnie swoją oryginalnością i odmiennością. Obydwa utwory dobitnie jednak pokazują, jak wielką skalą możliwości pisarskich dysponuje Katarzyna Zyskowska-Ignaciak. Myślę, że jeszcze nie raz dam się jej zaskoczyć.
Sześć postaci i sześć historii, które przenikają się nawzajem.
Karolina-ukochana córeczka Tadeusza Krenza, sławnego pisarza, który umiera na raka. Kobieta nieszczęśliwie zakochana w Konradzie, zachodzi w ciążę, ale nikomu nic nie mówi. Jest redaktorką naczelną poczytnego pisma. Singielka.
Daniel- brat Karoliny, odniósł zawodowy sukces. Jest cenionym prawnikiem. Drugi zawód- kobieciarz. Drugie życie- facebook. Śmiertelna choroba ojca nie robi na nim wrażenia, zawsze życzył mu śmierci, nigdy nie potrafił sprostać zbyt wygórowanym wymaganiom rodzica, ma mu za złe faworyzowanie siostry.
Konrad- pracuje w wydawnictwie u ojca. Nie może sobie znaleźć miejsca w życiu, a w poszukiwaniu siebie udaje się w podróż. Odskocznią od rzeczywistości są narkotyki, imprezy i dziewczyny, które wskakują mu do łóżka. Jest lubiany, uważany za duszę towarzystwa, zawsze odpicowany, kulturalny, zadbany.
Wojtek i Malina- z pozoru idealne małżeństwo. On, pracując w korporacji, wspina się na kolejne szczeble kariery i aby zapewnić rodzinie godny byt, decyduje się na przyjecie stanowiska w Berlinie. W domu bywa na weekendy. W pracy je firmowe lunche z niemiecką koleżanką. Później zahaczają o hotel.
Malina jest wzorową panią domu oraz przykładną matką. Córka sławnego prawnika, w wolnych chwilach, a ma ich pod dostatkiem, prowadzi bloga, w którym zbudowała sobie alternatywny idealny świat.
I na koniec Dagmara- debiutująca pisarka. Dziewczyna z prowincji, która przyjechała do Warszawy, by się wybić. Udaje jej się, dostaje pracę w agencji reklamowej, ale przez pechowy splot wypadków, traci ją, a na dodatek zachodzi w ciążę.
Samotność, zagubienie, brak oparcia. I schizofrenia. Każda z postaci żyje podwójnym życiem, każda się na to godzi, by żyć na poziomie, trzeba zacisnąć pięści i przeć do przodu po trupach.
Bohaterowie stworzeni przez autorkę to osoby z pogłębionymi portretami psychologicznymi, każdy z nich jest indywidualistą, każdy ma swoją historię i cechy, które go wyróżniają. I choć akcja toczy się w środowisku ludzi zamożnych, wśród wielkich wydawców i prawników, arystokratycznej inteligencji- tak to nazwijmy, do której nie każdy może należeć, to jednak Zyskowska-Ignaciak uświadamia nam, i tu teraz muszę się podeprzeć banałem, choć powieść od banału dzielą lata świetlne - pieniądze szczęścia nie dają.
Z powieści płynie jasny przekaz - sami jesteśmy sobie winni, dając się wciągnąć w konsumpcyjne trybiki. Chcemy więcej, a to z kolei zmusza nas do wzięcia udziału w wyścigu szczurów. Nie mamy czasu na pielęgnowanie więzi rodzinnych, przyjacielskich, wszystko pływa po powierzchni. Stąd coraz częściej mamy poczucie braku tożsamości, osamotnienia, tworzymy własne awatary w sieci, a swoją wartość uzależniamy od ilości lajków na fejsie.
Nie jest to pozytywna diagnoza, czy prawdziwa? Nie wiem, nie obracam się w środowisku tzw. yuppie, nie moje to progi, ale przyznam szczerze, że mnie Zyskowska-Ignasiak przekonuje.