Pierwszy dzień świąt. Friday. Księga 1 (okładka  miękka, wyd. 04.2023)

Święta Bożego Narodzenia dla Friday Fitzhugh nie zapowiadają się najlepiej. Przerwa międzysemestralna zamiast cieszyć, napawa obawą; powrót do rodzinnego Kings Hill wiąże się ze spotkaniem, którego Friday wolałaby uniknąć. Albo i nie. Tęsknota za najlepszym przyjacielem może być trudna. Zwłaszcza, gdy w drogę wchodzą skomplikowane uczucia oraz zależności zawodowe. Friday i Lancelot zajmują się bowiem odkrywaniem tajemnic sielskiego miasteczka. Dwójka nastoletnich detektywów wikła się w całe mnóstwo fantastycznych wypadków; ich poczynania są pełne zagadek, sensacyjnych konspiracji i niebezpieczeństw. Zresztą to ostatnie – niebezpieczeństwo – czai się tuż za rogiem, bo Kings Hill nawiedza coś bardzo, bardzo dziwnego… **** ,,Friday: Pierwszy dzień świąt’’ jest tytułem otwierającym cykl przygód komiksowych postaci, które podczas przeżywania zaskakujących perypetii, będą musiały stawić czoła również swoim osobistym dylematom; losy tego nieprzeciętnego duetu to wierna kalka tego, czego my sami doświadczaliśmy, przekraczając próg dorosłości. Pierwsze trwałe przyjaźnie, pierwsze poważne związki, pierwsze zauroczenia, miłości, zawody, rozstania… Trójka artystów – Ed Brubaker, Marcos Martin, Muntsa Vicente – zdają się całkiem dobrze rozumieć wszystkie te przeciwności. Pod płaszczykiem nieco naiwnej fabułki i angażującej akcji, umieścili prostą opowieść o wchodzeniu w nowy etap; opowieść uniwersalną, znaną każdemu z nas; opowieść o byciu młodym, niepewnym, trochę zagubionym i… zakochanym. Ed Brubaker udźwignął temat. Scenariusz owszem, przemyca cenne wartości, porusza istotne problemy, lecz wypada przy tym wiarygodnie i naturalnie. Brak patetycznych kwestii, dramatycznych scen czy przereklamowanych haseł, które - umówmy się – łatwo w podobną historię wrzucić, stwarza jej nowy, unikatowy wydźwięk. Relacja Lancelota i Friday nie jest relacją stricte miłosną; choć na wątku romantycznym w sporej mierze bazuje, to jednak nadal ucieka się do innych, niemniej interesujących motywów: motywu przyjaźni, beztroskiego dzieciństwa, trudów związanych z dojrzewaniem, wreszcie – podążania tropem fascynujących tajemnic. ,,Friday…’’ udanie łączy elementy typowej powieści detektywistycznej wraz z powieścią młodzieżową. Podana w absolutnie lekki i bezpretensjonalny sposób, stanowi zapowiedź iście smakowitej przygody. Całości dopełniają wyjątkowe prace Martina i Vicente. Pozornie niedbała czarna kreska, wzbogacona o wyraziste barwy, doskonale koresponduje z ogólnym klimatem komiksu. Kolorowe plansze, szczegółowe pociągnięcia linii, ilustracje utrzymane w duchu klasycznych rysunków z lat 80./90., zdecydowanie nadają charakteru historii Brubakera. Jest mrocznie, ciut gotycko i… baaardzo nostalgicznie. Ten tytuł z pewnością przywiedzie Wam na myśl niejedną kultową pozycję.

Friday zadebiutował na rynku z dużym rozgłosem i oczekiwaniami. Czy podołał i okazał się prawdziwym hitem? W pierwszej części komiksu young adult, który powstał dzięki pracy cenionych twórców — Eda Brubakera i Marcosa Martína, poznajemy Friday Fitzhugh, młodą panią detektyw, która w swoim rodzinnym miasteczku staje w obliczu tajemnic o charakterze okultystycznym. Jednocześnie musi zmierzyć się z typowymi dla nastolatków wyzwaniami dorastania. Samo imię głównej bohaterki od razu skojarzyło mi się z popularną w ostatnim czasie Wednesday. Po ogromnym sukcesie serialu spodziewałam się, że firmy będą chciały skorzystać na tej okazji i podczepić się pod to uwielbiane uniwersum. Widząc komiks Friday, pomyślałam, że historia będzie nawiązywać do tej produkcji, tylko zostanie rozegrana w innym okresie czasu. Jednak po zapoznaniu się z opisem, już byłam w stanie stwierdzić, że nie będzie tu tylko jednego nawiązania. Widziałam odniesienia do Stranger Things jak i The Chilling Adventures of Sabrina. Niektóre sceny w komiksie zawierały przekleństwa. Sprawiało to wrażenie, że te momenty były sztuczne i nienaturalne. Wydaje mi się, że autorzy starali się stworzyć autentyczne reakcje bohaterów, którzy nie boją się wyrazić emocji poprzez użycie nieodpowiednich słów. Jak najbardziej rozumiem zamysł, ale wykonanie już do mnie nie przemawia. Warto także poruszyć temat kreski. Wiem, że ma ona wielu swoich zwolenników. Przyznaję, otoczenie jak i kolorystyka naprawdę zostały wykonane starannie i oddawały klimat historii. Ale sposób rysowania postaci… Niestety totalnie się zawiodłam. Zupełnie nie mój styl. Miałam wrażenie, jakby postacie miały kwadratowe twarze, co negatywnie wpływało u mnie na ich ocenę. Podsumowując, komiks Friday posiada wiele mocnych stron, takich jak wciągająca fabuła. Nawet pomimo paru wad, uważam, że miło spędziłam czas przy tej historii i mogę stwierdzić, że wielbiciele zagadek i klimatów okultystycznych będą się dobrze bawić. Więcej na: CzasoStrefa

Nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam jakikolwiek komiks, ale po lekturze „Friday” zdałam sobie sprawę, że muszę zacząć częściej je czytać, ponieważ bawiłam się przy nim przednio! Sama historia jest absolutnie genialna, utrzymana w klimacie lat 70, które nadają całej historii niezwykły wyraz. Opowiada o Friday, która przez całe dzieciństwo wraz z przyjacielem przeżywała niesamowite przygody na rozwiązywaniu tajemniczych zagadek. Jednak w pewnym momencie wyjeżdża na studia i kontakt między nią a Lancelotem urywa się na ten czas. Jej wyjazd poprzedza niezwykle dziwne zdarzenie, które nie może wyjść jej z głowy. Kiedy wraca na święta, miasteczko Kings Hill ponownie funduje jej dziwaczne oraz niestety okropne przygody… Bardzo polubiłam się z Friday, która daje mi trochę vibe Enoli Holmes, ale w trochę bardziej „burzliwy” sposób. Nastomiast Lancelot to urodzony Sherlock Holmes. Jednym słowem duet tych dwojga jest absolutnie wyjątkowy i warty poznania. Nie mogę doczekać sie kolejnego tomu, bo zakończenie dosłownie wgniotło mnie w fotel. Nie wierze, że teraz muszę czekać żeby dowiedzieć się co było dalej. Tak dużo pytań a tak mało odpowiedzi. Sam komiks pod względem graficznym jest absolutnie genialny. Namalowany przepiękną kreską. Czytając go czułam się jakbym sama przeniosła się do akcji książki i patrzyła na wszystko z wyjątkowo głębokiego fotela w pokoju w stylu retro. Jeżeli lubicie historie, które oddają ducha lat 70, Stranger Things czy Sherlocka Holemsa to koniecznie musicie sięgnąć po ten tytuł. Gwartauje, że nie będziecie żałować. Mam nadzieję, że również polubicie Friday tak bardzo jak ja i będziecie razem ze mną wyczekiwać jej dalszych przygód.

Główna bohaterka tego komiksu nie jest może Wednesday Addams, ale jest Friday Fitzhugh i to w zupełności jej wystarcza. "Friday" ma vibe najpopularniejszych netflixowych seriali ostatnich lat, jakich jak Stranger Things czy wspomniana już Wednesday. Grupka dzieciaków z małego miasteczka odkrywa istnienie nadprzyrodzonych mocy, a przy okazji zmaga się z problemami dorastania. Niby znajome, niby oklepane, ale ciągle działa - i to bardzo dobrze! Friday i Lance od dziecka byli nierozłączni - i niezastąpieni w rozwiązywaniu kryminalnych zagadek. Jednak wiele się zmieniło tuż przed wyjazdem dziewczyny do college'u. Co więc się wydarzy, gdy Friday wróci na święta do domu? Co ukrywa Lance? I co wspólnego z rzeczywistością ma sen dziewczyny? Klimat "Friday" jest absolutnie świetny, a fabuła zaskakująca. Uwielbiam bohaterów oraz relację pomiędzy nimi - młodzieńczą niepewność, napięcie, ale także niewinność. Friday i Lance są wspaniali jako duet, więc jest mi niesamowicie przykro... no, stop, więcej nie powiem. Musicie przeczytać, żeby dowiedzieć się, dlaczego mi przykro. Spójrzcie też na kreskę, którą pokazuję na kolejnych fotkach - jest ładna, ale sama w sobie nie zachwyca. Jednak w połączeniu z fabułą tworzy doskonały i bardzo klimatyczny duet - idealny dla tej historii. Bez wahania mogę powiedzieć, że jest to jeden z najciekawszych komiksów, jakie ostatnio czytałam - i jeśli kolejne tomy będą równie dobre, to cała seria wskoczy do grona moich ulubieńców.

Powrót do domu. Friday Fitzhugh powraca do domu na święta. Kiedyś rozwiązywała w rodzinnym miasteczku zagadki i tajemnice wraz z najlepszym przyjacielem. Po wyjeździe do college'u kontakt się jednak urwał, a Lance odszedł w zapomnienie. Okazuje się jednak, iż dawny przyjaciel wciąż stara się rozwikłać sekrety otaczające mieszkańców. Święta to wyjątkowy czas, lecz Friday zostanie zmuszona do walki o zachowanie życia... Uwielbiam historie z zagadkami czy sekretami w tle, dlatego wizja lektury Friday. Pierwszy dzień świąt niezwykle mnie podekscytowała. Chciałam dowiedzieć się, co takiego przygotowali dla fanów Ed Brubaker, Marcos Martin oraz Muntsą Vicente. Opowieść Friday przenosi czytelników do małego miasteczka i prezentuje mroczny, dość niepokojący świąteczny klimat. Śledztwo czas rozpocząć! Friday. Pierwszy dzień świąt to niesamowicie wciągająca przygoda o dziewczynie próbującej rozwiązać tajemnice i sekrety małego miasteczka. Ed Brubaker, Marcos Martin oraz Muntsa Vicente obiecują mroczną i niezwykle klimatyczną opowieść, o której nie można zapomnieć nawet na krótką chwilę. Wielbiciele zagadek oraz kryminalnych motywów mogą śmiało sięgnąć po ten komiks. Czy jesteście gotowi dołączyć do nieustraszonych Friday i Lance'a? Pełna recenzja: @paradisewithbooks

Jeśli lubicie połączenie klimatów detektywistycznych, elementów fantasy oraz historię o dojrzewających młodych ludziach i ich problemach to trafiliście we właściwe miejsce!👀 "Friday" to niezwykle wciągająca, wybudzająca w nas nutę sentymentu, a jednocześnie tajemnicza i nieodgadniona historia pewnej młodej dziewczyny i utalentowanego detektywa.🔍🔍🔍 Co ich łączy? Jak się poznali i czemu ich relacja nie jest taka jak dawniej? No i w końcu co tu się właściwie odwaliło, gdy bohaterowie odnaleźli oszalałego złodzieja? Przekonajcie się sami?

(@CzytelniaEmily) Poznajcie Friday i Lance’a! Niezastąpiony duet detektywów, którym nie straszne są legendy i sekrety małego Kings Hill, za to boją się niezrozumiałych uczuć do siebie. Świetny klimat i niezapomniani bohaterowie gwarantują najlepszy czas 🫶🏻