Byrklymyny Trio to trzech wybitnych muzyków: dziś być może jeden z najwybitniejszych europejskich skrzypków jazzowych, Henryk Gembalski, grający na basie Wojciech Zduniak, oraz na perkusji jego brat, już niestety nieżyjący, Michał Zduniak. Choćby ze względu na pamięć po owym wybitnym muzyku, „Opera in Heaven” to pozycja historyczna.
Nagrania znajdujące się na tej płycie, choć zarejestrowane jeszcze w kwietniu 2005 roku, dopiero dziś trafiają do rąk miłośników jazzu w formie płytowej. Byrklymyny Trio, mimo bardzo egzotycznie brzmiącej nazwy, gra muzykę z jednej strony, owszem, niezwykle nowoczesną i z pewnością oryginalną, z drugiej jednak pozostającej w czymś, co z czystym sumieniem możemy nazwać szerokim nurtem współczesnego jazzu. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że jest to muzyka, która, gdyby ją wyczyścić z niezwykle pięknego w tym wypadku „brudu”, z pełnym sukcesem mogłaby uzupełnić kolekcję ECM Manfreda Eichera.
Przed nami muzyka niezwykła, nieporównywalna z niczym innym, może dlatego, że polska w sposób, na jaki miłośnicy jazzu czekali całe długie lata i wreszcie się doczekali.
(…)Jeśli coś nazywa się opera i brzmi jak opera, to jest to opera. Ta opera jest w trzech aktach z uwerturą i epilogiem. Kurtyna otwiera się na M.C. Pizzicato, który przedstawia osoby dramatu, pojedynczo, w parach i trójkątach, wiele w maskach, a co najmniej jedna to na bank przebrany za damę smok. Dalej wielka aria bohatera w masce Gitarzysty Pata w kwintecie z dwoma klawiaturami. Kurtyna. Akt drugi, w krainie smyczków, dość górzystej. Popis skrzypka Harnasia, perskie oko na koniec. Akt trzeci: zachód słońca nad jeziorem Psychedelic z kwartetem smyczkowym, jak się potem okaże, czarownic. Pojawia się Skrzypek i raz jeszcze walczy w wielkim stylu, chyba o względy Wampa Smoka. Jednak smocza natura bierze górę i Wamp Smok dołącza do czarownic, które odrzucają smyczki, zrzucają fraki, dosiadają mioteł i odlatują. Grand finale dźwięków tajemniczych pod dyrekcją Wielkiego Omama Alegorii. Epilog: Obcy Nostromo oddalają się równie złowieszczo, jak pojawili się w uwerturze. Nie wygląda wszakże na to, aby oddalili się na dobre. Trudno oprzeć się wrażeniu, że ta dramatyczna intryga jeszcze nie dobiegła końca, że ciąg dalszy nastąpi w kolejnych odcinkach.
Aż wreszcie nastąpił. Nagrane tu trio to wariant z innym basistą, Wojtkiem Zduniakiem zamiast Krzysztofa Majchrzaka, Tria Labirynt, które działało od roku 1994 i wydało cztery albumy: jeden we własnym składzie „Ethnic” (Polonia Records, 1999) i trzy z udziałem saksofonisty Toma Bergerona i innych „Labirynt”, „Exit” i „Motion Tissue” (Teal Creek Music 1998, 2004, 2007). Trio Labirynt zeszło ze sceny wraz z nieodżałowanej pamięci Michałem Zduniakiem w r. 2009, ale po trzech latach powróciło, z wielkim Calvinem Westonem na bębnach, pod firmą „Magic Hands”. Pod takim właśnie tytułem, właśnie teraz, wiosną 2014 roku, wydało swój pierwszy album. Ta opera trwa nadal, bawcie się na niej dobrze. (Tomasz Tłuczkiewicz)
Muzycy:
Henryk Gembalski – violin
Wojciech Zduniak – bass
Michał Zduniak - drums
ocen
Podziel się na Facebooku
Właśnie zrecenzowałem Opera In Heaven
Byrklymyny Trio to trzech wybitnych muzyków: dziś być może jeden z najwybitniejszych europejskich skrzypków jazzowych, Henryk Gembalski, grający na basie Wojciech Zduniak, oraz na perkusji jego brat,