Legenda polskiej sceny muzycznej powraca! Po latach oczekiwań fanów - ponownie w sprzedaży jedna z najbardziej klasycznych pozycji muzyki metalowej!
"Oddech wymarłych światów" to reedycja drugiej studyjnej po "666" i jej anglojęzycznej wersji "Metal and Helll" płyty Kata, która pierwotnie wydana została w 1988 roku. Album uznany został w licznych podsumowaniach jako jedna z najlepszych płyt w historii polskiej muzyki metalowej. Reedycja wierna jest swojemu oryginałowi i wydana zostanie z najwyższą dbałością o każdy szczegół. Polecamy!
Płyta wydana w klasycznym plastikowym opakowaniu typu "jewel case"!
Podziel się na Facebooku
Właśnie zrecenzowałem Oddech wymarłych światów (Reedycja)
Legenda polskiej sceny muzycznej powraca! Po latach oczekiwań fanów - ponownie w sprzedaży jedna z najbardziej klasycznych pozycji muzyki metalowej! "Oddech wymarłych światów" to reedycja drugiej ...Płyta na samym początku na kompakcie została wypuszczona przez Silton&Stapis, kolejna wersja to nielegalny bootleg MMP z 1994 roku, następna to (w bardzo małym nakładzie - strasznie szybko znikła wtedy ze sklepów) reedycja Silverton z 1996 roku… Mystic nie miał do tej płyty praw autorskich, ponieważ Kat procesował się w latach milenijnych z Dziubą, dlatego też ten album nie ukazał się w formie digipacku, tak jak reszta płyt (oprócz CD „Szydercze Zwierciadło” i koncertów „38 Minutes Of Life” & „Jarocin Live”).
Dziuba i Kat Sp. Zoo się w końcu dogadali i w 2006 roku na rynku pojawił się digipack sygnowany logo MMP, a że płyta kultowa i również szybko znikła, dotłoczyli jeszcze (jak dla mnie) totalnienieudaną wersję w plastikowym pudełku… Tym razem MMP jednak bardziej się postarał i wydał kolejną już reedycję tego niszczącego dzieła.
A co kryje się za tym paskudnym „Oddechem”? Porywający i kruszący każde twarde tworzywo thrash metal. Płytę rozpoczyna „Porwany Obłędem”, jeden z najbardziej odjechanych utworów na płycie. Jak zwykle niesamowity tekst, kompozycja. Kat poszedł instrumentalnie na tym albumie o całe lata świetlne do przodu.
Płyta brzmi troszkę sterylnie, ale to głównie za sprawą edycji bębnów. Jednak w niczym to nie przeszkadza! Tak jak w przypadku tego zespołu, nie ma się żywcem do czego przyczepić. Geniusz, geniusz i jeszcze raz geniusz!
Drugi w kolejności to rewelacyjny „Śpisz Jak Kamień”… Uwielbiam ten fragment: „Jest noc, idziesz po bruku duszy swej w głąb mar, oplutych szczątków mogił. Śpisz jak kamień, pod klasztorami klątw…”. Jest to najwolniejsza kompozycja na płycie. Kat w każdym utworze bawi się różnym rodzajem temp. Raz gra bardzo szybko, by nagle drastycznie zwolnić, wprowadzić jakiś akustyczny przerywnik, później znowu nieco przyspieszyć lub wystrzelić dwoma centralkami jak karabin maszynowy.
Myślę, że to na tej płycie już całkowicie wykrystalizował się styl tej grupy. Najważniejszy trzon zespołu: Luczyk, Kostrzewski i Loth, potrafili komponować nieszablonowe i piękne dźwięki, a gdy dołączyli do nich Regulski i Oset, Kat stał się jeszcze bardziej śmiercionośny. Wypluł wtedy ze swego wnętrza istotę niedorozwiniętą, pokraczną - określaną później mianem bękarta…
Co to dużo mówić - świetne riffy, świetna linia melodyczna wokalu, niesamowite teksty, a do tego sama płyta bardzo dobrze wydana.
Polecam!!!