Dzień wagarowicza (okładka  miękka, wyd. 06.2020)

Wszystkie formaty i wydania (3): Cena:

Każdy sprzedawca w empik.com jest przedsiębiorcą. Wszystkie obowiązki związane z umową sprzedaży ciążą na sprzedawcy.

Potrzebujesz pomocy w zamówieniu?

Zadzwoń

Dostępny w salonie empik

Dodaj do listy Moja biblioteka

Masz już ten produkt? Dodaj go do Biblioteki i podziel się jej zawartością ze znajomymi.

Może Cię zainteresować

Raz, dwa, trzy, w lesie zginiesz ty...

Chciał uciec i się ukryć, ale od zabijania nie ma ucieczki.

Dla byłego lekarza Armii Krajowej gęste mazurskie lasy są idealnym miejscem, aby nie rzucać się zanadto w oczy władzom nowej, komunistycznej Polski.

Mazury to też nowa ziemia obiecana dla polskich osadników. Pierwsi z nich zaczynają się osiedlać. Jednak coś wywołuje w nich ciągły lęk. COŚ niezwykle silnego i okrutnego rozszarpuje w puszczy kolejne ofiary…

Tymczasem w Moskwie referat Nikity Chruszczowa ujawnia bezmiar zbrodni Stalina. Zszokowany Bolesław Bierut umiera na miejscu. W Warszawie rozpoczyna się gra o władzę między „betonem partyjnym" a zwolennikami reform.

To wszystko jednak mało interesuje Ingę Ochab, córkę najważniejszego człowieka w państwie. Nastolatka wraz z przyjaciółmi planuje szalony wyjazd nad jezioro Śniardwy, aby uczcić Dzień Wagarowicza.

Wilkołaki czy „ruskie” z pobliskiej tajnej bazy? Kto jest sprawcą krwawej masakry w mazurskich lasach? Tylko wyklęty Roman „Trop” Kielecki wie, że prawda jest jeszcze bardziej przerażająca. Aby ratować bananową komunistyczną młodzież, dzieci znienawidzonych wrogów, będzie musiał sobie przypomnieć wszystko, co wie o zabijaniu…

Powyższy opis pochodzi od wydawcy.

ID produktu: 1241015354
Tytuł: Dzień wagarowicza
Autor: Ziębiński Robert
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Język wydania: polski
Język oryginału: polski
Liczba stron: 232
Numer wydania: I
Data premiery: 2020-06-16
Data wydania: 2020-06-16
Forma: książka
Okładka: miękka
Wymiary produktu [mm]: 196 x 27 x 129
Indeks: 34977170
średnia 4,5
5
43
4
12
3
7
2
2
1
0
Oceń:
Dodając recenzję produktu, akceptujesz nasz Regulamin.
31 recenzji
Kolejność wyświetlania:
Od najbardziej wartościowych
Od najbardziej wartościowych
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najpopularniejszych
Od najwyższej oceny
Od najniższej oceny
3/5
27-10-2020 o godz 20:00 przez: DziwakLiteracki | Zweryfikowany zakup
Będąc zwolenniczką umiaru oraz zdrowego podejścia do czytelnictwa nie mogę zignorować istnienia literatury ‘mniej poważnej’. W przerwie od wertowania opasłych tomiszczy lubię wrzucić na ruszt coś typowo rozrywkowego. Lekka, nieprzesadnie odmóżdżająca historia nigdy mi jeszcze nie zaszkodziła, raczej odwrotnie – relaksowała, odprężała, często poprawiała humor. I właśnie z tych powodów zdecydowałam się sięgnąć po najnowszą powieść Roberta Ziębińskiego. ,,Dzień wagarowicza’’ szybko wylądował na moim regale. Jest marzec 1956 roku. Umiera Bierut, kraj na moment wstrzymuje oddech, a wraz z nim córka wysoko postawionego polityka komunistycznego. Śmierć byłego prezydenta RP spektakularnie przekreśla dotychczasowe plany Ingi - wiosenny wyjazd nad jezioro Śniardwy w towarzystwie znajomych. Nastolatka pogodzona z takim zwrotem akcji nawet nie podejrzewa, że dla Edwarda Ochaba umieszczenie córki na odludnej wsi będzie idealnym rozwiązaniem części kłopotów. Podekscytowana Inga wraz z paczką znajomych rusza na podbój Mazur. Niestety, piękne okolice kryją w sobie makabryczne zbrodnie. Slasherowy szał ominął Polskę. Patrząc na to z perspektywy czasu trzeba przyznać, że mamy czego żałować. W Stanach Zjednoczonych lata 80 były złotym okresem dla horrorowej kinematografii, bo właśnie wtedy narodziły się takie hity jak ,,Piątek, trzynastego’’, ,,Bal maturalny’’, ,,Koszmar z ulicy wiązów’’, ,,Prima aprilis’’ oraz wiele, wiele innych. Dynamiczna akcja, odpowiednio budowane napięcie, krwawe sceny, a także tragiczny finał zawsze przyciągały mnóstwo widzów. Jednak dla Polaków był to czas przemian i nic dziwnego, że obok kinowej makabry przeszliśmy niemalże obojętnie. Jedną z osób, która zapragnęła przywołać klimat tamtych czasów jest Robert Ziębiński. Aby zrekompensować rodakom ‘utracone’ lata, stworzył coś, co łączy w sobie klasyczny slasher z polską rzeczywistością. W efekcie Ziębiński w ogóle nie odszedł od schematu cechującego ów gatunek, raczej przeciwnie – maksymalnie go uwypuklił, a do głównego wątku dodał mnóstwo elementów nadających całości oryginalności i nietuzinkowości. Dlatego ,,Dzień wagarowicza’’ to nie tylko powolne, konsekwentne i makabryczne eliminowanie bohaterów, ale to również komunistyczna rzeczywistość, eksperymenty, spiski czy polityczne zagrywki. Szybko więc okazuje się, że czas oraz umiejscowienie akcji były strzałem w dziesiątkę. A ponadto książka jest bardzo przyjemnym czytadłem. Napisana lekkim, przystępnym językiem szybko przekonuje do siebie czytelnika. Odpowiednie tempo, wciągająca fabuła, dwójka przyzwoicie nakreślonych bohaterów oraz horrorowe smaczki, to dodatkowe uatrakcyjnienie tej lektury. W przypadku ,,Dnia wagarowicza’’ nie ma mowy o nudzie. Idealna pozycja na długie jesienne wieczory i.. poprawę humoru. Zapewniam Was, że literatura ‘mniej poważna’ potrafi wyleczyć z wszelkich bolączek czytelniczych.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
18-07-2020 o godz 08:48 przez: Magdalena Mierzynska | Zweryfikowany zakup
💬Raz, dwa, trzy w lesie zginiesz ty... 💬 Pierwsze moje spotkanie z tym autorem i napewno nie ostatnie. Osadzenie fabuły w komunistycznej Polsce już mnie przekonało. Do tego Mazury i czego chcieć więcej. Zaliczona jest do kategorii horror czego początkowo nie zauważyłam. Jednak im dalej w las tym robiło się coraz bardziej mrocznie. Autor tak skonstruował fabułę, że nie da się tak poprostu odłożyć książki. Musisz czytać i czytać. Są szybkie zwroty akcji, przerażająca historia i oni młodzi i niczego nie świadomi. Wypaczeni psychicznie ludzie, spaczone myśli i bum tragedia gotowa. ------ Na mazurskiej wsi giną ludzie w sposób bliżej nie wyjaśniony. Ofiary odnalezione wyglądają co najmniej dziwnie. Jakby nie zrobił tego człowiek. Tymczasem w Rosji zostaje ujawniony bezmiar zbrodni Stalina. Zszokowany Bierut umiera na miejscu. Toczą się potyczki polityczne. To wszystko nie ma znaczenia dla młodej Ingi, córki najważniejszego człowieka w kraju. Mimo wszystko wyjeżdża na Mazury z przyjaciółmi. --------- Kto jest sprawcą tych zbrodni? Czy były wojskowy jest w stanie pomóc młodym? Czy przeżyją swój dzień wagarowicza? Jak daleko jest w stanie posunąć się człowiek w swoim szaleństwie. Polecam
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
2/5
01-02-2022 o godz 13:32 przez: Agatka | Zweryfikowany zakup
Zapowiadało się dobrze mocno, niestety ta moc w trakcie gdzieś uleciała. "Dzień wagarowicza" skusił mnie ciekawym opisem i dobrymi opiniami i przyznam, że pomysł na książkę był świetny. Zapomniana wioseczka w mazurskich lasach, rosyjskie laboratorium i grupa młodzieży o wysoko postawionych rodzicach. Jeśli paru ludzi zniknie z wioski nikt nie zauważy, ale co z tą ważną młodzieżą. Zniknięcia mają związek z tym rosyjskim laboratorium, w którym eksperymenty wyrwały się spod kontroli samym laborantom. Brzmi fajnie, prawda? Niestety według mnie autor wpadł na fajny pomysł na książkę, ale pisanie go znudziło. Pierwszy raz muszę przyznać, że trup ściele się za często i za gęsto. Nie zdążymy się rozczytać i rozsmakować w historii, a tu już prawie wszyscy wymordowani i koniec historii. Poza tym niekonsekwencja autora- mamy trupa z wyrwanym kręgosłupem, ale po paru zdaniach bohater patrzy na jego odsłonięty kręgosłup... Gdyby potencjał historii został do końca wykorzystany, książka mogła by być dwa razy grubsza i ciekawszą, a tak mamy fajny początek, a potem szybko i łatwo do celu..
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
28-04-2021 o godz 12:22 przez: Anonim | Zweryfikowany zakup
Naprawdę super. Ja ogółem bardzo boję się horrorów i ich nie oglądam ani nie czytam, ale dla mnie nie było to jakoś bardzo straszne. Były momenty starszne to fakt, tak gdzieś od połowy. Ale wtedy poprostu nie czytałam w nocy i było dobrze. Podsumowując POLECAM mega było
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
14-07-2020 o godz 09:22 przez: Anonim | Zweryfikowany zakup
Dla mnie to takie 4.5. Książka była przyjemna i dobrze mi się ją czytało. W samej akcji nie było zbyt wielu strasznych rzeczy, a najlepsza akcja zaczyna się od połowy książki. Ja jednak polubiłam autora i mogę polecić tą książkę
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
27-07-2020 o godz 20:16 przez: tsunami | Zweryfikowany zakup
Bardzo dobry horror. Pierwszy raz spotkałam się z tym autorem i mam nadzieję nie po raz ostatni. W nocy miałam koszmary , czyli treść naprawdę inspirująca. Polecam gorąco.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
03-10-2021 o godz 16:17 przez: Pawel Handzelewicz | Zweryfikowany zakup
Dobry polski horror klasy b, klimat filmów amerykańskich grupka znajomych las, i tajemnicze coś. Polecam
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
22-10-2020 o godz 11:44 przez: siesio24 | Zweryfikowany zakup
Dobra książka.Nawet wciąga.Zakończenie mi się podobało.Polecam. :-)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
27-04-2024 o godz 16:04 przez: Julia | Zweryfikowany zakup
Super książka, autor ma kolejną mega książkę. Polecam serdecznie
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
19-06-2020 o godz 11:09 przez: GrublukTheGrim
Lubicie straszne historie? Ja też! A najbardziej przemawiają do mnie te nasze, rodzime, osadzone w dowolnym czasie lub miejscu. To właśnie dlatego tak mocno zachwycam się ostatnimi książkami Artura Urbanowicza i Pawła Majki, co jakiś czas wypatrując tytułu, który w podobny sposób zawładnąłby moją wyobraźnią. Widząc zapowiedź nowej powieści Roberta Ziębińskiego, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że może być to coś w tak cenionym przeze mnie stylu. Już sam tytuł mocno działał na wyobraźnię, kojarząc się z licznymi filmowymi slasherami, a obietnica zawarta na tylnej stronie okładki zwiastowała podróż do odległych, komunistycznych czasów Polski Ludowej. Korzystając z uprzejmości wydawcy, na kilka dni przed premierą zagłębiłem się w świat wykreowany na stronach Dnia Wagarowicza, aby już dziś móc opisać swoje wrażenia. No i ostatecznie potwierdzić, czy powyższy tytuł jest wart ogólnego zainteresowania. Ziębiński zabiera nas w nieco nostalgiczną podróż do dość już odległego 1956 roku, wprost na gęsto zalesione Mazury. To właśnie tu, w partyjnym ośrodku wraz z grupą najbliższych przyjaciół zechce spędzić czas Inga Ochab, córka jednego z najważniejszych ludzi w kraju. Nic dziwnego, młodzi zawsze chcą się bawić, a że za chwilę zacznie się wiosna, okazja do uczczenia święta wszystkich uczniów jest wprost nie do odpuszczenia. W lasach okalających jezioro Śniardwy od wielu lat ukrywa się niejaki "Trop", czyli Roman Kielecki, niegdysiejszy lekarz służący podczas II Wojny Światowej w szeregach Armii Krajowej. To właśnie on pierwszy trafia na ślady czegoś nieludzkiego, co brutalnie zabija jego dwa wierzchowce, następnie rozszarpując wracającego do domu mieszkańca pobliskiej miejscowości. Kim lub czym może być okrutny napastnik? Zmęczony ukrywaniem się i odwieczną walką Roman nawet nie podejrzewa, że wszystko czego dotychczas doświadczył wkrótce zblednie w obliczu zagrożenia, z którym przyjdzie mu walczyć. Czy tego chce czy nie, starcie z mrocznymi siłami przybliży go do celu, który obrał sobie już dawno temu. Tytuł Dzień Wagarowicza nawiązuje i reklamowany jest jako powieść grozy typu slasher. Nie mogę zgodzić się z tym do końca. Choć powieść wykorzystuje wiele z podstawowych elementów występujących we wspomnianym gatunku, nie zawiera jednego dość istotnego składnika. Nikt nie gania po mazurskich lasach z kosą czy nożem, które zazwyczaj są głównymi narzędziami zbrodni w filmach grozy. Nazwałbym więc powieść Ziębińskiego horrorem z elementami slashera. Drobny szczegół, lecz wymagający szybkiego wyjaśnienia. Jest tu za to wiele innych interesujących detali. Autor konstruuje treść książki tak, aby opowiedzieć historię wielu bohaterów. Z jednej strony mamy Romana i jego ciężkie problemy z przeszłością, z drugiej nastoletnią Ingę i grupę jej rozbrykanych znajomych, ale oprócz nich zyskujemy możliwość zaznajomienia z wieloma interesującymi postaciami drugoplanowymi. Do tej grupy należą okoliczni mieszkańcy oraz pewna grupa naukowców, wykonująca tajemnicze i cokolwiek złowrogie doświadczenia. Oczywistym jest, że przy takiej liczbie bohaterów trup będzie ścielił się gęsto i faktycznie w Dniu Wagarowicza wypadki działają w ten sposób. Opisy rzezi są często brutalne, choć nie wychodzą przesadnie poza to, co każdy szanujący się fan horroru mógł już kiedyś przeczytać. Autor umiejętnie buduje napięcie, prowadząc akcję tak, aby ani na chwilę nie opuściło nas uczucie niepewności. Zyskuje na tym także fascynacja ze stopniowego odkrywania zagadki. Choć powieść jest dość krótka, Ziębiński znajduje czas aby starannie przedstawić wszystkie wątki i pomysły. Sporo dowiadujemy się o poszczególnych postaciach (nawet tych mniej istotnych), tajemnica potworów grasujących w lesie dawkowana jest z odpowiednim wyczuciem, a lekkie pióro autora sprawia, że łatwo jest utożsamić się czytelnikowi z głównymi postaciami (nawet z dzieciakami, które w tym gatunku pełnią często funkcję mięsa armatniego). Jakby tego było mało, w finale powieści zyskujemy okazję na spojrzenie na całą sytuację oczami bestii. Więcej nie zdradzę, warto dotrzeć do tego miejsca samemu. Oprócz wątku grozy, dość ważna pozostaje w Dniu Wagarowicza kwestia ówczesnej sytuacji w kraju. To w końcu realia, w jakich autor uknuł całą fabułę, toteż oczywistym jest, że ta kwestia powinna odgrywać niemałą rolę. Ma to duże znaczenie nie tylko w opisywaniu wydarzeń czy motywacji najważniejszych bohaterów, ale również przy prezentacji ciekawego zwrotu akcji, który następuje kilkadziesiąt stron przed finałem. Jest to na tyle dobre, że skłania czytelnika do zgłębienia historycznych faktów, o których często wspomina książka (ja bynajmniej tak zrobiłem). Wskazując ewentualne minusy powieści, zwróciłbym uwagę na zbytni pospiech w samym finale historii. Sprawia on wrażenie, jakby Ziębiński chciał nazbyt szybko pozamykać wszystkie wątki i oddać książkę do druku. Najbardziej ucierpiało na tym ostateczne starcie z monstrum, które w moim mniemaniu mogłoby być bardziej rozbudowane pod względem fabularnym.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
10-07-2020 o godz 11:31 przez: Radosław
Gęsty mroczny las, skrywający „coś” łaknącego krwi, dom na uboczu i grupka nastolatków, którzy jedyne, o czym myślą to dobra zabawa. Brzmi to znajomo? Gdyby owymi nastoletnimi bohaterami byli potomkowie Wujka Sama, a sama akcja działa się gdzieś w pobliżu jeziora Kryształowego, można byłoby śmiało powiedzieć – kolejny amerykański slasher. Tutaj jednak fabuła jest o wiele ciekawsza, niż może się to wydawać na pierwszy rzut oka. Zresztą już sam początek książki i dedykacja autora dla George’a A. Romero, zwiastuje coś naprawdę dobrego. Akcja powieści przenosi czytelnika do roku 1956 roku, a jeszcze dokładniej rzecz ujmując do marca. To właśnie wtedy Bolesław Bierut, przebywając w Moskwie na zaproszenie tamtejszych władz w celu wysłuchania referatu Nikity Chruszczowa na temat zbrodni Stalina, z nadmiaru informacji i emocji przenosi się na tamten świat. Polska przygotowuje się do wielkiej narodowej żałoby, a polityczne hieny cmentarne zaczynają już walczyć między sobą o władze. To właśnie w tym okresie córka jednego z prominentnych polityków wraz z grupą przyjaciół wyrusza do domu letniskowego w gęstych mazurskich lasach, gdzie mają oni mocno rozrywkowo uczcić Dzień Wagarowicza. W dzikich okolicach jeziora Śniardwy, dzieje się jednak coś mocno niepokojącego. Okoliczna zwierzyna tak sam, jak mieszkańcy, zaczynają stawać się krwawymi ofiarami „czegoś”, co najwyraźniej coraz mocniej zaczyna łaknąć krwi. Sprawą mocno interesuje się jeden z mieszkańców, były lekarz Armii Krajowej, który odnalazł w tych odludnych okolicach oazę spokoju. Zaczyna on badać sprawę, w której nic nie jest zbyt jasno. Nie wiadomo czy sprawcą jest dzikie oszalałe zwierzę, czy też ma to coś wspólnego z „ruskimi”, mającymi tutaj swoją tajną placówkę. Jedno jest pewne – nikt nie będzie mógł się tutaj czuć bezpiecznie, a ofiar z każdym kolejnym dniem będzie przybywać. Fabularnie całość brzmi dosyć prosto, może nawet troszkę zbyt sztampowo i nie ma co ukrywać, że w pewnych aspektach książka właśnie taka jest. Zapewniam jednak, że drzemie w niej jednocześnie spory potencjał „slasherowej rozrywki”, która powinna zaciekawić spore grono czytelnicze. Autor od samego początku bawi się sprawdzonymi koncepcjami typowo amerykańskich horrorów/slasherów. Dostosowuje on je do swoich potrzeb twórczych, jednocześnie świetnie kontrastując te elementy z rodzimym komunizmem lat 50-tych. Sprawia to, że książka pomimo swojej pozornej wtórności, oferuje naprawdę ciekawą i intrygującą treść. W pozytywnym odbiorze działa pomaga również styl, w jakim zostało ono napisane. Autor decyduje się tutaj na mocno przyswajalny język, nie zapominając jednak o wykorzystaniu bardziej bogate słownictwa w mocno rozbudowanych opisach. Całość jest łatwa, szybka i przyjemna w czytaniu (o ile można tak powiedzieć o książce zaliczanej do grona szeroko pojętych „horrorów”), co powinno się podobać zarówno nastoletnim, jak i starszym odbiorcom. Zaserwowana tutaj historia jest ukazana zasadniczo z perspektywy trzech różnych stron: lokalnego mieszkańca Romana (byłego lekarza AK, uczestnika walk o Warszawę i partyzanta), młodej Ingi (córki ważnego komunistycznego polityka) i osób zarządzającym tajnym rosyjskim obiektem badawczym. Do tego grona należy zaliczyć jednak również spora ilość postaci drugoplanowych (mieszkańcy okolicznych domostw, grupa nastolatków, czy pracownicy tajnego laboratorium). Tam, gdzie mnóstwo ludzi, tam też będzie cała masa trupów. Nie ma co ukrywać, że postacie drugoplanowe robią tutaj za typowe mięso armatnie. Doskonałym tego przykładem mogą być właśnie nastolatki, które w chwili zagrożenia zachowują się deb.. irracjonalnie, podobnie jak ich zachodni rówieśnicy w tego typu produkcjach. Wiadomo wtedy, że zginą oni widowiskową i krwawą śmiercią. Do grona pozytywów książki trzeba zaliczyć również jej klimat. Robert Ziębiński w umiejętny sposób buduje całe napięcie, dzięki czemu od początku do końca wyczuwalna jest tutaj aura niepokoju. Czy można się przy publikacji bać? Moim zdaniem nie (jest to jednak odczucie mocno subiektywne). Całość fabuły posuwa się do przodu bardzo dynamicznie, zapewniając sporo akcji, nie pozwalając odbiorcy na chwilę nudy. Głównie spowodowane jest to objętością dzieła, które do najobszerniejszych nie należy. Cała recenzja na PopKulturowy Kociołek
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
05-07-2020 o godz 15:20 przez: romy
Polacy nie gęsi i swój slasher mają! A i wstydzić się czego nie mamy, bo "Dzień Wagarowicza" to pozycja dużo więcej niż przyzwoita. Aż trudno uwierzyć, że ten podgatunek horroru dopiero u nas raczkuje. Jeśli na start dostajemy tak udaną książkę jak "Dzień Wagarowicz"a to kto wie czy za parę lat Polska nie stanie się litaeracką slasherową potęgą, Jestem psychofanką slasherów, więc nikogo nie powinno zdziwić, że powieść Ziębińskiego ogromnie mnie ciekawiła i była jedną z najbardziej przeze mnie wyczekiwanych nadchodzących premier. Nie dość, że slasher to jeszcze z fabułą osadzoną w mazurskich lasach w czasach PRL. Sami przyznajcie - czy to nie brzmi jak połączenie doskonałe? A co najlepsze - to nie jest kolejna książką przy której będziemy rozpaczać “a mogło być tak dobrze - bo pomysł super, ale wykonanie już dużo gorzej”. Nie tym razem! Robert Ziębiński trochę zaszalał i zabawił się gatunkiem - dodając do slashera elementy animal / monster horroru. I ja wiem, że w tej chwili możecie czuć się lekko zdezorientowani, bo liczyliście na sto procent slashera w slasherze, ale nie zniechęcajcie się do lektury i wierzcie mi - wyszło to wszystko świetnie! Slasher jest takim specyficznym tworem, w którym zazwyczaj tak przez czytelników znienawidzona (czy w przypadku filmów - widzów) w chyba wszystkich innych gatunkach literackich i filmowych schematyczność - tu zupełnie nie przeszkadza. Sięgając po tego typu książki i filmy mamy sprecyzowane oczekiwania i brak oryginalności, szablonowość fabuły w przypadku tego gatunku jest nawet na swój sposób oczekiwana i naturalna. Ziębiński pisząc Dzień Wagarowicza o tym pamiętał - trup ściele się szalenie wręcz gęsto, sposoby morderstw są wyjątkowo kreatywne, a i charakterystyczną dla slasherów “final girl” z grupką nastoletnich przyjaciół tu znajdziemy. Jak już wspominałam Ziębiński lekko pokusił się o oryginalność i zamiast standardowego zamaskowanego mordercy z tasakiem latającego po gęstych ciemnych mazurskich lasach - między drzewami grasuje zupełnie inna krwiożercza istota. I za sprawą tego ryzykownego zabiegu "Dzień Wagarowicza" bardzo łatwo mógłby stać się kolejnym horrorem klasy Z wywołującym facepalmy u czytelnika przy co drugim zdaniu. Mógłby - gdyby za jego napisanie zabrał się Masterton albo Laymon - na szczęście Ziębiński może pochwalić się dużo większym talentem pisarskim od swoich zagranicznych kolegów i uff - mogę odetchnąć z ulgą i śmiało stwierdzić - nie ma żenady. Tak więc miłośników kiczowatych horrorów czeka srogie rozczarowanie. Ziębiński pisze lekko z licznymi odniesieniami do popkultury i co szalenie mi się podobało - kiedy postać tego wymagała używał stosownego żargonu, dzięki czemu powieść ma i cechy słowiańskiej grozy. Sami bohaterowie są ciekawi i autentyczni - bez problemu można sobie ich wyobrazić jako realne osoby. Jeśli chodzi o to, co slasherowe maniaki lubią najbardziej - czyli morderstwa to pisać, że jest ich sporo to lekkie niedomówienie - ich jest multum! A każde wyjątkowo barwnie i plastycznie opisane. No, po prostu raj dla slasheromaniaków! Ta powieść to gotowy materiał na filmową ekranizację. Co chwila w trakcie lektury łapałam się na tym, że do głowy nasuwała mi się myśl - “jak ja strasznie chciałabym to zobaczyć na dużym ekranie!”. A czy nie jest to najlepszy komplement dla literackiego slashera? Słowem podsumowania, "Dzień Wagarowicza" w pełni spełnił pokładane w tej powieści oczekiwania. Liczyłam na pierwszorzędną rozrywkę z cechami typowymi dla slashera i wszystko to dostałam. To zdecydowanie nie jest książka dla osób delikatnych i wyjątkowo wrażliwych, o słabych żołądkach. Natomiast Ci którzy lubują się w mocnych, brutalnych i drastycznych opisach będą wniebowzięci. A do tego całość jest szalenie intrygująca i wciągająca i bardzo sprawnie napisana. Czego chcieć więcej? Chyba tylko kontynuacji! Nie chcę za dużo zdradzać, więc napiszę tylko tyle, że zakończenie jak najbardziej stwarza możliwość na na kolejne części. https://romy-czyta.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
02-07-2020 o godz 10:53 przez: Klaudia Kobylańska
Tajne eksperymenty radzieckich naukowców, grupa licealistów pod wodzą córki działacza partyjnego, potwór siejący terror w mazurskim lesie – to musi skończyć się źle. Jeśli macie ochotę na lekką wakacyjną lekturę, która nie jest obyczajówką lub komedią romantyczną, zapraszam na wagary, ale uwaga, powrót nie jest wcale taki pewny! W ostatnich miesiącach Robert Ziębiński rozpieszcza swoich czytelników: rok temu ukazała się powieść sensacyjna Furia, pierwsza w Polsce i największa w Europie monografia poświęcona twórczości Stephena Kinga Stephen King. Instrukcja obsługi, w grudniu zbiór opowiadań Piosenki na koniec świata, w marcu horror młodzieżowy Czarny Staw, a na wrzesień zapowiedziana jest powieść kryminalna Lockdown. Oprócz tego autor ma na koncie inne książki i opowiadania w zbiorowych antologiach. Od 2017 roku jest redaktorem naczelnym polskiej edycji „Playboya”, pracował między innymi w „Gazecie Wyborczej”, „Newsweeku” i „Przekroju”. Prowadził też portal popkulturowy dzikabanda.pl. Dzień wagarowicza to slasher z krwi i kości, czerpiący obficie z chwytów gatunku, skierowany raczej do osób lubiących tę konwencję i zabawy z nią. „Rozkwitały jabłonie i grusze…” Zbliża się pierwszy dzień wiosny, dzień wagarowicza 1956 roku. Inga Ochab, córka wysoko postawionego działacza PZPR, planuje uczcić go tygodniowym pobytem z przyjaciółmi w partyjnej daczy położonej w mazurskiej głuszy nad jeziorem Śniardwy. Realizacji planu sprzyja nagła śmierć Bieruta, w wyniku której jej ojciec zgadza się na wyjazd, chcąc uchronić córkę przed prawdopodobnymi problemami, mogącymi mieć miejsce w Warszawie. Nie wie jednak, że prawdziwe kłopoty czekają młodzież dokładnie tam, dokąd się wybierają. Były lekarz AK i partyzant Roman „Trop” Kielecki, od kilku lat mieszkający w tych okolicach, próbuje znaleźć spokój po trudach wojny, śmierci żony i ukrywaniu się przed komunistycznymi siepaczami. Sam przeżył cudem, a teraz ma nadzieję na proste życie w zgodzie z naturą. Kiedy znajduje swoje konie martwe, zabite przez dziwne wielkie zwierzę, wie, że stało się coś poważnego. Dowiaduje się o śmierci i zaginięciu kolejnych osób, a na domiar złego do daczy przyjeżdża młodzież. Rozwiązanie zagadki będzie wymagało przelania krwi, ale Kielecki zrobi wszystko, by ratować licealistów, nawet córkę komunisty. Kwintesencja gatunku Ziębiński, jak na fana gatunku przystało, doskonale zna zasady gry, ale nie ma oporów przed naginaniem ich tam, gdzie mu to odpowiada. Łącząc polską rzeczywistość lat 50. (co prawda, raczej ją zarysowując, niż skupiając na szczegółach) ze schematami amerykańskich filmowych slasherów, stworzył przyjemną opowiastkę w sam raz na letnie popołudnie w hamaku – tego się właśnie spodziewałam i to dostałam. Znajdziecie tu czystą akcję i rozrywkę, a jeśli pojawiają się jakieś przemyślenia, to jest ich zbyt mało i są zbyt płytko nakreślone, by miały większe znaczenie. Narracja jest prowadzona stosowaną w filmach techniką symultaniczną, a więc wydarzenia są pokazywane z kilku punktów widzenia. Bohaterowie są z jednej strony typowi, z drugiej wymykają się schematom. Grupa nastolatków w domku na odludziu to chyba najbardziej oczywisty motyw slashera, ale każde z nich ma jakieś cechy odróżniające ich od stereotypowej obsady filmu. Może Inga jest nieco zbyt poważna i dorosła jak na swój wiek, choć można tłumaczyć to wychowaniem przez jednego z najbardziej wpływowych ludzi w kraju. Roman to twardy człowiek z przeszłością, jakich wielu musiało być po II wojnie światowej. Naukowcy z tajnej radzieckiej placówki badawczej walczą między sobą o władzę i za nic mają ludzkie życie. Więcej na: http://goodbuk.pl/2020/07/01/dzien-wagarowicza-r-ziebinski/
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
27-07-2020 o godz 14:50 przez: Inthefuturelondon
Powieści grozy są dla mnie czymś niezwykle atrakcyjnym i jeśli na rynku pojawia się pozycja, która należy do tego właśnie gatunku - kwestią czasu jest to, że ją przeczytam. Kiedy zobaczyłam w zapowiedziach, że będzie wychodzić horror spod pióra polskiego pisarza – nie mogłam pozostać obojętna. Jednak czy książka ta zasługuje na uwagę, czy jednak niekoniecznie? Niedaleko mazurskiego lasu zaczynają osiedlać się kolejni ludzie. Ich spokój jest jednak coraz częściej zakłócany przez wilki, które wyją nocami do księżyca. Ponadto, coś zaczyna bestialsko mordować kolejnych mieszkańców... Mało interesuje ten fakt Ingę, córkę najważniejszego człowieka w państwie. Wraz z przyjaciółmi postanawia uczcić dzień wagarowicza i udać się nad jezioro Śniardwy. Nie wie jednak, że będzie to wyjazd pełen strachu i niepewności... Jak zawsze, zacznę od tego, co uważam na temat bohaterów. Jednak muszę tu podkreślić fakt, iż tych postaci było tutaj tak dużo, że nie do końca potrafię określić, które były postaciami pierwszo-, a które drugoplanowymi. No ale! Pragnę opowiedzieć kilka słów na temat Ingi, czyli córki tego wysoko postawionego człowieka, który pełni rolę głowy państwa. Otóż ta bohaterka od początku zraziła mnie do siebie swoim podejściem. Specjalnie grała przed swoim ojcem niewiniątko i taką, dla której praca taty jest najważniejsza. Wiadomo, że skoro miała tak duże poparcie swojego ojca, to i nie mógł on dopuścić do tego, żeby jego księżniczka cierpiała. Przepraszam, nie chcę brzmieć zawistnie, ale wyglądało to dla mnie właśnie tak, jakby ona podlizując się, liczyła na same korzyści dla samej siebie. Nie przepadam za takimi ludźmi, więc nie dziwne, że i ta bohaterka nie zdobyła mojej sympatii. O znajomych Ingi mogę napisać niewiele, ponieważ nie wryli mi się oni w pamięć. Byli, bo byli, ale czy to coś zmienia? Dla mnie niekoniecznie, choć gdyby nie ich obecność, to zabrakłoby tutaj tego klimatu. Chciałabym jednak wspomnieć jednym słowem o kobiecie, która wynalazła pewne serum... Otóż ta postać wzbudziła we mnie strach, ale i podziw. Wymyśliła coś tak genialnego i strasznego jednocześnie, że czapki z głów. Kiedy byłam już po kilkudziesięciu stronach tej książki, uznałam, że autor zrobił coś, co niekoniecznie wyszło mu na dobre. Na samym początku zostałam zarzucona dużą liczbą nowych postaci, przez co niekoniecznie mogłam zapamiętać każdą z nich. Lubię, jak jest dużo bohaterów, jednak nie przepadam za tym, by mnie nimi wszystkimi zarzucać na jeden raz. Z upływem kolejnych stron dowiedziałam się, dlaczego autor tak postąpił i no cóż. Muszę zwrócić mu honor, bo ten zabieg jest zrozumiały. Nie można odmówić tej powieści klimatu, który towarzyszył mi przez cały czas, jaki poświęciłam na lekturę. Napięcie i strach, że coś czai się tuż za rogiem, były obezwładniające i no cóż, sama czułam ciarki na plecach. Mazurskie jezioro, mnóstwo ofiar, pani naukowiec i stworzenie, które nie wiadomo czym i skąd pochodzi. Czy to nie brzmi wystarczająco przerażająco? Robert Ziębiński ma niewątpliwy talent, jeśli chodzi o tworzenie wcześniej wspomnianego klimatu, a także, jeśli chodzi o przedstawienie wymyślonej przez siebie historii. Zrobił to bardzo obrazowo, dzięki czemu nie miałam problemu, by wyobrazić sobie ciemny i straszny las... Na szczęście mogłam spać w nocy, więc nie mogę obwinić autora o swoją ewentualną bezsenność. Ponadto Dzień wagarowicza czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Jeżeli lubicie powieści z wątkiem grozy, to koniecznie musicie sięgnąć po tę pozycję. Polecam Wam ją czytać zwłaszcza późnym wieczorem – doznania podczas lektury będą jeszcze silniejsze. 😉
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
27-06-2020 o godz 07:03 przez: Wkp
KOMUNISTYCZNY MONSTER SLASHER Robert Ziębiński powraca z nową powieścią. Co prawda lepiej od pisania fikcji wychodzi mu literatura faktu, o czym mogliśmy się niedawno przekonać czytając jego monografię „Stephen King: Instrukcja obsługi”, ale i z beletrystyką radzi sobie nieźle. „Dzień wagarowicza” zaś to niezła lektura, osadzona co prawda w realiach PRL-u, które są już tak wyeksploatowane przez polskich twórców, że już na samo ich wspomnienie można dostać wysypki i niestrawności (w tym wypadku jest to w pewnym sensie umotywowane, ale motyw to nie do końca przekonujący), jednak na tyle udana, że nawet one nie są w stanie zepsuć przyjemności płynącej z zanurzenia się w świat powieści. Jest rok 1956. W Dzień wagarowicza Inga Ochab, córka najważniejszego człowieka w kraju, wraz z przyjaciółmi postanawia wybrać się nad jezioro Śniardwy by uczcić to święto. W tle dzieją się co prawda ważne wydarzenia historyczne, ale nastolatków one nie obchodzą. Chcą się zabawić, chcą się rozerwać, wkrótce jednak przekonają się, że z tej wyprawy mogą nie wrócić żywi. Coś czai się w mazurskich lasach i zabija ludzi. Coś, z czym mierzy się pewien żołnierz wyklęty, który teraz będzie musiał zaryzykować wszystko, by ocalić dzieci ludzi, uważanych przez siebie za wrogów… A zatem co sprawiło, że Ziębiński swoją powieść osadził w takich, a nie innych realiach? O tym dokładnie opowiada sam autor we wstępie do książki, w skrócie jednak wszystko sprowadza się do tego, że brakowało mu polskiego odpowiednika popularnych w latach 50. XX wieku monster movies, więc chcąc wypełnić tę lukę w polskim horrorze stworzył rzecz dziejącą się w tamtych latach i odpowiadającą realiom gatunkowym. Myślę jednak, że nawet jeśli takie były początek tej historii, zabieg by osadzić akcję w latach komuny był bardziej skalkulowany na trafienie w gusta czytelników (w końcu dzieje polskiego horroru składają się z samych luk i autor mógłby spróbować wypełnić dowolną z nich). Prawda jest w końcu taka, że chociaż ja osobiście mam już dość filmów i książek o PRL-u, temat wciąż jest jakimś cudem wśród Polaków popularny tak samo, jak druga wojna światowa. Jakbyśmy nie potrafili wyrosnąć z narodowych krzywd czy przyzwyczajeń. Jakkolwiek by jednak nie było, „Dzień wagarowicza” jest dobry. Bliżej mu co prawda do slashera, niż monster movies (a raczej backwood slashera, by być dokładnym) – zresztą autor przecież nigdy nie wypierał się fascynacji podobnymi horrorami – ale ma klimat, niezłą akcję i całkiem nie najgorzej skrojonych bohaterów. Postacie są proste, ich rys psychologiczny głębokością nie grzeszy, ale da się je lubić czy nienawidzić i zapadają w pamięć. Poza tym dobrze oddane zostały realia, kto więc lubi takie klimaty, nie będzie zawiedziony. A że styl jest lekki i przyjemny, całość okazuje się być całkiem udaną lekturą na wakacje. Bo jak horror, to tylko albo na wakacje, albo w Halloween – zawsze wyznawałem taką zasadę i patrząc na „Dzień wagarowicza”, którego akcja co prawda dzieje się w marcu, ale nie ma to większego znaczenia dla charakteru całości, nie tylko ja mam takie podejście. Jeśli lubicie horrory i macie ochotę na coś osadzone w polskich realiach, sięgnijcie. To dobra lektura, nie wybitna, nie przerażająca (w życiu nie spotkałem książki, która by mnie wystraszyła, a mam za sobą wszystkie powieści i opowiadania Kinga, kilkanaście dzieł Mastertona i niezliczone twory klasyków i nie tylko, więc tym bardziej dzieło Ziębińskiego nie mogło wywołać u mnie choćby cienia lęku), ale całkiem sympatyczna. Na wakacyjne popołudnia jak znalazł.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
16-06-2020 o godz 19:02 przez: monika olga czyta
Literatura grozy? Zazwyczaj nie sięgam po taki gatunek, ale tym razem postanowiłam uczynić wyjątek. Dlaczego? Dlatego, że to polska literatura grozy. A do tego … Na początku autor wyjaśnił przyczyny, z których ten gatunek literacki pojawił się u nas tak późno… A raczej dlaczego pojawił się u nas dopiero wtedy, gdy w wielkim świecie już przemijał. Robert Ziębiński postanowił nie tylko napisać horror, ale jakby chcąc nadrobić stracony czas wpadł na pomysł, aby akcję przenieść w czasie. Przenieść ją do lat, w których to w Stanach Zjednoczonych fantastyka i groza biły rekordy popularności. I to najbardziej mnie przekonało. Umiejscowienie akcji w roku 1956! Rok 1956. PRL. Żołnierze wyklęci nadal ukrywają się w lasach. Nadal walczą. Nadal niepogodzeni z powojennym porządkiem zaprowadzonym w Polsce. A w Polsce rządy sprawują komuniści ściśle wykonujący polecenia Moskwy. Tak, Związek Radziecki to sojusznik! To przyjaciel! To bratni kraj! 12 marca 1956 roku. Umiera Bolesław Bierut. Ten budowniczy Polski Ludowej. 14 marca 1956 roku. Inga Ochab (tak, córka tego Ochaba) wraz z grupą przyjaciół opuszcza pogrążoną w żałobie Warszawę i ma zamiar wyśmienicie bawić się na Mazurach. Z dala od żałoby narodowej, z dala od partyjnych rozgrywek o władzę. Mają do dyspozycji rządowy ośrodek wypoczynkowy. Mogą oddawać się zabawie, mogą świętować Dzień wagarowicza jak na prawdziwych wagarowiczów przystało. Tylko śmiech, śpiew, wyskokowe napoje i … wolność! Tak, będą sami bez żadnego nadzoru w tym mazurskim raju aż do 22 marca! Nie wiedzą jeszcze tylko, że właśnie trafili do piekła… Roman Kielecki. Żołnierz wyklęty. Zajął jeden z opuszczonych mazurskich domów. Cichy, spokojny, nie rzucający się w oczy. Kiedyś lekarz, a teraz… Przez społeczność mazurską zaakceptowany i pełniący rolę kogoś na pograniczu lekarza i znachora. Dlatego jako jedyny, gdy znaleźli zwłoki Michała, zaczął odczuwać niepokój. I ten niepokój nie ustępował, a wręcz przeciwnie. Przybierał na sile! Czyżby popadał w jakiś obłęd? I te tajemnicze zniknięcia. I te przerażające obrażenia. I ten skowyt dobiegający z lasu. Złowieszczy skowyt. I te bananowe dzieciaki, które przyjechały tu w najmniej odpowiednim momencie. Może uda mu się ich ocalić. Ale w tej grze biorą udział i inni uczestnicy. Nie tylko podejrzewający coś przeokropnie niewyobrażalnego Roman, nie tylko niczego nieświadomi mieszkańcy miejscowości czy resortowi turyści. Są jeszcze Rosjanie w pobliskiej bazie. Rzecz jasna ściśle tajnej bazie. To przede wszystkim radzieccy naukowcy opętani szaleńczą myślą, aby stworzyć super armię. Nie spostrzegli się jedynie, że eksperyment nieco wymknął im się spod kontroli… To wszystko sprawia, że "Dzień wagarowicza" czytałam z zapartym tchem. Tak, bałam się! Tak, miałam nadzieję, że Romanowi jego nowa misja się powiedzie. Tak, trzymałam kciuki i czekałam kiedy Rosjanom powinie się noga. Muszę oddać autorowi, że pomysł na fabułę miał przedni. Ale to nie jest jedynie krwawa jatka. Jak zawsze z dobrej powieści płyną i morale. A jaki morał płynie z tej książki? Jesteśmy "tylko" ludźmi. "Tylko" w tym znaczeniu, że jesteśmy zbyt maluczcy, gdy stajemy w szranki z potężną i niezbadaną do końca przez nas naturą. Niebezpiecznie jest igrać z eksperymentami, bo możemy stworzyć coś groźnego, coś strasznego, coś, nad czym nie będziemy mieli kontroli. https://monikaolgaczyta.blogspot.com/
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
06-07-2020 o godz 11:44 przez: anonymous
Nie jestem jakimś wielkim zwolennikiem slasherów, ani generalnie horrorów, jednak przy pewnym "zmęczeniu materiału", czyli tym że kryminały i thrillery coraz mniej sprawiają mi frajdy, obserwuję że groza w wydaniu literackim daje miły powiew świeżości i kupę zabawy. Robert Ziębiński w fajny sposób we wprowadzeniu opowiada o tym jak popularne były tego typu rzeczy np. w USA w połowie XX wieku, a u nas poza Grabińskim nie mieliśmy zbyt wielu pisarzy, którzy potrafili straszyć, a potem na długo takie tematy były zakazane. Nawet rozrywka musiał edukować, a co to za jakieś mordowanie wszystkich bohaterów po kolei i uganianie się z potworami. Niby teraz możemy sobie odreagować, bo wszystko wolno, a mimo to nadal niewielu pisarzy sięga po grozę, a szczególnie w takim lekkim, rozrywkowym stylu. Mamy oczywiście Dardę, Urbanowicza, można by znaleźć jeszcze kilku, ale zwykle to rzeczy budzące niepokój klimatem, a nie ma w nich aż tak wielkiej jatki, z jaką kojarzymy slashery. Ziębiński postanowił napisać książkę właśnie w takim stylu, ale przenosząc akcję w ciekawy moment historyczny, mieszając fantazję z realizmem, wcale nie zrobił bezmyślnej rąbanki (jak to czasem się zdarza w wersji filmowej tego gatunku). Jego historia chwilami jest całkiem poważna, szczególnie gdy pokazuje atmosferę po śmierci Bieruta, losy różnych ludzi, którzy musieli się ukrywać przed komunistami, czy państwo w państwie, czyli obecność Rosjan na naszych ziemiach. W niewielkiej mazurskiej wsi, z dala od oczu ludzkich, Rosjanie prowadzą w tajnym ośrodku jakieś badania. Raz na jakiś czas zdarza się, że ktoś zniknie, ale mimo plotek zawsze znajduje się jakieś wyjaśnienie - może utonął albo napadły go zwierzęta. Dopóki były to pojedyncze przypadki, nikt nie robił afery, ale gdy ludzie zaczynają znajdować poszarpane ciała, na wszystkich pada blady strach. Informacje o tym co się dzieje i tak nie wyjdą nigdzie na zewnątrz - milicjantów jest raptem dwóch i wolą nie składać raportów, że z czymś sobie nie radzą, a kraj i tak żyje śmiercią Bieruta i przygotowaniami do pogrzebu. W tym czasie prawa ręka byłego prezydenta Polski, przeżywa trudne chwile, bo wie że w czasach zmian, łatwo spadają głowy, nawet tych na górze. Edward Ochab postanawia więc wysłać swoją córkę gdzieś na odludzie, zgadza się więc na jej szalony pomysł, by z okazji dnia wagarowicza mogła sobie wyjechać z paczką przyjaciół - domek dla wyższych członków partii w okolicach jeziora Śniardwy wydaje się im idealną miejscówką. Nie wiedzą, że marzenie o zabawie szybko przemieni się w ich największy koszmar. No i się zaczyna jazda. Krew się leje, kończyny latają, a potworów nie imają się kule ani standardowe metody zabijania. Wszystkie elementy gatunku odhaczone, ale efekt jest jak najbardziej nasz, krajowy, znajomy. I może dlatego ma się taką frajdę z lektury, tak błyskawicznie się to połyka? Wbrew obawom wcale nie jest sztampowo.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
16-06-2020 o godz 20:06 przez: Danway82
Dzień wagarowicza to dzień, który przypada 21 marca, czyli w pierwszy dzień wiosny. Jednak w tym roku ten dzień przypada na 16 czerwca, gdyż wówczas premierę będzie miała najnowsza książka Roberta Ziębińskiego pt. „Dzień wagarowicza”, wydana nakładem Domu Wydawniczego Rebis. Wybór tytułu nie był przypadkowy. Mianowicie książka Roberta należy do kategorii slasherów, a te cechują się kojarzącym się z jakimś wydarzeniem datą, tak jak na przykład film „Piątek trzynastego”. Książka ta jest swoistym novum na polskim rynku, gdyż nikt do tej pory slasherów nie pisał. Widać więc, że Ziębiński trafił na swoją niszę. Akcja powieści została umieszczona w marcu 1956 roku na kilka dni pod śmierci Bolesława Bieruta. W niewielkiej miejscowości na Mazurach zaczynają dziać się dziwne rzeczy. W niewyjaśnionych okolicznościach zaczynają ginąć ludzie, głównie Ci którzy poszli do lasu. Żniwo śmierci zaczyna zataczać coraz szersze kręgi. Oprócz ludzi giną także zwierzęta a bestie polują nie tylko w lasach, ale zaczynają krążyć w pobliżu ludzkich siedzib. Ofiarami zostały konie należące do Romana Kierońskiego, byłego lekarza AK, pseudonim Trop, który od wielu lat ukrywa się właśnie na Mazurach. Mazury to głównie tereny leśne dlatego też idealnie nadają się do tego, aby się na nich ukrywać. Idealnie nadają się także na miejsce tajnych badań, z dala od ludzkich oczu. Wysłannicy Związku Radzieckiego próbują stworzyć serum, dzięki któremu trudniej będzie zabić ich żołnierzy. Również na Mazurach znajduje się Willa Partii, do której wybiera się Inga Ochab (córka Edwarda Ochaba, następcy Bolesława Bieruta w KC PZPR). Takie połączenie musi wywołać burzę. I tak właśnie się dzieje w tej książce. Jeśli chcecie dowiedzieć się, co dokładnie skrywają mazurskie lasy i jeziora. Czy Inga i jej przyjaciele przetrwają wypad na Mazury? Czy Trop odnajdzie grasujące w okolicy monstrum? I czym owe monstrum jest dowiecie się po lekturze „Dnia wagarowicza”. Książka jest niesamowita i wciąga od pierwszych stron. Czytało mi się ją niezwykle szybko. Przeczytałem ją w ciągu sześciu dni i siedmiu posiedzeń. Powieść ma zasadniczo jedną wadę, jest stanowczo za krótka. Wszystkie najważniejsze wydarzenia dzieją się na ostatnich sześćdziesięciu stronach. Może to być spowodowane tym, że to jednak jest Slasher. Nie miałem wcześniej przyjemności obcować z tym typem literatury, więc brak mi porównania. Polecam Wam tę książkę. Tak więc dzisiaj w dniu premiery biegnijcie do księgarni i kupcie sobie „Dzień wagarowicza”, a Roberta Ziębińskiego proszę o więcej takich historii. Ocena: 9/10 https://www.facebook.com/czytamnatronie/
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
16-06-2020 o godz 13:04 przez: Anonim
Akcja dzieje się w 1956 roku na Mazurach w małej wsi niedaleko Mikołajek. Jak to na Mazurach znajdują się tam cudowne i bardzo rozległe lasy, jeziora, bagna oraz rzeki i pola. Właśnie na tych terenach rozgrywa się polowanie na ludzi. Nikt nie przypuszcza, że w tak cichej i pięknej okolicy dochodzi do takich makabrycznych czynów... Główne postacie w tej książce to były lekarz Armii Krajowej, który nie chce się rzucać w oczy teraźniejszej władzy oraz córka Inga Ochab wraz ze znajomymi, która w dzień wagarowicza postanawia wyjechać z Warszawy na Mazury do rezydencji ojca, aby uczcić dzień wagarowicza. Jednak nikt nie przypuszczał, że przed ich przyjazdem do rezydencji w pobliskim lesie tuż nad jeziorem Śniardwy rozgrywa się polowanie na ludzi przez zmutowane potwory, ale to nie są zwykłe potwory lecz ludzie, którzy byli poddawani eksperymentom rosyjskich naukowców. Ginie mnóstwo ludzi począwszy od tutejszych milicjantów po księdza i gospodynie, ale najgorsze przed nami czyli wtedy kiedy dzieciaki zjeżdżają do rezydencji.... Dalej kochani nie będę wam streszczała jak się historia zakończy, ale powiem Wam jednak, że książka jest niesamowita, a dlaczego? Ponieważ cały czas trzymała mnie w napięciu. Co chwila coś się działo. Autor bardzo realistycznie przedstawił postacie oraz to w jaki sposób dochodziło do zabijania i rozszarpywania ludzi. Jestem osobą, która nie za bardzo lubi horrory, ale tym razem postanowiłam pierwszy raz w życiu zaryzykować i przeczytać taką książkę i powiem szczerze, że bałam się nawet gasić światło w domu, a wiecie dlaczego? Ponieważ mój dom mieści się 30 m od wielkiego czarnego lasu. Tak! Mieszkam tuż pod lasem i teraz moja wyobraźnia działa na pełnych obrotach, ale spokojnie wiem, że to tylko fikcja :) Całą książkę przeczytałam w niecałe dwa dni. Jak na mnie jest to bardzo szybko. Tym bardziej, że mam dwójkę urwisów, którzy potrzebują mojej uwagi. Nie mogłam się od niej oderwać. Autor posługuje się prostym i nieskomplikowanym językiem. Czyta się ją bardzo szybko i lekko. *Dzień wagarowicza* to książka od której nie można się oderwać. Czytałam strona za stroną, rozdział za rozdziałem.... Na koniec jeszcze dodam, że jeśli jesteście fanami horrorów czy historii naprawdę trzymających w napięciu polecam z czystym serduchem :)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
30-08-2020 o godz 07:26 przez: Mechaniczna Kulturacja
Dzień Wagarowicza to nowa powieść Roberta Ziębińskiego, autora dwóch książek poświęconych twórczości samego Stephena Kinga. Nic więc dziwnego, że wielbiciel króla grozy postanawia odrobinę nastraszyć swoich czytelników. Dzień Wagarowicza, który ukazał się nakładem Domu Wydawniczego Rebis, jest bowiem klasycznym przykładem slashera, który przeznaczony jest dla wszystkich fanów wyrywanych kończyn i hektolitrów krwi bryzgających na wszystkie strony. Ciekawostką jest fakt, że autor cechy charakterystyczne gatunku przenosi na nasz rodzimy grunt. Fabułę swojej historii umiejscawia na Mazurach w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Akcja rozpoczyna się zaraz po śmierci Bieruta. W Warszawie toczy się gra o władzę. Tymczasem Inga Ochab, córka najważniejszego człowieka w państwie, postanawia wraz z przyjaciółmi zrobić sobie dłuższy dzień wagarowicza i wyjechać na Mazury. Liczący się z konsekwencjami zmian u szczytu władzy ojciec, pozwala jej wyjechać z miasta. Nie podejrzewa jednak, że polityczne rozliczenia są niczym w stosunku do tego, co spotka młodzież w mazurskiej dziczy. Dzień Wagarowicza łączy w sobie kilka intrygujących elementów. Po pierwsze, jak już wspomniałem wcześniej, jest slasher w najlepszym wydaniu. Pod tym względem książka Ziębińskiego nie rozczaruje. Mamy grupkę młodzieży, która w oddaleniu od cywilizacji, walczy o przetrwanie. Jest krwawo i zaskakująco. Poza tym autor serwuje nam jeszcze lekki zarys historyczny. Okres zmian u szczytu władzy i walka z podziemiem antykomunistycznym. Jest też lekkie nawiązanie do drugiej wojny światowej. Nie zabrakło również teorii spiskowych dotyczących sowieckich eksperymentów. Całość, mimo że nie jest zbyt mocno rozbudowana, ostatecznie przynosi sporo frajdy. Najnowsza powieść Roberta Ziębińskiego to horror, który raczej nie wyłamuje się poza ramy gatunku, choć idealnie przełożony zostaje na polski grunt. Potrafi zaskoczyć, choć raczej nie przestraszy. Mimo to czyta się go całkiem przyjemnie, gdyż pozbawiony jest całkowicie zbędnych elementów. Typowa rozrywka, która nie zmusza do intelektualnego wysiłku. Idealna propozycja na wakacyjny urlop, szczególnie w mazurskich lasach.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji Więcej recenzji

O autorze: Ziębiński Robert

Zobacz także

Inne z tego wydawnictwa Pielgrzym
4.9/5
37,73 zł
Megacena
Inne z tego wydawnictwa Rok szarańczy
4.1/5
37,99 zł
Megacena
Inne z tego wydawnictwa Zabić drozda
4.7/5
28,02 zł
Megacena
Inne z tego wydawnictwa Mewa
4.7/5
28,07 zł
Megacena
Inne z tego wydawnictwa Napoleon. Tom 1
4.7/5
38,75 zł
Megacena
Inne z tego wydawnictwa O sztuce
4.8/5
124,99 zł
Megacena
Inne z tego wydawnictwa Vindolanda
4.5/5
32,72 zł
Megacena

Podobne do ostatnio oglądanego