Tough Love (CD)

Dalszy ciąg geniuszu Jessie. Tak samo dobra, tak samo wciągająca i tak samo klimatyczna. Jessie to moje objawienie ostatnich lat i pozostaje jej wierną fanką. Nie sądziłam, że kiedykolwiek jeszcze jakiś kobiecy głos tak mnie ujmie. Mogę słuchać bez końca. Polecam Lara

Jak też spodziewałam się nowa płyta Jessie nie zawiodła. Jak poprzednia uwodzi i czaruje z każdą melodią i słowem. Fani nie będą zawiedzeni. Warto dokonać zakupu.

Rewelacyjna płyta moim skromnym zdaniem nawet lepsza od poprzedniej.Gorąco polecam :)

Muzyka przy której można się zrelaksować. Rewelacyjna w podróży. Polecam.

Świetne utwory , wprowadzają miły nastrój.

Cudownie się tego słucha.

Wspaniała płyta!

Uwielbiam.

Oświadczam, że narodziła się nowa bogini. Nadchodzi z Wielkiej Brytanii, z pochodzenia jest Żydówką, nazywa się Jessie Ware. Jest brzydka jak Tarantino i jak tamten cholernie zdolna. I jak amerykański reżyser, bezstresowo korzysta z dobrodziejstw spuścizny, choć z pewnością mniej nonszalancko. Poza tym buszuje nie po złomowiskach kultury, a w dobrych antykwariatach. Czego możemy się tu spodziewać? I R&B, i wczesnego britpopu, i nowej fali jazzu, a nawet delikatnych smużek piosenki francuskiej. To wszystko rozpoznawalne przyprawy, ale nad całością góruje coś, czego nazwać nie potrafię, a co najpewniej jest po prostu współczesną, światową, dobrą nutą. Przy tych piosenkach da się tańczyć, dumać, zjeżdżać na nartach, bajerować, trawić, kłócić się, rozstawać, malować, wymieniać miskę olejową, godzić się, w porywach leczyć kaca – ale przede wszystkim są to numery, których nie wstyd uważnie słuchać. Zwłaszcza, że Ware ma ciekawy głos – niby spokojny, a naładowany jakimś potężnym elektrolitem, choć bez popisów wokalnych – tu, niestety, Bozia poskąpiła. Miejscami nazbyt słodkie kwilenie nie zmienia faktu, że właściwie każda piosenka mogłaby zostać wydana na singlu i zapewne stałaby się przebojem. Dziewucha ma po prostu talent i w zęby temu, kto zaprzeczy. Jessie Ware osiągnęła stopień wtajemniczenia muzycznego nieosiągalny dla wielu artystów. Dobra płyta, plasująca Ware na dobrym miejscu w kolejce po spadek po Sade i jednocześnie na czołowym ogonku po koronę królowej babskiego soulu. Tylko żeby przypadkiem Ware nie wpadła w pułapkę powielania swych wcześniejszych pomysłów.

Bez dwóch zdań bardzo przyjemna płyta do posłuchania. Dosyć stonowana, z wpadającymi w ucho kawałkami. Bardzo ciekawe połączenie różnych stylów, w szczególności R&B i elektroniki ze szczytpą innych. Naprawdę Jessie Ware skomponowała naprawdę ładny bukiet brzmień. Można się zasłuchać przez chwilę i przez dłuższy czas. Od dwóch tygodni moja ulubiona płyta.