Nowy album Lisy Gerrard - tym razem nie firmowany przez 4AD, lecz firmę Rubber Records - to pierwszy w pełni solowy projekt od czasu "The Mirror Pool” z 1995 roku. Jednocześnie, "The Silver Tree” jest prawdopodobnie najbardziej osobistą, najbardziej poruszającą płytą w dyskografii byłej wokalistki Dead Can Dance.
W zeszłym roku Dead Can Dance na chwilę zostali reaktywowani, by odbyć krótką trasę, której kulminacyjnymi punktami były koncerty w legendarnym Hollywood Bowl (dla 15-tysięcznej widowni) i w nie mniej prestiżowym, wypełnionym do ostatniego miejsca Radio City Music Hall w Nowym Jorku. To jednak w karierze Lisy był tylko krótki - komercyjno-nostalgiczny - moment odpoczynku od jej prawdziwych, muzycznych poszukiwań nowych brzmień, barw i możliwości wokalnych. Bo jej nieziemski głos jest w istocie rzeczy jednym z najdoskonalszych instrumentów, jakimi zwykłego śmiertelnika może obdarzyć natura. "The Silver Tree” to efekt ponadtrzyletniej pracy w prywatnym studiu w Australii, której ukończenie zbiegło się z premierą dokumentalnego filmu Clive’a Colliera - "Sanctuary: Lisa Gerrard” - podczas londyńskiego Raindance Film Festival. Co ciekawe, to miała być zupełnie inna płyta, utkana z utworów pisanych w formie "brulionów” przed przystąpieniem do nagrywania soundtracków do takich produkcji hollywoodzkich i niezależnych, jak "Informator”, "Gladiator” czy "Jeździec wielorybów”. Jednak wokalistka uznała ów pierwotny efekt swej pracy za zbyt "piosenkowy” i "rozrywkowy”, obcy jej naturze i temperamentowi. Taśmy wylądowały w koszu. W tym samym momencie rozpoczęła się jej - jak sama mówi - samotna podróż w głąb siebie, uchwycona w formie 13. przepięknych, abstrakcyjnych pejzaży muzycznych, ewokujących swą nastrojowością, przepięknie zniuansowaną emocjonalnością i niemal sakralną solennością. Arcydzieło.
Podziel się na Facebooku
Właśnie zrecenzowałem The Silver Tree
Nowy album Lisy Gerrard - tym razem nie firmowany przez 4AD, lecz firmę Rubber Records - to pierwszy w pełni solowy projekt od czasu "The Mirror Pool” z 1995 roku. Jednocześnie, "The Silver ...Mało, za mało jest przede wszystkim tego, na co czekam najbardziej - cudownego głosu wokalistki.
Chyba "odejście od komercji" było za dalekie; Lisa na którą czekam pojawia się dopiero w utworze nr 8 "Serenity".
Długie niskie zawodzące dźwięki - tego można się było spodziewać, ale w takiej ilości...... mało rytmu i dynamicznych linii - dopiero utwór nr 9 "Towards The Tower" przynosi trochę tego smaczku.
Wokaliza, jak już się pojawia, jest bardzo jednostajna i monotonna, po kilku utworach zaczyna męczyć.
Kupiona w pełni lata płyta na długie jesienne i zimowe wieczory gdzieś na pustkowiu, w górach. Być może do medytacji.
Będąc wielbicielem DeadCanDance i obojga członków grupy ledwo dotrwałem do końca. Płytę wkładam do koperty z napisem "Otworzyć w grudniu wieczorem" i odkładam na półkę.