Strażnik ognia. Wojny wikingów. Tom 10 (okładka  twarda)

Wszystkie formaty i wydania (4): Cena:

Każdy sprzedawca w empik.com jest przedsiębiorcą. Wszystkie obowiązki związane z umową sprzedaży ciążą na sprzedawcy.

Potrzebujesz pomocy w zamówieniu?

Zadzwoń

Produkt niedostępny

Dodaj do listy Moja biblioteka

Masz już ten produkt? Dodaj go do Biblioteki i podziel się jej zawartością ze znajomymi.

Może Cię zainteresować

Dziesiąty tom bestsellerowej serii Bernarda Cornwella o losach bohaterskiego Uhtreda z Bebbanburga. Na jej podstawie BBC realizuje serial „Upadek królestwa”.

Mercja i Northumbria zawarły rozejm. Uhtred wyrusza na północ. Zamierza odzyskać Bebbanburg i ziemie, które zagrabił przed laty jego zdradziecki wuj i które przywłaszczył sobie jego kuzyn. Gdy stoi pod zamkiem, zjawia się posłaniec Sigtryggra, króla Eoferwicu. Władca domaga się powrotu Uhtreda, gdyż Sasi Zachodni zaatakowali Northumbrię...

"Jak „Gra o tron”, ale prawdziwa."

"The Observer"

"Bernard Cornwell tworzy najlepsze sceny batalistyczne spośród wszystkich pisarzy, których czytałem."

George R.R. Martin

Powyższy opis pochodzi od wydawcy.

ID produktu: 1222783384
Tytuł: Strażnik ognia. Wojny wikingów. Tom 10
Seria: Wojny wikingów
Autor: Cornwell Bernard
Tłumaczenie: Dobrzańska Anna
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Język wydania: polski
Język oryginału: angielski
Liczba stron: 480
Numer wydania: I
Data premiery: 2019-10-02
Rok wydania: 2019
Forma: książka
Okładka: twarda
Wymiary produktu [mm]: 219 x 156 x 32
Indeks: 31567831
średnia 4,9
5
71
4
5
3
1
2
0
1
0
Oceń:
Dodając recenzję produktu, akceptujesz nasz Regulamin.
15 recenzji
Kolejność wyświetlania:
Od najbardziej wartościowych
Od najbardziej wartościowych
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najpopularniejszych
Od najwyższej oceny
Od najniższej oceny
3/5
31-03-2020 o godz 18:11 przez: DziwakLiteracki | Zweryfikowany zakup
Za każdym razem, gdy zabieram się za recenzowanie kolejnego tomu Wojen Wikingów, to dziwię się, że czas spędzony w towarzystwie Uthreda przemija tak niepostrzeżenie. Również teraz nawiedziło mnie podobne uczucie, a może nawet silniejsze niż zazwyczaj, bo ,,Strażnik ognia’’ to już X część serii. I tak, będę powtarzać to do znudzenia, ale – niczym ona nie odbiega od pozostałych tytułów. Cornwell postawił sobie wysoko poprzeczkę i zawsze w stylu godnym mistrza, udaje mu sią ją pokonać. Nadchodzi wreszcie wiekopomna chwila. Uthred jako dojrzały i doświadczony woj wreszcie wyrusza na podbój Bebbanburga. Tym razem ma doskonałą sposobność, aby zdobyć twierdzę i usunąć swoich zaciekłych wrogów. Niestety trzy Norny przędące nić życia jak zwykle zaśmiały się wikingowi w twarz, a swe palce przeznaczenia skierowały w zupełnie inną stronę. O ratunek prosi mąż Stiorry, Sigtryggr rządzący Northumbrią. Okazuje się, że komuś bardzo zależy na wywołaniu kolejnej wojny pomiędzy królestwami, które niedawno zawarły pokojowy pakt. Uthred nie waha się więc ani chwili i pędzi zięciowi na pomoc. Ziemi jego przodków znów grozi pożoga i zniszczenie. Nie od dzisiaj wiadomo, że Cornwell to persona wybitna, ceniona w kręgach pisarzy, a przede wszystkim obdarzona niesamowitym talentem. Sam George R.R.Martin uznał, że Bernard potrafi tworzyć najlepsze sceny batalistyczne. I coś w tym musi być, skoro kolega po fachu mu zazdrości. Trudno więc rozpisywać się w nieskończoność o przymiotach autora, skoro są one tak łatwo dostrzegalne. Jeśli zastanawiacie się czy ,,Strażnik ognia’’ Was zawiedzie, ja stanowczo odpowiadam – NIE. Znów mamy do czynienia z bardzo dobrze przemyślaną intrygą, świetnie skonstruowaną fabułą oraz całą gamą oryginalnych postaci. Zachwycają wyżej wspomniane opisy scen bitewnych, emocje towarzyszące lekturze dodają smaczku, interesują również wątki poboczne. Cornwell to niezły gawędziarz i nawet mało znaczące epizody potrafi przedstawiać malowniczo, jednak z zachowaniem ówczesnych realiów. Treść prócz dostarczenia oczywistej przyjemności wzbogaca wiedzę czytelnika – autor w przygodach Uthreda przemyca całe mnóstwo ciekawostek historycznych, które na długo zapadają w pamięć. I co? Brzmi jak przepis na lekturę idealną, prawda? Ale o tym musicie przekonać się sami. Nie marudźcie więc i czytajcie Wojny Wikingów!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
09-10-2019 o godz 08:15 przez: Luki | Zweryfikowany zakup
Kolejna część powieści Cornwella. Autora nie trzeba przedstawiać bardzo dobre książki pisze nie tylko o Wojnach Wikingów które składają się na 12 tomów.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
21-06-2022 o godz 15:43 przez: anonymous | Zweryfikowany zakup
Bardzo wciągająca. Wszystkie tomy świetne.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
10-06-2021 o godz 08:12 przez: Anonim | Zweryfikowany zakup
Cała seria po prostu super polecam.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
07-03-2022 o godz 17:35 przez: zoska7918 | Zweryfikowany zakup
Mąż zadowolony. Uwielbia tę serię
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
23-01-2020 o godz 07:13 przez: Beata Kulewska | Zweryfikowany zakup
Super
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
01-10-2019 o godz 22:02 przez: Aleksandra Kujawa
I tak oto (przynajmniej chwilowo) przygoda z Uhtredem dobiegła końca. Dziesiąty tom Wojen Wikingów to, na szczęście, jeszcze nie finisz historii naszego bohatera. Wydawnictwo Otwarte już zadeklarowało, że wyda w tym roku kolejne dwa tomy tej serii, które na razie są dostępne tylko na rynku zachodnim. Zatem pozostaje się cieszyć i zacierać ręce na kontynuację tej niesamowitej wręcz opowieści. Uhtred postanawia tym razem odzyskać ojcowiznę i zdobyć Bebbanburg zajęty przez jego kuzyna. Tymczasem jednak ktoś za jego plecami rozpoczyna polityczne gierki, by doprowadzić do zerwania dopiero co zawartego pokoju między Mercją a Northumbrią. W niebezpieczeństwie jest nie tylko niezależne królestwo Northumbrii, ale też zięć Uhtreda, Sigtryggr, panujący w tym miejscu i córka Uhtreda, Stiorra, żona Sigtryggra. Dlatego nasz bohater wycofuje się spod twierdzy Bebbanburga i wraca na południe, by zażegnać spory. Dzięki jego sprytowi i przebiegłości intryga zostaje zduszona w zarodku i Uhtred może wracać do północnej Northumbrii. Zdobycie Bebbanburga nie jest jednak wcale takie proste i chyba tylko pomoc starych bogów może to ułatwić. Czy Thor i Odyn wspomogą swojego ulubieńca, czy tym razem zwycięży jeden Bóg i Uhtred będzie musiał pożegnać się ze swoim wielkim marzeniem? Dziesiąty tom Wojen Wikingów to wciąż Cornwell w jego najlepszej formie. Fabuła pędzi ze strony na stronę, od książki nie można się oderwać. Epicki rozmach bitew, a przy tym bardzo realistyczne oddanie uczuć walczących wojowników i ich myśli to cechy charakterystyczne tego bohatera. Powieść czyta się z zapartym tchem, aż czasami trzeba ją odłożyć, bo można dostać zadyszki. Bohaterowie to nasi dobrzy znajomi – Uhtred z Bebbanburga, jego przyjaciel Finan, królowa Mercji, Aethelflaed, a także dawny wróg głównej postaci: Aethelhelm z Wessexu. Pan wojny to wciąż sprytny i przebiegły lis, odważny i wierny przysięgom, które złożył. Uhtred nic się nie starzeje, chociaż sam nie raz i nie dwa wspomina o tym, że swoje lata ma – kiedy zachodzi potrzeba, bez wahania łapie za swój wierny miecz, Oddech Węża, i idzie walczyć z wrogiem, nieważne, czy są nim Sasi zachodni, czy Duńczycy. Nie poddaje się, z każdej sytuacji potrafi znaleźć wyjście i nawet największe tarapaty mu niestraszne. Nie da się ukryć, że czytając tę część, ma się wrażenie, że spotkało się starego, dawno niewidzianego przyjaciela, którego dobrze zobaczyć w dobrym zdrowiu i szczęściu. Uhtreda, mimo jego pewnych wad, nie da się nie lubić, potrafi żartować, kiedy jest po temu okazja, a kiedy trzeba, jest poważny i snuje rozważania na temat życia i przyszłości. To człowiek o wielu twarzach i talentach, który nieustannie zaskakuje wszystkich dookoła i sprawia, że czytanie o jego przygodach nigdy się nie nudzi. Chyba po raz pierwszy Cornwell tak otwarcie przyznaje się w nocie historycznej, że większość fabuły jest dziełem jego wyobraźni. Do tej pory były to mniej lub bardziej nagięte fakty z przeszłości i powstawania zjednoczonej Anglii, ale tym razem autor poszalał i jedyne, co pozostało historyczne, to obecność znanych nam już postaci. Po raz kolejny mamy też mapę Anglii na wklejce do okładki. A skoro już o okładce mowa... Jakież to wydanie jest piękne! Minimalistyczna oprawa to mój absolutny faworyt. Na dodatek grzbiety książek układają się w rysunek i prezentują się genialnie na półce, aż nie można oderwać od nich oczu. Po raz kolejny polecam. I polecać będę całą wieczność tę serię. Jest wspaniała, napisana z rozmachem, a przy tym każde wydarzenie jest logicznie umiejscowione w całości. Nie ma tu zbędnych wątków, niepotrzebnych postaci czy wydarzeń – wszystko jest ze sobą powiązane i pojawia się na scenie w idealnym momencie. Gwarantuję, że mimo objętości Wojny Wikingów się nie nudzą, a wręcz przeciwnie – z tomu na tom czyta się je równie dobrze, jeśli nie z jeszcze większą ciekawością. Także nic, tylko się brać i czytać!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
06-10-2019 o godz 16:49 przez: Magdalena Senderowicz
Historia Uhtreda z Bebbanburga nieubłagalnie zbliża się do końca. W końcu nic nie może trwać wiecznie, prawda? Nawet tak dobre cykle książkowe jak ten, który wyszedł spod pióra Bernarda Cornwella. Myślę, że ostatnie miesiące, w których miałam okazję tak mocno zapoznać się z jego twórczością sprawiły, że stanie się on moim numerem jeden jeśli chodzi o autorów powieści historycznych. A opowieść o wojowniczym Uhtredzie na pewno zostanie ze mną na zawsze! Dziesiąty tom sprawiał na mnie wrażenie dosyć spokojnego. Długo czekałam na to, co się tutaj wydarzyło, ale stało się to tak… gładko. Nie ma w tym oczywiście nic złego, bowiem Uhtred całe życie miał pod górkę i z pewnością jeszcze w kolejnych dwóch tomach będzie musiał się z czymś zmagać, ale udało mu się osiągnąć pewien cel. Cel, do którego dążył od samego początku, który kierował praktycznie całym jego życiem. Czy można zatem rzec, że droga, którą przebył, w każdym swoim aspekcie miała go doprowadzić do tego, co się wydarzyło? Być może tak, być może nie. Jedno jest pewne – zawziętość popłaca, chociaż nagroda może przyjść po długim czasie. Uhtred po wszystkich ostatnich wojnach i pojedynkach w końcu pragnie zrobić to, co planował od lat – odzyskać Bebbanburg z rąk swojego kuzyna. Chce przejąć należne mu ziemie, które niegdyś zagrabił sobie jego zdradziecki wuj. Niestety, ponownie coś staje mu na przeszkodzie – wezwanie od króla Eoferwicu. Władca pragnie, aby Uhtred jak najszybciej powrócił i pomógł w kolejnym konflikcie, gdyż Sasi Zachodni zaatakowali Nothumbrię. Po szybkiej analizie sytuacji bohater pozostawia swój cel za sobą i zmierza na południe. Jednak wciąż w głowie ma to, że najwyższy czas odzyskać swój dom. Uważam, że jedną z piękniejszych cech głównego bohatera jest ta zawziętość. Że przez te wszystkie lata pozostał wierny swoim ideałom, wierny temu, o co walczy. Kiedyś zastanawiałam się, po czyjej stronie Uhtred tak naprawdę stoi, aż w końcu doszłam do wniosku, że walczy tak, jak podpowiada mu honor i serce, ale przy tym wszystkim pamięta o swoich interesach. To sprytny i inteligentny wojownik, który sieje postrach nie tylko dzięki umiejętnościom wojennym. Potrafi łączyć fakty, analizować, przewidywać – a to bardzo istotne elementy w byciu dobrym strategiem. A strategia to naprawdę istotna rzecz w całej jego historii! Chociaż odniosłam wrażenie, że ten tom jest naprawdę dosyć spokojny, to naprawdę sporo się tutaj dzieje. Z jednej strony główny bohater pragnie w końcu osiągnąć swój cel, a jednak coś znowu staje mu na przeszkodzie. Kolejne konflikty, kolejne pojedynki, spiski i intrygi. Czasami to wydaje mi się, że Uhtred już po prostu przyjmuje to wszystko ze stoickim spokojem, idzie i z pokerową twarzą załatwia wszystkie sprawy – taki chleb codzienny, nic wyjątkowego, jakby i tak wiedział, że ze wszystkim sobie poradzi. Pewność siebie dodaje mu charakteru i nic dziwnego, że jest chodzącym postrachem. Wciąż uwielbiam styl i pomysłowość Bernarda Cornwella. Nie da się ukryć, że napisanie tak rozległego cyklu wiąże się z pewnym ryzykiem. Czytelnik może stracić zapał, może zabraknąć dobrej akcji, a jednak tutaj to wszystko człowiekowi nie grozi. Cornwell doskonale wie, do czego dąży, wie, jak kierować wydarzeniami, co zrobić, aby czytelnik stale był zainteresowany tym, co jeszcze czeka głównego bohatera. Sprawił, że naprawdę ciężko jest nie kibicować Uhtredowi, bowiem ten facet naprawdę coś w sobie ma! To właśnie taka postać, za którą się mocno trzyma kciuki. Dodatkowo autor zadbał o znakomity klimat całej sagi, świetnie zaprezentował realia tamtych czasów i odpowiednio rozbudował ten świat. Nie obawiajcie się zatem tego, że ten cykl liczy sobie tyle tomów. Każda część jest utrzymana na naprawdę dobrym poziomie, a czyta się to znakomicie.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
01-10-2019 o godz 00:08 przez: Michelle
Uhtred przez lata marzył o tym, by odzyskać swoją ojcowiznę, lecz pierw był na to za młody, a potem w jego życiu działo się tyle, że to największe marzenie musiało ustępować teraźniejszości. I w końcu nastał dzień, w którym mógł marzenia przekuć w czyny i stanąć w szranki z wujem i kuzynem, którzy uzurpowali sobie prawo do Bebbanburga i ziem mu przyległych. Pytanie, czy los i pogańscy bogowie sprzyjali mu na tyle, by ten cel osiągnął. To już dziesiąty tom, a ledwie wczoraj zaczynałam przygodę z Ostatnim królestwem. Jak to szybko minęło... Zabierając się za ten cykl, trochę obawiałam się tego, że w którymś momencie Bernard Cornwell nie podoła i zacznie się seria słabych tomów, a ja będę o krok od załamania nerwowego. Co zaskakujące, a jednocześnie niezwykle przyjemne, z tomu na tom historia stworzona przez autora podobała mi się coraz bardziej (no może, wyłączając Pogańskiego pana, który z dotychczasowych tomów podobał mi się najmniej) i z nieopisanym zniecierpliwieniem oczekiwałam chwili, w której wraz z Uhtredem podążę ścieżkami pełnymi krwi poległych. Strażnika ognia przeczytałam jednym tchem, szybciutko przewracając kolejne strony, by dowiedzieć się, czy w końcu główny bohater osiągnie to, o czym marzył od lat. Akcja tego tomu jest po stokroć dynamiczna, dzieje się dużo i bardzo szybko, a opisy bitew są po prostu rewelacyjne. Bernard Cornwell ponownie stanął na wysokości zadania, serwując tak fantastyczne sceny batalistyczne, że pomimo nie malowały się w różach i brokatach, że lektura zapierała dech w piersiach. Autor zachwyca lekkim piórem i swobodą, jaką wyczuwa się w trakcie lektury, jakby kreślenie kolejnych scen przychodziło mu bez trudu. Opisy działają na wyobraźnie, pozwalają w oka mgnieniu przenieść się do czasów Uhtreda i stanąć z nim ramie w ramię w murze tarcz. Bernard Cornwell słowami odmalowuje niezapomniane obrazy, a w trakcie czytania ma się wrażenie, jakby siedziało się w kinie na genialnym sensie. Jak zawsze dialogi świetnie oddają klimat książki, jednocześnie bawiąc – ach te męskie potyczki słowne. ;) Bohaterowie wykreowani przez Bernarda Cornwella zachwycają różnorodnością charakterów. Autor nakreślił bardzo wyraziste postaci, niezależnie od tego, czy pojawiały się one na chwilę, czy też towarzyszyły czytelnikowi od pierwszego tomu. Postać Uhtreda zachwyca szczególnie, bo jego poznawaliśmy od czasów dzieciństwa i dzięki Bernardowi Cornwellowi mogliśmy obserwować, jak zmieniał się z tomu na tom. Jak rozwijał się i szkolił na niezawodnego woja, jak kochał i nienawidził i jakim genialnym strategiem uczynił go autor. Uhtred z Bebbanburga, choć nie jest ideałem, jest postacią, której nie da się polubić. Wojny wikingów to taki cykl, który po prostu trzeba przeczytać. Szczególnie gdy lubi się historię i powieści z dużą ilością scen batalistycznych podkręconych fikcją literacką, której tutaj nie brakuje. Dotychczasowe dziesięć tomów dostarczy Wam, bez wątpienia, długie godziny czystej przyjemności. I wierzcie lub nie, ale nie będziecie w stanie oderwać się od lektury żadnego z tomów. A co najważniejsze, Strażnik ognia to nie ostatnie słowo Cornwella w historii Uhtreda... To dobrze, bo żal rozstawać się z ulubionym bohaterem... Gorąco polecam wszystkie tomy!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
15-01-2020 o godz 22:58 przez: Zaczytany Glonek
W dni takie jak ten, gdy wiatr i deszcz wciska się w każda szparę, chce się jedynie zawinąć w koc, mieć pod ręką ciepłą herbatę i spędzić długi wieczór wpatrzona w kartki książki, ogrzana ciepłem bijącym od kaloryfera. Niestety nie mam kominka, a idealnie pasowałby do tej wizji ;) A któż wtedy stałby na straży ognia? Mam to szczęście, że mój rodzinny dom zawsze stoi dla mnie otworem i wiem, że w każdej chwili mogę wrócić do znajomych kątów, wśród których się wychowałam. Nie wyobrażam sobie jak mogłoby być inaczej, przez co rozumiem jakim cierpieniem dla Uhtreda musiało być życie z dala od Bebbanburga, ze świadomością, że wśród ścian, które zna, panoszy się oszust i zdrajca. Nareszcie po wielu latach służby interesom innych, postanawia zawalczyć i o swoje marzenie - odzyskanie rodzinnych włości. Lecz niestety los znów gotował mu niespodziankę i po raz kolejny będzie musiał wybrać pomiędzy własnym dobrem a bezpieczeństwem całego narodu. Stanie przed wyborem o tyle ciężkim, że zagrożone będzie dobro kraju zarządzanego przez ukochaną, jak i ziem będących pod opieką jego zięcia. Czy Uthredowi będzie dane umrzeć w chwale czy bogowie pobłogosławią go spokojną śmiercią? Czas pokaże. Po godzinach spędzonych z Uthredem, czuję się jakby był moim przodkiem, opowiadającym mi dzieje swojego życia. Przywiązałam się do historii zawziętego i zdeterminowanego woja, który swoje wady przekuł w zalety, przynoszące mu sławę i nie raz wpływające na losy całej anglosaskiej wyspy. Nauczył mnie, że cierpliwość połączona z upartym dążeniem do celu nie musi oznaczać egoizmu i nawet najbardziej osławione charaktery popełniają błędy. Najważniejsze to być szczerym z samym sobą, a wszystkie wybory oceniać własnym sercem i rozsądkiem - chociaż spryt i inteligencja również się przydadzą, szczególnie, gdy planujesz wygrać kilka potyczek za pomocą strategii, nie próbując nawet sięgać po miecz. Po raz kolejny zachwycę się talentem Bernarda Cornwella. Każdy tom dojrzewa wraz z bohaterem! Strażnik ognia jest niczym doświadczony, wiekowy człowiek - z pozoru pełen stoicyzmu i spokoju, lecz pełen pewności co do swoich mocnych stron, co objawia się w doskonale zaplanowanych intrygach, plastyczności bitew i nieodłącznym klimacie średniowiecznej północy. Akcja nadal jest tak skonstruowana, że czytelnik z niepokojem śledzi poczynania postaci na kartach książki, nie wiedząc co może wydarzyć się już na następnej stronie. Tym razem nie poratuje nas znajomość historii - autora wyobraźnia poniosła tak mocno, że historyczne pozostały jedynie występujące w sadze postacie. Jednak całość jest skonstruowana tak dobrze, że gdyby nie notka na końcu książki, mogłabym uwierzyć, iż wydarzenia zawarte w X tomie naprawdę przetoczyły się przez Anglię. Strażnik ognia początkowo miał być zwieńczeniem całej sagi, lecz okazuje się, że czekają nas jeszcze co najmniej dwa spotkania z Uthredem. Mam nadzieję, że kolejne tomy sprostają swoim poprzednikom i znów z zainteresowaniem zanurzę się w historię opowiadaną w ciemną noc przy ognisku. Słyszycie już szczęk mieczy i wycie w oddali? Nadchodzi Wojna Wilka.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
16-10-2019 o godz 12:21 przez: keskese87
Czy zastanawialiście się kiedyś, jaką rozpiętość miałaby historia Waszego życia? Ile tomów miałaby opowieść o Was? Taka refleksja naszła mnie przy czytaniu X tomu „Wojen Wikingów” pt. "Strażnik ognia". Czy byłaby to ciekawa opowieść? Na pewno pełna wzlotów i upadków, ale czy kończyłaby się szczęśliwie? Postać Uhtreda z Bebbanburga towarzyszyła mi przez ten rok niemal cały czas i dziwna jest myśl, że ten bohater w końcu może zniknąć z kart powieści. A coraz bliższy jest ten moment – dziesiąty tom jest pewnym podsumowaniem jego losów, jest opowieścią o momencie, do którego wojownik zmierzał od lat dziecięcych – Uhtred w końcu staje twarzą w twarz ze swoim kuzynem i podejmuje działania, mające na celu odzyskanie ziem, które mu się należą. To właśnie tutaj, do tej chwili, prowadziły wszystkie dotychczasowe wybory Uhtreda, to w to miejsce wyrywało się jego serce – i choć wciąż pojawiały się inne sprawy, inne ważniejsze bitwy, w których musiał wziąć udział, choć wciąż coś go powstrzymywało i krzyżowało plany, ten jeden raz Uhtred już nie da się spowolnić… Przychodzi po to, co należało mu się po śmierci ojca… Przychodzi po swoje… Dziesiąty tom to taki czas na podsumowanie całej czytelniczej podróży, która odbyłam dzięki twórczości Bernarda Cornwella. Choć wspominałam o tym wiele razy, kolejny raz chciałam podkreślić jak w fantastycznej szacie graficznej zdecydowano się wydać ten zbiór. Ustawiając na półce dziesiąty tom, nie sposób jeszcze raz tego dostrzec – to, co na początku było tylko zalążkiem wyłaniającym się z ustawionych rządkiem grzbietów książek, teraz stanowi już piękny obraz. To jedna z lepiej prezentujących się serii w mojej biblioteczce, naprawdę jestem oczarowana pomysłem takiego wydania całości. Dobrze, że zdecydowano się na twardą oprawę, a także dość minimalistyczną stylistykę. To wszystko dobrze współgra z treścią książek, nadaje jej charakteru. Każdy tom niósł ze sobą odrębną historię, ale jednocześnie składał się na całość życiorysu tego owianego sławą wojownika. Człowieka pełnego pasji i honoru, człowieka rozdartego między światem chrześcijańskim a pogańskim, wychowanego przez ludzi, którzy przecież odebrali mu rodzinę, a mimo to stali się bliżsi, niż ta własna. Człowieka miotanego namiętnościami, który mimo poczciwego serca, potrafił też zabijać i blefować, kiedy było trzeba. Seria na razie liczy 10 tomów i w tym miejscu kończę swoją przygodę ze światem wikingów, który bardzo mnie wciągnął i towarzyszył mi przez kilka ostatnich miesięcy. Ale podobno Wydawnictwo Otwarte będzie jeszcze kontynuować i rozwijać tę serię, więc kto wie, może uda się jeszcze zanurzyć w ten świat, towarzyszyć Uhtredowi, a może już jego dzieciom przy okazji kolejnych, pasjonujących przygód?
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
14-10-2019 o godz 01:26 przez: Zatracona w słowach
„Strażnik ognia” to już dziesiąty tom serii Wojny Wikingów, co oznacza, że historia Uhtreda z Bebbanburga powoli zbliża się do końca. Nie jest to jednak ostatnia odsłona jego przygód, gdyż przed nami jeszcze przynajmniej dwa kolejne tomy. Seria ma się więc dobrze, nie zmienia to jednak faktu, że więcej mamy już za sobą niż przed sobą. Ten tom, choć nie powiedziałabym, że najlepszy, jest jednak bardzo ważny ze względu na wydarzenia, które rozgrywają się na jego kartach. Uhtred po latach walk, wojen i bitew, w końcu wyrusza odbić Bebbanburg z rąk swojego kuzyna. Nareszcie ma zawalczyć o ziemie, które dawno temu zostały mu odebrane, a o których nigdy nie zapomniał. Oczywiście, w życiu Uhtreda nigdy nic nie szło po jego myśli i tym razem również pojawiają się przeciwności, które musi pokonać. Uhtred oprócz tego, że jest lojalny i honorowy, jest także niezwykle uparty. Jest to cecha godna podziwu, ponieważ nasz bohater nigdy się nie poddaje i dąży do wyznaczonych celów. W tym przypadku nie jest inaczej. Czekaliśmy dziesięć tomów na to, co wydarzyło się w Strażniku ognia, jednak w końcu się doczekaliśmy i nie będę ukrywać, że było warto.  „Strażnik ognia” w porównaniu do kilku poprzednich tomów z tej serii jest moim zdaniem spokojniejszy, choć dzieje się równie wiele i na pewno nie można narzekać na nudę. Podoba mi się zróżnicowanie tej serii, ponieważ dzięki temu autor uniknął monotonii. Nie można też zapomnieć, że Uhtred nigdy nie miał łatwego życia, dlatego dobrze od czasu do czasu zobaczyć, że jednak coś mu się udaje. Bardzo podziwiam Bernarda Cornwella za jego pomysłowość, zdolność do planowania i niesamowity styl, bo nie oszukujmy się, napisanie tak długiej serii na pewno nie jest łatwe, a zrobienie tego w taki sposób, żeby czytelnik nie tracił zainteresowania, to już prawdziwa sztuka. „Strażnik ognia” to kolejny dobry tom, który trzyma poziom wyznaczony na samym początku przez autora. Wiem, że się powtarzam, ale naprawdę ciężko napisać coś nowego, kiedy omawia się dziesiąty tom serii i nie chce się zdradzić zbyt wiele. Najważniejsze jest jednak to, że ta seria przez ostatnie kilka miesięcy stała się dla mnie niezwykle ważna i trafiła na półkę z ulubionymi powieściami historycznymi. Jestem pewna, że zostanie ze mną na dłużej i jeszcze nie raz do niej wrócę. Oczywiście czekam na kolejne tomy, gdyż jestem bardzo ciekawa, czym jeszcze autor zdoła nas zaskoczyć.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
15-11-2019 o godz 08:36 przez: Katarzyna Dżugaj
„Strażnik ognia” miał być zwieńczeniem opowieści o Uthredzie z Bebbanburga i gdyby faktycznie tak się stało czytelnicy nie mieliby powodu do rozczarowania. Dziesiąty tom „Wojen Wikingów” stanowi bowiem kwintesencję tego, co w cyklu tym najlepsze – są w nim świetnie opisane sceny batalistyczne, dynamiczna akcja, wyraziści bohaterowie, inteligenty dowcip oraz dobrze zarysowane tło dziejowe. A w każdym razie sprawnie udające prawdziwą historię, Bernard Cornwell nie ukrywa bowiem, że w przeciwieństwie do poprzednich tomów cyklu, w „Strażniku ognia” owo tło dziejowe zostało od początku do końca przez niego wymyślone. W czerpaniu przyjemności z lektury absolutnie to jednak nie przeszkadza, koniec końców „Wojny Wikingów” to powieść, a nie podręcznik do nauki historii. Autor ograniczył zresztą do minimum wydarzenia inne niże te bezpośrednio związane z osobistą krucjatą Uthreda, który po latach wreszcie postanowił przedłożyć własne marzenia i potrzeby nad interesy otaczających go ludzi. Tego, czy zdobył ukochany Bebbanburg zdradzać nie zamierzam, zresztą i tak nie to jest w tej opowieści najważniejsze. Bernard Cornwell ograniczył tym razem ilość spektakularnych bitew – Uthred musi więcej pracować głową niż mieczem, z kart powieści nawet na moment nie wieje jednak nudą. To, rzecz jasna, zasługa świetnego pióra autora, kreującego plastyczne, pobudzające wyobraźnię odbiorcy opisy i błyskotliwe dialogi. Trzeba dużego talentu literackiego, by przez dziesięć tomów opowieści o jednym i tym samym bohaterze utrzymać wysoką jakość i niesłabnące zainteresowanie czytelnika. Bernardowi Cornwellowi ta sztuka się jednak udała.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
10-11-2019 o godz 19:06 przez: kasiek87
Wydawnictwo Otwarte w tym roku bardzo nas rozpieszcza, w tym roku mogliśmy zaczytywać się w przygodach Utherda. Dziesiąty tom, proszę, proszę jak to zleciało. Dalej nie ogarnęłam co się dzieje z serialem, BBC obiecuje, więc super, w końcu dotrę. Jestem zafascynowana tą serią, dziesięć tomów, które gwarantują rozrywkę na bardzo wysokim poziomie. Dodatkowo jest to jedna z doskonałych serii na prezent dla faceta, nie posądzajcie mnie o seksizm, ale jak ktoś mnie pyta, co kupić tacie, bratu, chłopakowi do czytania w prezencie to zawsze biegnę myślami do tej serii. Czy po lekturze tomu dziesiątego, nadal będę polecała dalej. W królestwie zapanował chwilowy pokój, to jest czas, gdy Uthred może zrobić coś dla siebie, planuje odzyskać ważne dla siebie ziemie, które kiedyś mu zabrano. Jednak nie będzie długo cieszył się spokojem i namiastką egoizmu, bo w tych dzikich czasach wojna goni wojnę. Nie wyobrażam sobie, że ten świat w końcu przeminie i pożegnamy bohaterów. Tymczasem zanurzymy się w wydarzeniach bieżącego tomu, bo jak zwykle, nie będziemy narzekać na monotonię. Nie wiem jak to możliwe, że mamy w rękach tom dziesiąty, a autor jest w stanie wciąż nas zaskoczyć. Wiadomo, że w serii są tomy lepsze i słabsze, ale akurat Strażnik ognia jest tomem, który przypomina nam dlaczego sięgnęliśmy po tę serię, co nas w niej przyciągnęło. Ciężko mi coś więcej napisać, bo po ten tom nie sięgnie nikt kto nie zna wcześniejszych części, a jak się już zna, to naprawdę nie ma co reklamować!!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
03-10-2019 o godz 02:10 przez: Dominika Stryszowska
"Przeznaczenie jest wszystkim" Napisałabym, że to koniec. Koniec przygody w świecie Wikingów, Sasów i Mercjan. Koniec bitew w murze tarcz, spisków i kłamstw. Koniec marzeń o powrocie do Bebbanburga. Ale na szczęście wydawnictwo zapowiedziało na listopad kolejny tom. Uhtred ma jeden cel, na starość wrócić do swojej ojcowizny odebranej przez wuja. Jest już statecznym ojcem i dziadkiem, ale pragnienie towarzyszące przez całe życie, nie pozwala na odpoczynek. Ta część to świetne zakończenie (przynajmniej chwilowe) sagi. Cornwell zręcznie przypomina najważniejsze wydarzenia z życia Uhtreda, mam wręcz wrażenie, że można by ten tom przeczytać bez znajomości poprzednich. Wiadomo, nikt z premedytacją nie zaczyna czytać od 10 części, jednak chcę podreślić mocne uporządkowanie, które na pewno pomogło w lekturze. Autor bez zarzutu trzyma poziom, zaskakuje kolejnymi wydarzeniami, przemyślanymi strategiami i dojrzałością bohatera. Jeszcze w styczniu nie byłam pewna czy odnajdę się w takiej batalistycznej tematyce, w klimacie średniowiecza i pogańskich wierzeń. Dzisiaj muszę stwierdzić, że była to wspaniała przygoda.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji

O autorze: Bernard Cornwell

Bernard Cornwell jest brytyjskim pisarzem mieszkającym na stałe w USA. Urodził się w 1944 roku. Najbardziej znany jako autor thrillerów oraz powieści historycznych. Na koncie ma kilkadziesiąt powieści, spośród których wiele trafiło na międzynarodowe listy bestsellerów. Najbardziej znany jako autor historycznych powieści prezentujących lody Richarda Shape'a, których akcja rozgrywa się w czasach napoleońskich. Pisze również m.in. o wikingach, czy poszukiwaniu Świętego Graala.

Zobacz także

Podobne do ostatnio oglądanego