Maximo Park - podobnie jak Franz Ferdinand, Futureheads, Razorlight czy Kaiser Chiefs - to jeden z głównych winowajców, odpowiedzialnych za obecny stan brytyjskiego gitarowego rocka. Jeśli jednak dzisiaj mamy do czynienia z zalewem dosyć już jednorodnej stylistycznie muzyki, nowy znakomity album zespołu z Newcastle, "Our Earthly Pleasures", dobitnie przypomina, gdzie przebiega granica między rockiem wysokiej próby a koniunkturalną imitacją.
Album "A Certain Trigger" został uznany jednomyślnie za jeden z najlepszych debiutów roku 2005 i wywindował Maximo Park wprost do nowej elity brytyjskiego rocka, tak jak w przypadku Futureheads uczynił to "News & Tributes", a Field Music - "Tones Of Town". Nie jest przypadkowe wymienienie tych dwóch zespołów jednym tchem z Maximo Park, bowiem całej tej trójce udało się uniknąć wszystkich słyszalnych już gołym uchem pułapek, jakie niosło ze sobą powszechne dla jej pokolenia odwoływanie się do muzyki Talking Heads, Gang Of Four, The Smiths, Joy Division i The Cure. Maximo Park nawiązali - nie omijając tylko The Smiths - do tradycji, której patronują raczej The Jam i Paul Weller, XTC, Josef K czy Wire. Punkrockowy atak łączy się w ich muzyce z wysublimowaną, pełną nieoczekiwanych zwrotów melodyką oraz oryginalnie wprowadzanym w gitarową fakturę brzmieniem klawiszy. Dwa lata na trasie - w tym występy na licznych festiwalach, Glastonbury i Reading nie wyłączając, oraz "supportowanie" Rolling Stonesom podczas skandynawskiego etapu ich trasy A Bigger Bang - skonsolidowało zespół. To zaś przełożyło się na jakość ich nowego repertuaru. "Our Earthly Pleasures" ma mocne, zdecydowane rockowe brzmienie, o które tym razem zadbał już nie etatowy producent całej tej brytyjskiej nowej Nowej Fali, Paul Epworth, lecz Gil Norton (Pixies, Foo Fighters, Feeder, Counting Crows). Doskonałymi efektami tej współpracy mogą być choćby singlowy "Our Velocity" czy nie mniej energetyczne "Girls Who Play Guitars" i "The Unshockable". Z drugiej strony, "Books From Boxes" czy "Russian Literature" z wyeksponowanym brzmieniem fortepianu, ukazują bardziej melancholijną, podszytą dramatyzmem naturę zespołu. Natomiast "A Fortnight’s Time" wyraźnie wskazuje, że w sferze zainteresowań wokalisty Paula Smitha znalazła się muzyka Michaela Stipe’a i R.E.M. "Our Earthly Pleasures" oferuje sporo niespodzianek, i to w czasach, kiedy niespodzianki w muzyce rockowej są coraz bardziej deficytowym towarem. To jeden z nielicznych albumów wydanych w pierwszym kwartale 2007 r., który bez wahania można zaliczyć do osiągnięć roku.
ocen
Podziel się na Facebooku
Właśnie zrecenzowałem Our Earthly Pleasures
Maximo Park - podobnie jak Franz Ferdinand, Futureheads, Razorlight czy Kaiser Chiefs - to jeden z głównych winowajców, odpowiedzialnych za obecny stan brytyjskiego gitarowego rocka. Jeśli jednak ...