Autor: |
Wydawnictwo: | Społeczny Instytut Wydawniczy Znak |
Data premiery: | 2016-05-18 |
Liczba stron: | 240 |
Autor: | Dehnel Jacek |
Każdy sprzedawca w empik.com jest przedsiębiorcą. Wszystkie obowiązki związane z umową sprzedaży ciążą na sprzedawcy.
Masz już ten produkt? Dodaj go do Biblioteki i podziel się jej zawartością ze znajomymi.
Sprawdź jak złożyć zamówienie krok po kroku.
Możesz też zadzwonić pod numer +48 22 462 72 50 nasi konsultanci pomogą Ci złożyć zamówienie.
Krivoklat, wieloletni pacjent zakładów dla psychicznie chorych, obwołany przez austriacką prasę „kwasowym wandalem”, ma za sobą historię niszczenia dzieł sztuki w najsłynniejszych muzeach Europy.
I nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Najnowsza powieść Jacka Dehnela, pastisz antymieszczańskiej twórczości Thomasa Bernharda, to przepojona czarnym humorem, wyrzucona na jednym oddechu opowieść o sztuce, miłości i człowieku, który nie boi się sprzeciwić społeczeństwu.
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
ID produktu: | 1121662351 |
Tytuł: | Krivoklat |
Autor: | Dehnel Jacek |
Wydawnictwo: | Społeczny Instytut Wydawniczy Znak |
Język wydania: | polski |
Język oryginału: | polski |
Liczba stron: | 240 |
Numer wydania: | I |
Data premiery: | 2016-05-18 |
Rok wydania: | 2016 |
Data wydania: | 2016-05-18 |
Forma: | książka |
Okładka: | twarda |
Wymiary produktu [mm]: | 24 x 199 x 145 |
Indeks: | 19243108 |
33,08 zł (-24%) cena regularna
„Zawód położna” to zmiksowana w idealnych proporcjach propozycja z zakresu lekkiej literatury faktu. Autorka opisuje swoje doświadczenia związane z pracą położnej, którą podjęła już jako matka dwójki dzieci, szukająca nowej ścieżki rozwoju zawodowego. Autor: ...
więcejPo czym poznać dobrego pisarza? Po tym, że z tematu, który wydaje się być skazany na porażkę (zombie) robi fantastyczną literaturę. I po tym, że gdy pisze książkę o niezbyt skomplikowanej narracji potrafi mistrzowsko zastosować skróty i montaż, by uniknąć niebezpieczeństw czyhających ...
więcej
Podziel się na Facebooku
Właśnie zrecenzowałem Krivoklat
Krivoklat, wieloletni pacjent zakładów dla psychicznie chorych, obwołany przez austriacką prasę „kwasowym wandalem”, ma za sobą historię niszczenia dzieł sztuki w najsłynniejszych muzeach Europy.I ...Głównego bohatera poznajemy, kiedy planuje kolejne przestępstwo. Aby udało mu się zrealizować zamierzenia, musi najpierw pokonać kilka przeszkód. Pierwszą z nich jest wydostanie się z zakładu psychiatrycznego. Z tym akurat nie ma większych problemów, ponieważ ilekroć zostaje złapany i skazany na pobyt w danym miejscu, zaczyna snuć intrygę, która za jakiś czas pozwoli mu choćby na przepustkę, tym razem z okazji pogrzebu. Cóż to za intryga? Polecam sprawdzić samemu. Kolejną przeszkodą są strażnicy i osoby pracujące w kasach biletowych, które oprócz tego, że zawsze są (a przynajmniej powinny być) postawione w stan gotowości, to w szufladach trzymają zdjęcia z podobizną „Kwasowego Wandala”. Oprócz rzeczonych pracowników muzeów plany naszego bohatera mogą pokrzyżować także zwykli zwiedzający.
Jak widać, przeszkód jest całkiem sporo, wspomnieć jednak należy, że Krivoklat takim zwykłym przestępcą nie jest. Śmiem stwierdzić, że mamy tutaj do czynienia z jednostką wybitną w swojej dziedzinie. Jednak czy i tym razem uda mu się zniszczyć arcydzieło? Sprawdź sam.
A co ode mnie? „Krivoklat” to książka trudna. Taka, po którą bez wątpienia nie sięgnie osoba, która nie potrafi bawić się literaturą, która jej nie rozumie i która się sztuką w ogóle nie interesuje. Kiedy sunęłam przez kolejne strony tego (fascynującego, trzeba przyznać) monologu, to byłam w stanie przywołać w myślach większość obrazów, bo albo omawialiśmy je na studiach, albo sama omawiam je z uczniami. Dzięki temu mój odbiór książki był znacznie łatwiejszy. Pozostałe osoby mają dwie opcje: albo googlować dzieła, żeby móc się do nich odnieść, albo przebrnąć przez strony bez głębszego przeżycia intelektualnego. Tylko czy wtedy warto? Jasne, powiesz, czytać zawsze warto. Ale nie Dehnela.
Poza tym, jeżeli szukasz lektury, która porywa akcją, w której fabuła rozwija się przez kolejne strony, nabiera rozpędu, w której intryga goni intrygę, to w „Krivoklacie” tego nie znajdziesz.
Jednak jeżeli szukasz książki, która jest studium psychologicznym osoby, która od społeczeństwa odstaje, która ma swoje zdanie na każdy temat, której nie możesz sklasyfikować jako bohatera negatywnego, nawet jeśli jego czyny potępiasz całym sobą, jeżeli od literatury wymagasz wyzwań i lubisz być zaangażowany intelektualnie, w końcu – jeżeli nie przeszkadza Ci brak rozdziałów i zdania ciągnące się przez kilka stron (charakterystyczne dla monologów), to jest to powieść dla Ciebie.
Krivoklat, główny bohater powieści to człowiek chory psychicznie, który jest skazany kilkoma wyrokami. Za co? Za niszczenie obrazów w najsłynniejszych galeriach sztuki. Robi to w bardzo osobliwy sposób – oblewając obrazy mocno stężonym roztworem kwasu siarkowego. Mimo że już kilkakrotnie odsiadywał wyroki, dalej ma wiele niedokończonych „spraw”. W czasie jego rozważań możemy dowiedzieć się wiele o tym jak przygotowuje się do każdej akcji i jak ćwiczy z różnymi butelkami. Wspomina także osoby, które towarzyszyły mu w czasie poszczególnych terapii w różnych ośrodkach terapeutycznych. Czasem jego rozważania są bardzo zawiłe, a w innych miejscach aż zaskakują precyzją i racjonalnością. Poznajemy także jego poglądy dotyczące poszczególnych malarzy i ich dzieł. Sporo jest mowy np. o Van Goghu. Jednak wszystko jest podane czytelnikowi w niezwykle chaotyczny sposób, mający na celu oddanie specyfiki toku myślenia chorego umysłu.
Krivoklat to kolejne moje spotkanie z prozą Jacka Dehnela. Książka ta różni się nieco od tego, co czytałam wcześniej. Przede wszystkim porusza inną tematykę, ale i forma jej przedstawienia jest inna od tego, co na co dzień spotykamy otwierając książkę. Powieść jest napisana ciągiem, to znaczy nie ma tu rozdziałów, części czy nawet akapitów i innych przerw. A dodatkowo większość zdań jest wielokrotnie złożonych. Z jednej strony czytając mamy wrażenie, że wszystkie wyważania z monologu głównego bohatera są jakby wypowiedziane na jednym oddechu, z drugiej zaś jest to nieco męczące, gdyż sami nie mamy, ani chwili na przerwę i zaczerpnięcie powietrza. Nie ma też czasu na zastanowienie się nad treścią – na to przychodzi czas po zakończeniu lektury.
Krivoklat to powieść trudna i specyficzna. Wymagająca skupienia w czasie czytania, warto po nią sięgnąć, kiedy mamy spokojną głowę, by w pełni skupić się na jej treści. W innym przypadku będzie trudna do zrozumienia. Jak wspomniałam, to nie jest moje pierwsze spotkanie z prozą Jacka Dehnela i mniej więcej wiedziałam, czego się mogę spodziewać. Książka mimo wszystko mnie zaskoczyła, szczególnie wspomnianą wyżej formą wypowiedzi bohatera. Jest to jakby monolog wyrzucony na jednym oddechu.
Ostatnio miałam okazję czytać kilka powieści o podobnej tematyce, z narratorem, który jest osobą z problemami psychicznymi, nieodgadnioną, żyjącą w swoim własnym świecie. Mimo podobnej tematyki każda z tych publikacji była inna, miała swoją własną poetykę i charakter. Krivoklat w porównaniu z innymi czytanymi ostatnio przeze mnie powieściami wypadł nieco gorzej, ale jest to moje subiektywne odczucie. Również inne książki autora bardziej wpisały się w moją estetykę, tym razem coś jakby mniej zaiskrzyło.
http://www.czytajac.pl/2016/05/krivoklat-jacek-dehnel/
W najnowszej książce Jacka Dehnela, mojego ulubionego ostatnio pisarza, wszystko jest symboliczne, po coś. Jej struktura nawiązuje do prozy Thomasa Bernharda, w tym do „Dawnych mistrzów” i opisywanego tam obrazu Tintoretta „Siwobrody mężczyzna”. Historia dzieje się w centrum Medycznym Zamek Immendorf, który jest fikcyjny, ale źródła nazwy ośrodka należy szukać w zamku o tej samej nazwie, spalonym w czasie II wojny z powodu dzieł sztuki ukrytych tam przez nazistów – obrazów Klimta. Krivoklat nie istniał w rzeczywistości, ale jego pierwowzorem był Hans-Joachim Bohlmann, który w podobny sposób zniszczył około 50 dzieł Rubensa, Rembrandta i Durera. I właśnie wokół dzieł, lub jak kto woli – wokół arcydzieł autor snuje swoją opowieść o kulturze i społeczeństwie, którego kondycja zależy także od tego czy i jak postrzega sztukę.
Krivoklat to pensjonariusz zakładu dla psychicznie chorych, umieszczony tam z powodu dokonywanych systematycznie przestępstw, polegających na oblewaniu arcydzieł malarstwa światowego dziewięćdziesieciosześcioprocentowym kwasem siarkowym. Dlaczego to robi i jaki ma cel? To najważniejsze pytanie książki i nie mogę zdradzić odpowiedzi. Dość powiedzieć, że bohater ma górnolotne pobudki, które z zapałem omawia z innym pensjonariuszem – Zeyetmayerem, rysownikiem, technikiem dentystycznym, mordercą żony, którą poćwiartował narzędziami do modelarstwa.
Kriviklat niszczy najwspanialsze dzieła sztuki będąc świadomym, że po każdym takim akcie czeka go więzienie, proces i powrót do psychiatryka. Następnie przez kilka lat szuka kolejnej okazji do wyjścia na przepustkę, żeby powtórzyć swój czyn. Głównym prowodyrem działań bohatera jest społeczeństwo, które popada w „łajdactwo i idioctwo” z powodu „całkowitego wyrugowania sztuki z życia, odcięcia się od jej źródeł, zabetonowania jej koryt, wpompowania w społeczną kanalizację”. Z książki dowiemy się także co bohater sądzi o dziennikarzach, dlaczego nie trawi Renoira i jak traktuje terapię poprzez sztukę. Nie dowiemy się jednak, który obraz ostatecznie ocalił.
Więcej? Zapraszam na blog: http://literami.pl/?p=213
Krivoklat, bo on jest właściwym narratorem tekstu, który jest przedmiotem poniższej recenzji, także pragnie wyrazić swoje zniesmaczenie i sprzeciw przeciwko spłyceniu odbioru sztuki. Robi to jednak w nieco bardziej inwazyjny sposób niż przeciętny pisarz. Oblewa on obrazy dziewiędziesięciosześcioprocentowym kwasem siarkowym. Jak sam mówi, robi to, aby zwrócić uwagę społeczeństwa na to, że spłyciło ono odbiór sztuki do wyceny dzieła w pieniądzu, a interpretację sztuki pozostawiło krytykom i historykom, którzy powtarzają te same frazesy i zdania ‘wytrychy’. Sztuka niestety ma to do siebie, że przyciąga snobów, którzy zapominają o tym, jakie jest jej założenie.
Po lekturze powieści nachodzi mnie jednak także refleksja, na ile ma to odniesienie do literatury? Czy obcowanie większości osób z prozą i poezją nie jest także formą snobizmu. Całe to przerzucanie się znajomością kolejnych tekstów, zawiłymi interpretacjami. Niewiele różni się ono od prób podsumowywania kolejnych obrazów.
Idąc dalej, należy postawić pytanie na ile jakiekolwiek pisanie o sztuce i literaturze ma sens? Także ta recenzja. Być może ze sztuką należy obcować, spotykać się i nie komentować jej. Każdy tekst, każda interpretacja zaburza odbiór sztuki, niszczy to, co może dać nam dzieło. Pomiar zniekształca obserwację. W końcu być może nawet takie ‘spotkanie’ także jest wyrazem snobizmu, a tak naprawdę sztuka i literatura, jako wytwór całkowicie niepraktyczny nie ma sensu i nie warto się nią przejmować.
Na koniec warto dodać, że sama powieść napisana jest w bardzo specyficzny sposób. Zdania maja czasem więcej niż jedną stronę, co nieco utrudnia lekturę. Jednak wg mnie, cały ten słowotok idealnie pasuje do groteskowo przerysowanego schizofrenika, za jakiego fikcyjne książkowe społeczeństwo uważa Krivoklata. Gorąco polecam!
Książka J. Dehnela wymaga od czytelnika skupienia, jednocześnie przenosząc go do świata głównego bohatera, który z oddaniem realizuje swój cel. Powieść zmusza do refleksji. Jednak cierpliwość osób, które nie są przyzwyczajone do stylu pisania autora, może zostać wystawiona na próbę sposobem konstruowania fabuły i składni.
Krivoklat to z jednej strony spowiedź wariata, a z drugiej ciekawa forma obserwacji życia na psychiatrycznym oddziale. Lektura odważna i osobliwa, przepełniona ciekawymi spostrzeżeniami na temat malarstwa. Nie sposób wziąć ją do końca poważnie, zawiera jednak w sobie dużo dobrego. Podobał mi się opis tego, jak bohater trenował swoje umiejętności - odkręcanie butelki, obmyślanie planu ucieczki. Jego postępowanie wbrew pozorom było niezwykle rozważne i racjonalne, sęk w tym, że to, co chciał osiągnąć wchodziło w konflikt z ładem społecznym.
Krivoklat Dehnela to dla mnie spotkanie z autorem potrafiącym wczuć się w trudne postacie. Z kim tym razem miałam do czynienia? Z łajdakiem, idiotą, a może wizjonerem gotowym do poświęceń? Każdy z was musi to ocenić sam, dobrze jednak, gdy przed lekturą zastanowicie się czy lubicie długie zdania i monologi ;)
"Skoro czegoś nie da się opisać, to choćby istniało, nie istnieje, to czego nie da się nikomu pokazać, na czym nie da się położyć palca i powiedzieć to, zatraca w naszych oczach nie tylko wartość, ale w ogóle egzystencję".*
Jacek Dehnel "Krivoklat"
Ilość stron: 214
Wyd. Znak Literanova
Ocena: 4/6
* s. 131
Premiera: 9 maja 2016r.
Co jeśli chory jest w pełni władz umysłowych i w najdrobniejszych szczegółach planuje swoje szaleńcze pomysły czy oszukanie swojego lekarza, aby właśnie te pomysły zrealizować? Czy osoba naprawdę chora byłaby do tego zdolna?
Te pytania nasunęły mi się po lekturze nowej powieści Jacka Dehnela pt. „Krivoklat”. Tytułowy bohater przez całą książkę prowadzi monolog, opowiadając wybrane momenty swojego szaleństwa/choroby. Dużą uwagę skupia na swojej żonie oraz pacjencie poznanym w jednym zakładzie.
W ten sposób stara się opowiedzieć historię, jak stał się „Kwasowym Wandalem”. Ten przydomek nadali mu dziennikarze w odpowiedzi na sposób, w jaki niszczył dzieła sztuki w całej Europie.
Jeśli chcesz poznać historię osoby psychicznie chorej, która drobiazgowo opowiada o swoim życiu, to jest to książka dla Ciebie. Jeśli chcesz poznać historię osoby szaleńczo zakochanej, która po groteskowej śmierci ukochanej wpada w obsesję niszczenia dzieł sztuki, to jest to książka dla Ciebie.
Jednak jeśli monolog to nie jest Twoja ulubiona forma, a zdania wielokrotnie złożone i brak podziału na rozdziały, ba, nawet na akapity, może okazać się dla Ciebie nużący i trudny, to wybór tej książki może Ci się nie spodobać.
Decyzja należy do Ciebie. Trzy godziny lektury tej pozycji na pewno dają do myślenia.