Hardkor i Disko (CD)

W dobrym kierunku, a co najmniej bez nudy.

Naprawdę nie wiem dlaczego ten zespół jeszcze nie stał się obiektem ogólnego szaleństwa.... Nie przedarł sie do tak zwanego 'mainstreamu'? Ale może to dobrze robi tej grupie ludzi, którzy nie zblazowali się i nie rozmienili jak inni w tej branży. Po rewelacyjnej Do re Mi Fa So fa ten zestaw jest może nie tak obszerny, a szkoda, bo chciałoby się z 20 utworów, niema też tyle róznorodności gości, ale na pewno Ci, którzy zasłuchiwali się z tamtej płycie nie bedą wyjmować tej z odtwarzacza przez długi czas. Poziom produkcji , melodyjnośc, pasja, kawałki jednocześnie różne, ale łaczące ten sam styl, podczas słuchania przyjemnością i grą jest odnajdywanie nawiązań muzycznych, inspiracji, co nie oznacza, że Sofiści sa nieoryginalni. Wręcz przeciwnie. I za to ich lubię. Dla tych co lubia prównywac: Bloodshed - otwierający utwór jest trochę jak Affairz, aż szkoda, że nie ma tak jak na poprzedniej płycie wersji "reprise" gdzieś przy końcu. Genialne "Egzorcyzmy Emilii Rose" ,ups koniec miejsca :(

Od lat jestem fanem tego zespołu. W domu mam ich każdą płytę, a po kolejną sięgam w ciemno. A wszystko to dlatego, że muzycy tej formacji nigdy mnie nie zawiedli. Ich muzyka trafia w moje serce i potrafi mnie rozchmurzyć nawet gdy mam ogromnego doła. Ten krążek należy do jednych z moich ulubionych. Polecam go wszystkim w ciemno!