Data Mirage Tangram (CD)

Panowie kazali czekać na tą płytę 9 lat. Ponoć mieli problemy ze składem zespołu. Jeszcze pod koniec ubiegłego roku w internecie pojawił się pierwszy singiel i teledysk do utworu "figure sans nom" w wersji okrojonej. Na poczatku bieżącego roku pojawił się drugi singiel "Tear up the red sky" Oba utwory zrobiły na mnie wrażenie. Już po tych dwóch kompozycjach domyśliłem się, że płyta będzie raczej spokojniejsza, wyciszona i transowa. W dniu premiery usłyszałem całość. Pierwszy utwór "Entre en matière" powalił mnie muzycznie od pierwszych "nawiedzonych" i niepokojących dźwięków. Muzycznie kojarzy mi się nieco z utworem "Mama" grupy Genesis, ale to takie luźne skojarzenie. Nie chciałbym opisywać tutaj każdego utworu z osobna, więc zajmę się całością. Płyta niezwykle wyważona muzycznie jak i wokalnie. Z jednej strony oszczędna, minimalistyczna, z drugiej zaś- naładowana subtelnymi smaczkami, za które odpowiedzialny jest przemiły starszy pan Cesare Pizzi. Człowiek ten robi ogromną robotę w zespole. Dwa dni temu miałem okazję rozmawiać z całym zespołem, którego członkowie okazali się być bardzo sympatycznymi i pozytywnymi ludźmi. Wracając jeszcze do "Data Mirage Tangram", chciałbym dodać, że to zdecydowanie najbardziej dojrzała płyta w dorobku szwajcarów. Muzyka na niej zawarta jest bardzo hipnotyzująca, transowa, momentami niepokojąca, momentami wręcz odprężająca. Jednak gdzieś tam ciągle w oddali coś się czai a to, co się czai czasem eksploduje. Płyta wspaniała i godna polecenia nie tylko fanom tego zespołu.

Polecam, świetna płyta !