Każdy sprzedawca w empik.com jest przedsiębiorcą. Wszystkie obowiązki związane z umową sprzedaży ciążą na sprzedawcy.
Masz już ten produkt? Dodaj go do Biblioteki i podziel się jej zawartością ze znajomymi.
Sprawdź jak złożyć zamówienie krok po kroku.
Możesz też zadzwonić pod numer +48 22 462 72 50 nasi konsultanci pomogą Ci złożyć zamówienie.
Poruszająca opowieść o tym, że wiara – w cokolwiek, nawet w coś niezrozumiałego – potrafi dawać oparcie.
Do ośmioletniej Anabelle Vincent pogrążonej po wypadku w śpiączce przychodzą tłumnie ludzie ściągnięci przez plotki i desperackie pragnienie uzdrowienia. Przychodzą, bo jedna z osób doświadczyła czegoś, co uznała za cud, i nabrała przekonania, że sprawiła to mała Anabelle. Słowo poszło w świat. Pojawili się kolejni odwiedzający. Kolejne cuda.
To historia opowiadana przez samą Anabelle. Równolegle relację z tych wydarzeń zdaje matka dziewczynki – kobieta, która poświęciła się opiece nad chorym dzieckiem i która stara się odnaleźć jakoś w zgotowanym przez media zamieszaniu. Poznajemy też punkt widzenia innych osób: ojca, który porzucił rodzinę i teraz boryka się z poczuciem winy, oraz ludzi szukających u dziewczynki pomocy, wskazówek i cudownego uleczenia.
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
ID produktu: | 1108441263 |
Tytuł: | Cudowna dziewczynka |
Autor: | Roe Andrew |
Tłumaczenie: | Szajkowska Julia |
Wydawnictwo: | Prószyński Media |
Język wydania: | polski |
Język oryginału: | angielski |
Liczba stron: | 392 |
Numer wydania: | I |
Data premiery: | 2015-06-11 |
Data wydania: | 2015-06-11 |
Forma: | książka |
Okładka: | miękka |
Wymiary produktu [mm]: | 27 x 200 x 127 |
Indeks: | 17186087 |
Podziel się na Facebooku
Właśnie zrecenzowałem Cudowna dziewczynka
Poruszająca opowieść o tym, że wiara – w cokolwiek, nawet w coś niezrozumiałego – potrafi dawać oparcie. Do ośmioletniej Anabelle Vincent pogrążonej po wypadku w śpiączce przychodzą tłumnie ludzie ...Zapoczątkowała to jedna osoba, która zaczęła się gorliwie modlić do Boga by Anabelle pomogła jej pokonać rozwijającą się w jej ciele chorobę. Kilka tygodni później choroba zniknęła. Czy to cud? Wieść o wyzdrowieniu przez małą dziewczynkę rozniosła się błyskawicznie i do mieszkania Anabelle zaczęło coraz więcej przychodzić ludzi, którzy oczekiwali wybawienia. Czy mała dziewczynka jest w stanie uleczyć każdą chorobę? Jak to się stało, że otarła się o śmierć? Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedź w książce ,,Cudowna dziewczynka"
Czy cuda się zdarzają? Czy mała, sparaliżowana dziewczynka jest w stanie uleczyć nawet najgorszą chorobę? Starałam odpowiedzieć sobie na te pytania, ale jednak nie odnalazłam rozwiązania. Może wiara ludzi w uzdrowienia małej dziewczynki dała im nadzieję na lepsze jutro i ich smutki od tak prysły? A może jednak dziewczynka miała szczególny dar leczenia ludzi? Starałam się w to uwierzyć, ale nie byłam w stanie sobie tego wyobrazić. Może, gdybym miała okazje zobaczyć to na własne oczy sama zaczęłabym wierzyć w cuda? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. W mojej głowie ciągle pojawiało się jedno pytanie. Dlaczego mama małej Anabelle tak bez żadnego oporu wpuszczała obce osoby do własnego domu by oni otrzymali upragnione wybawienie i uleczenie? Rozumiem, że na początku starała się odnaleźć w zaistniałej sytuacji, straciła nadzieję na jakikolwiek cud, że jej mała dziewczynka wyzdrowieje, załamała się, nie miała na nic siły, zaniedbała nie tylko dom, ale i też siebie, nie przestawała opłakiwać tragedii, ale dlaczego pozwoliła innym zaburzyć swój świat wprowadzając do życia obce osoby. Nie byłam w stanie zrozumieć jej postępowania.
Książka jest opisana z różnych perspektyw. Możemy poznać zmagania matki Anabelle z zaistniałą sytuacją. Także poznamy historię ojca Anabelle, który po kilku miesiącach porzucił własną rodzinę, a teraz żyje na pustym wygnaniu, skromnie, w ciszy, czy odnajdzie drogę powrotną? Możemy dostrzec jego ból, cierpienie, oraz targające go wyrzuty sumienia. Narratorem w książce okazuje się także mała Anabelle, oraz ludzie, którzy odwiedzają chorą dziewczynkę w nadziei, że ich uleczy. Dzięki tym licznym bohaterom, którzy zabierają głos w tej powieści jesteśmy w stanie poznać ich emocje, zmagania, rozterki, a także liczne pomysły.
Jaka jest moja ocena tej historii? Na początku z przyjemnością zabrałam się za jej czytanie. Przemierzałam kolejne strony tej ciekawej historii z wypiekami na twarzy, poznawałam ciekawych ludzi, którzy pojawiali się w życiu dziewczynki. Do pięćdziesiątej strony czytałam jak oczarowana. Chciałam poznać dlaczego wielu ludzi wierzy w dar uleczania przez dziewczynkę i dlaczego została sparaliżowana, ale z dalszym wczytywaniem się w tekst moja bańka mydlana zaczęła pękać. Tekst zaczął ciążyć, męczyć, a szczególnie opisy zaczęły lekko denerwować. Zabrakło mi tu tych wielkich emocji jakie pojawiają się podczas nieuleczalnej choroby. Dzięki takim emocjom jestem wstanie wczuć się w daną historię, potrafię zrozumieć decyzje jakie podejmują główni bohaterowie. A tutaj dostałam zwykłą opowiastkę bez wielkiej dawki emocji. Nie poruszyła żadnych strun w moim sercu, dlatego miałam trudność wczuć się w czytaną historię. Jedynym plusem całej książki są rozległe opisy, dzięki którym możemy poznać historię każdych z bohaterów, a także to, że mamy różnych narratorów w książce, którzy opowiadają historię z własnych perspektyw.
Podsumowując książkę oceniam średnio. Nie tego oczekiwałam po ciekawym opisie. Sądziłam, że otrzymałam powieść doskonałą, która poruszy serca, a otrzymałam zwykłą opowiastkę, która jak dla mnie opisana była na odczepnego. Z tego względu ,,Cudowna dziewczynka" mi się nie spodobała. Może komuś innemu się spodoba i dostrzeże w tej powieści więcej plusów jednak ja tu widzę więcej minusów, niż plusów, dlatego mnie nie zachwyciła.
"Cuda nie przeczą naturze, a jedynie temu, co o niej wiemy." *św. Augustyn
Anabelle Vincent ma osiem lat, rok temu uległa poważnemu wypadkowi samochodowemu. Od tego czasu jest w głębokiej śpiączce. Dziewczynka musi być stale podłączona do aparatury podtrzymującej życie, a opiekę nad nią sprawuje matka, Karen. Ojciec niestety, nie potrafił udźwignąć ciężaru choroby swojej córki i wyprowadził się z domu. Anabelle wymaga stałej opieki specjalistycznej, a matka robi wszystko by móc jej ją zapewnić. Jednak dom Vincentów nie jest zwykłym domem. Codziennie do drzwi pukają setki ludzi, którzy chcą ujrzeć cudowne dziecko. A wszystko za sprawą jednej kobiety, która twierdzi że doświadczyła cudu, a mała Anabelle ją uzdrowiła. Słowo poszło w świat i sprowadziło tłumy potrzebujących. Każdy chce doświadczyć cudu i poczuć magiczną moc uzdrawiania. Matka dziewczynki, nie zamyka dla nikogo drzwi, stara się pomóc każdemu i pozwolić na chwilę spędzoną u boku małej Anabelle.
Andrew Roe w "Cudownej dziewczynce" porusza temat cudów i wiary, ale również dotyka innych bardzo istotnych zagadnień. Autor opowiada o istocie rodziny, o miłości i nadziei. To bardzo poruszający i wstrząsający obraz, ukazujący, jak tragedia i nieszczęście, zmieniają ludzi. Matka Anabelle, po wypadku, odnalazła w sobie siłę, by samodzielnie zająć się niepełnosprawną córką. Choć zdawała sobie sprawę, że nie będzie to łatwe, postawiła na swoim i zabrała Anabelle do domu, razem z całą aparaturą i sprzętem podtrzymującym życie. Wykazała się ogromną cierpliwością, wytrzymałością i miłością, kiedyś słaba i zagubiona, przekształciła się w pewną siebie i twardo stąpającą po ziemi kobietę. Choć odejście męża bardzo ją zraniło, całkowicie zatraciła się w opiece nad dzieckiem. Odnalazła w sobie powołanie, by móc pomagać ludziom potrzebującym, wspierać ich i dawać nadzieję, którą jest jej córka Anabelle, cudowna dziewczynka.
John, ojciec Anabelle, przerażony odpowiedzialnością i obowiązkami, wyprowadza się z domu. Ucieka od kłopotu, zostawiając cały problem na głowie swojej żony. Nie może pogodzić się ze świadomością, że ponosi winę za wypadek swojej córki, w końcu to on, prowadził samochód tego feralnego dnia. Dręczony wyrzutami sumienia, odchodzi, by móc w samotności poukładać swoje myśli. Czas leczy rany i w przypadku Johna, widać to doskonale. Mężczyzna będzie musiał stawić czoło swoim lękom i obawom i zmierzyć się z teraźniejszością.
Historię poznajemy również z punktu widzenia innych osób, w tym przypadku samej Anabelle, która krótko opowiada o swoim wczesnym dzieciństwie. Poznajemy również pewnego księdza i rehabilitantkę dziewczynki. Widzimy różnych ludzi, którzy w odmienny sposób interpretują to co dzieje się w domu Vintectów. Są i tacy którzy nie wierzą, którzy potępiają to co robi matka, ale i tacy, którzy rozkładają namioty i koczują, by móc doświadczyć cudu. Każdy z tych ludzi mierzy się ze swoimi problemami i rozterkami, a nadzieja i wiara, która się w nich tli, gna ich na drugi koniec świata, by móc spędzić chwilę w towarzystwie Anabelle.
"Cudowna dziewczynka" jest debiutem literackim Andrew Roe i choć nie powaliła mnie na kolana, to muszę przyznać, że jest to bardzo interesująca publikacja, którą warto poznać. Niestety zabrakło mi emocji i momentów ściskających za serce, ale czas który spędziłam przy książce, zdecydowanie mogę uznać za udany. Autor w swojej książce opowiada o miłości, wierze i nadziei, opowiada o cudach, które tak naprawdę mogą przydarzyć się każdemu z nas, w każdej chwili naszego życia. Czy w nie uwierzymy i dostrzeżemy, zależy tylko i wyłącznie od nas samych.
Do przeczytania powieści, którą napisał Andrew Roe nie skusiła mnie jednak wcale ciekawość. Absolutnie nie uległam jej, czym się sobie trochę dziwię. Co zatem? Okładka! Jak bardzo rzadko w moich wyborach. Spojrzałam i zakochałam się w niej. Spojrzała na mnie urocza dziewczynka, zahipnotyzowały mnie jej oczy - jakbym w nich odczytała treść: "Musisz poznać moją historię i mnie samą". Przepadłam bez reszty i książka znalazła się w moich rękach. Czego się spodziewałam? Tu przyznam się, że zdecydowanie oczekiwałam książki a'la proza Picoult czy Chamberlain. I cóż, to nie było to. To nie była książka, w której autor zaserwował czytelnikom moc emocji, zbudował napięcie itd. Nie czytałam z wypiekami na twarzy, ale raczej studiowałam dusze opisanych postaci - i tych pierwszo i drugoplanowych - niczym psycholog analizujący pacjenta na kozetce. Bo według mnie ta lektura jest analizą reakcji na nie do końca zrozumiałe, dające się wyjaśnić zdarzenia, które miały miejsce w Stanach Zjednoczonych.
Karen i John to małżeństwo. Niezbyt zgrane i dobrane, które pragnie dziecka. Gdy na świat przychodzi ich córeczka okazuje się, że bycie rodzicem to nie taka łatwa sprawa. Zwłaszcza jak nie ma się pękatego konta w banku i doświadczenia w opiece nad maleństwem, które często płacze i grymasi. Anabelle rośnie i gdy ma siedem lat wybiera się z tatą na zakupy. Potrzebny jest nowy magnetowid i w tym celu dziewczynka z ojcem jadą do centrum handlowego. Po drodze pijany kierowca powoduje wypadek. John wychodzi z niego prawie nietknięty, za to jego córeczka jest w fatalnym stanie. Walczy o życie, konieczna jest operacja, a rokowania są niepewne i przerażające. Dziecku udaje się przeżyć, ale nie wyzdrowieć. Anabelle wpada coś w rodzaju śpiączki co medycyna określa jako mutyzm akinetyczny. Dziewczynka zostaje przykuta do łóżka. Lekarze bezradnie rozkładają ręce i proponują rodzicom specjalistyczny ośrodek opiekujący się obłożnie chorymi. Nikt nie mówi czy stan dziecka się kiedykolwiek poprawi. Nikt nie mówi ile mała pożyje. Karen decyduje, że nie odda dziecka mimo wszystko. Sama podejmuje się opieki nad córeczką. Nie wie czy podoła temu wyzwaniu, ale tylko tak potrafi postąpić. Mąż po trzech miesiącach ją zostawia. W liście pisze, że nie da rady dłużej z nimi być. Będzie przesyłał pieniądze. Jak tchórz.
Karen pomagają dobre dusze zwane Aniołami Anabelle. Pewnego dnia dochodzi do cudu. W pokoju zamienionym na szpitalną separatkę pachną róże, a figurka Matki Bożej w obecności dziecka płacze. Wieść się rozchodzi i wkrótce dochodzi do fali pielgrzymek do łóżka dziewczynki...
To książka, która w zasadzie częściej przypominała mi reportaż niż powieść. To trudna lektura, która zapada w serce. To opowieść o chorobie, wierze, nadziei, walce o każdy oddech. To książka, która niesie przesłanie dla rodziców, by ci docenili każdą chwilę ze swoimi pociechami. Zdrowymi i pełnymi sił. Bo los potrafi być okrutny. Choroba dziecka, a zwłaszcza tak ciężka jak ta, która dotknęła Anabelle to trudne doświadczenie. To rodzące się w duszy rodzica pytania o jej sens, o sens cierpienia niewinnego dziecka.
W trakcie lektury często miałam w oczach łzy. I sama starałam się zrozumieć istotę cierpienia, jego wartość czy bezsens. Współczułam Karen, jej córce, obserwowałam przemianę Johna. Zakończenie tej historii okazało się ogromną niespodzianką. Kompletnie się nie spodziewałam takiego obrotu spraw. Książkę gorąco polecam, zwłaszcza rodzicom. Wspaniała historia którą nie sposób zapomnieć.
Chyba że dziecko nigdy się nie budzi.
Ośmioletnia Anabelle od roku istnieje w zawieszeniu pomiędzy życiem a śmiercią. Podczas podróży samochodem ze swoim ojcem uległa wypadkowi, którego skutkiem jest mutyzm akinetyczny - "stan, w którym chory jest przytomny, potrafi otwierać oczy, zachowuje zdolność wodzenia oczami i fiksacji wzroku, lecz nie jest w stanie nawiązać kontaktu z otoczeniem ani wykonywać ruchów dowolnych."
Matka dziewczynki, Karen, zdecydowała, że nie chce oddawać swojej jedynej córki do żadnego specjalistycznego ośrodka i razem z całą potrzebną aparaturą i sprzętem zabrała ją do domu, gdzie cierpliwie pielęgnowała ją dzień po dniu. Pomagali jej w tym przyjaciele, w tym Meredith Stroman, u której badania wykazały początku białaczki. Po wizycie w pokoju Anabelle i modlitwie, wyniki Mer uległy drastycznej poprawie i kobieta ozdrowiała, tym samym dając świadectwo, że ta mała dziewczynka jest być może cudem nie tylko dla swojej matki, ale dla wszystkich, którzy potrzebują pomocy.
"Nauczyła się, że jeśli człowiek wierzy wystarczająco mocno, z czasem staje się wolny - od normalnie niejasnych, skłębionych myśli, w których gubi się jego ja."
Od tamtej chwili pod domem Karen ustawiają się tłumy, a każdy chory pragnie dotknąć dziewczynki i poczuć cud na własnej skórze. Całkowicie oderwany jest od tego ojciec Anabelle, John, który kilka miesięcy po wypadku odszedł od swojej rodziny, nie mogąc znieść niemych wyrzutów żony i widoku sparaliżowanej córeczki. Postanowił wieść życie mnicha i ograniczać się do suchego egzystencjonowania, wolnego od uciech codzienności, katując się tym samym za to, że nie potrafił przyjąć na siebie uderzenia drugiego samochodu i że to nie on leży podłączony do respiratora.
Kiedy sięgałam po „Cudowną dziewczynę” spodziewałam się książki napisanej w stylu Jodi Picoult czy Diane Chamberlain, opowieści o niezwyklej sile miłości i o ludzkim uporze do życia. Zamiast tego dostałam powieść, która jest dla mnie miksem stylu Picoult i Coelho; Andrew Roe snuje filozoficzne dywagacje podobnie jak Paulo, ale potrafi też, tak jak Jodi, oddziaływać niesamowicie na ludzkie emocje.
Książka ta nie jest w żadnym stopniu reklamą tego, że wiara wszystko zmieni; jest raczej studium przypadków, które pragną wierzyć i tych, którzy nie mają na tyle odwagi, by przyznać, ze nie wierzą. Bohaterowie „Cudownej dziewczynki” to zwykli ludzie – lekarze, sceptycy, pacjenci i księża – którzy stają twarzą w twarz z zjawiskiem cudu i sami muszą zweryfikować, czy chcą w niego wierzyć.
"Cuda nie przeczą naturze, a jedynie temu, co o niej wiemy."
Bez wątpienia jest to trudna książka, której trzeba poświęcić wiele energii i zaangażowania. W zamian za to Andrew Roe uraczy nas piękną historią okraszoną rozważaniami nad sensem tego wszystkiego, co spotykamy z życiu. Nad znaczeniem tego, jak dzisiejszy poranek może wpłynąć na pewne zdarzenie, które przeżyjemy za kilka lat; nad mocą wybaczania i nad tym jak silna potrafi być miłość matki.
naczytane.blogspot.com
"Cudowna dziewczynka" nie jest powieścią, której akcja pochłania czytelnika. To raczej powolne zagłębianie się w dusze poszczególnych bohaterów. A jest ich kilku. Przede wszystkim mała Anabelle, która w wieku siedmiu lat wybrała się z tatą na zakupy. Pech chciał, że na swojej drodze napotkali inny wóz prowadzony przez pijanego kierowcę. Tacie nic się nie stało, za to mała wylądowała na łóżku nieprzytomna i bez szans na wybudzenie ze śpiączki. Od tego momentu wkoło dziewczynki zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Osoby nieuleczalnie chore po chwili obcowania z Anabelle zdrowieją, a po chorobie nie zostaje nawet ślad. Sława dziewczynki szybko się rozprzestrzenia, a do małego domku, w którym mieszka razem z mamą, zaczynają ruszać pielgrzymki ludzi liczących na cud...
Obok Anabelle poznajemy jej rodziców. Matkę - zagubioną i pognębioną wypadkiem kobietę, która na przekór wszystkiemu zabiera córkę do domu i tam dzień po dniu walczy o jej godność i przetrwanie. Poznajemy również Tatę, który na wieść o stanie córki po prostu ucieka z domu. Nie jest mu jednak łatwo żyć z poczuciem winy. Czytelnik obserwuje jak mężczyzna pomału dojrzewa do tego, aby powrócić do kobiet swego życia i błagać o przebaczenie. Jest jeszcze grono wolontariuszy zwanych "Aniołami Anabelle", którzy po prostu pomagają. I na koniec są Oni - zwykli ludzie potrzebujący pomocy i upatrujący w małej chorej dziewczynce iskierki nadziei na poprawę losu.
Skąd u mnie sprzeczne uczucia co do treści książki? Otóż jestem osobą dość twardo stąpającą po ziemi. Moja świadomość nie potrafi zaakceptować cudów, ozdrowień i magii. To wszystko wkładam między bajki. Tymczasem powieść jest tak napisana, że każe....wierzyć, po prostu wierzyć. Opisy (mimo że gdzieś w głębi wiedziałam że są fikcją) są stworzone tak, aby tworzyć wrażenie reportażu. Często suche i jałowe budzą większe emocje w czytelniku niż gdyby były wyrażone kwiecistym językiem. Tu nie ma akcji i zwrotów wydarzeń. Tu jest cierpienie, choroba, skrajnie sprzeczne emocje i mała dziewczynka, w której wszyscy widzą cudotwórcę.
Ocenę zostawiam Wam. Ja przeczytałam chętnie, ale do lektury tej powieści nie powrócę. Dodam jednak, że książka dała mi wiele. Przede wszystkim ponownie zrozumiałam jak kruche jest życie i jak szybko szczęście może się ulotnić. Po drugie liczy się tu i teraz. Potem będzie potem.
Trafionym pomysłem było spoglądnięcie na całość z kilku różnych perspektyw. Na stronach przewijają się różne zdania na temat zachodzących wydarzeń, a każde z nich czytelnik śledzi z niemałym zainteresowaniem. Nie ukrywa,, że najbardziej czekałem na chwile, w których Anabelle przejmie pałeczkę i zacznie opowiadać. Autor idealnie dostosował język do ośmioletniej bohaterki, dzięki czemu książka wydaje się coraz bardziej rzeczywista. Żeby efekt ten jeszcze bardziej pogłębić autor dostosowuje styl również do innych postaci opowiadających tę historię z własnej perspektywy.
Więcej: http://recenzjeoptymisty.blogspot.com/2015/07/cudowne-dziecko-cudowna-dziewczynka.html#more