Mało porywające gitarowe pitu pitu. Płyta do odkrywania w przydrożnej knajpie, co najwyżej. Jak na zespół legendę - żenada. Zresztą w internetach krąży nazwa alternatywna dla bandu "Piotr Luczyk & The Randoms" i to niestety bardzo słychać. PL grać potrafi, ale komponować już nie. Jak on sam jeden skomponował tyle utworów Kata pozostaje zagadką ;)
Cóż, jeżeli ktoś spodziewa się płyty na miarę starego Kata z Romkiem Kostrzewskim, to się mocno rozczaruje. To jest płyta raczej uciekająca od tych dokonań i zwracająca się w kierunku hard rocka czy heavy metalu. Jednak co najważniejsze płyta muzycznie jest bardzo dobra, uwielbiam jej słuchać, choć długo musiałem się do niej przekonywać, gdyż Kat nieodmiennie kojarzył mi się z Romanem. Bardzo dobre solówki Piotra Luczyka, do wokalu też się przekonałem. Muzycznie jest bardzo dobrze, ale do płyty trzeba podejść z dystansem i słuchając jej nie należy się oglądać wstecz na wczesniejsze dokonania Kata. Płytę mogę polecić osobom wolnym od uprzedzeń, otwartym na nowe dokonania i nowe brzmienie. Na szczęście nie ma tu miejsca na niekiedy dziwne przemyślenia filozoficzne Romana i obrażanie uczuć innych osób. Króluje w tym wypadku muzyka, która powinna łączyć a nie dzielić. Przyjemnie się słucha tej płyty w tle i w zasadzie relaksuje podczas jej odsłuchu, szczególnie gdy zapomni się, że to Kat :) Do dziś słucham Oddechu, który mi się nie nudzi, a który był pierwszą płytą Kata jaką usłyszałem. Jednak nie próbujmy nawet porównywać tych płyt, to dwa całkowicie odrębne brzmienia, dwa odrębne światy. Podsumowując - bardzo dobra płyta, ale CAŁKOWICIE INNA niż wcześniejsze płyty Kata z Romanem.
Najlepsza i najbardziej światowa płyta Kata. Genialne solówki, kompozycje i wokal który wreszcie słucha się z przyjemnością. Właściwie wszyscy muzycy pokazali światową klasę. To Kat dla fanów metalu i muzyki rockowej a nie dla głuchych dzieciaków. Gratuluję Panowie.