Maciej Stuhr ma bogaty i różnorodny dorobek aktorski. Jako 13-latek zadebiutował w ostatniej części „Dekalogu” Krzysztofa Kieślowskiego. Pojawił się tam jako Piotrek, syn postaci odgrywanej przez Jerzego Stuhra. Z kolei jego pierwsze znane role to postaci nieporadnych amantów w kultowych filmach Olafa Lubaszenki – „Chłopakach nie płaczą” oraz „Poranku kojota”. Lekkie, ciepłe i zapadające w pamięć kreacje komediowe z wątkiem miłosnym towarzyszą Maciejowi Stuhrowi także w późniejszych latach. W „Listach do M.” wcielił się w prezentera radiowego samotnie wychowującego synka, a w „Planecie Singli” zagrał przebojowego gwiazdora telewizyjnego.

 

- To nie było tak, że ktoś trzecią część pisał na kolanie – zapewnia Maciej Stuhr, odtwórca roli Tomka w trylogii komedii romantycznych „Planeta singli”. - Ja tak naprawdę wcześniej poznałem jej scenariusz niż tekst części drugiej. Nikt się tu nie śpieszył, wszystko podporządkowane było temu, by oba filmy, choć różniące się od siebie, zachowały jednolitość i były równie atrakcyjne.

Kadr z filmu "Planeta Singli 3"

 

Nie tylko na wesoło

Jednak artysta świetnie odnajduje się także w poważniejszych produkcjach. Wielokrotnie nominowany do nagród Polskiej Akademii Filmowej, został doceniony za kreację Józefa w „Pokłosiu” w reżyserii Władysława Pasikowskiego. Zagrał mieszkańca białostockiej wsi, w której wciąż panują nastroje antysemickie. Poruszający film kończy się przejmującą sceną ukrzyżowania głównego bohatera na drzwiach stodoły. To za tę rolę Stuhr dostał Orła w kategorii najlepsza pierwszoplanowa rola męska.

Ważnym momentem jego filmowej kariery okazała się pierwszoplanowa rola w „Belfrze”, serialu w reżyserii Łukasza Palkowskiego. To emitowana przez Canal+ historia młodego polonisty próbującego rozwikłać zagadkę śmierci uczennicy miejscowej szkoły. Stała się jedną z pierwszych polskich produkcji, których sensacyjno-kryminalna intryga może konkurować z amerykańskimi pozycjami. Współtwórcą scenariusza był Jakub Żulczyk. Dziś ten pisarz-scenarzysta dzięki serialowi opartemu o książkę „Ślepnąc od świateł” zyskuje światową renomę.

Inne, mroczniejsze oblicze aktor odsłonił w tegorocznym serialu „Szadź”. Wciela się tu w kochającego męża i ojca rodziny, który okazuje się seryjnym mordercą młodych kobiet.

Z kolei w „Hejterze”, nowym filmie Jana Komasy, Maciej Stuhr gra charyzmatycznego, postępowego kandydata na prezydenta Warszawy, sprzeciwiającego się wzrostowi sympatii nacjonalistycznych. Pełen wiary w zaangażowanie i otwartość młodych ludzi, zatrudnia w swoim sztabie wydalonego z uczelni studenta prawa (Macieja Musiałowskiego). Nie przypuszcza złych zamiarów młodego, pozującego na idealistę chłopaka. Film to nieoczywista, ale ciekawa kontynuacja „Sali samobójców”. Ukazuje frustrację wykluczonych klasowo warstw społecznych.

 

Kadr z filmu "Hejter"

 

Człowiek renesansu

Aktor jest również związany z teatrem. Wychowany w Krakowie absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej od lat współpracuje ze stołecznymi scenami, głównie z warszawskim Nowym Teatrem. Widzowie znający Macieja Stuhra tylko z romantycznych bądź sensacyjnych ról, oglądając go na deskach tej znanej z eksperymentalnej estetyki instytucji, mogą poczuć zaskoczenie.

Pierwszą postacią, którą artysta tu zagrał, był Joe, odkrywający swoją homoseksualność mąż uzależnionej od valium Harper (Maja Ostaszewska). Dzięki roli w opartych o głośny tekst Tony’ego Kushnera „Aniołach w Ameryce” aktor zaskarbił sobie serca warszawskich widzów. To po tym sukcesie rozpoczął stałą współpracę z reżyserem spektaklu, zdobywającym liczne międzynarodowe nagrody Krzysztofem Warlikowskim.

W kolejnych latach Maciej Stuhr pojawił się w takich produkcjach jak „(A)pollonia” czy „Francuzi”. Pierwsza z inscenizacji łączy antyczne historie z tragiczną opowieścią o Zagładzie, a Stuhr wciela się w niej w Agamemnona. Druga wspomniana sztuka nawiązuje do monumentalnej powieści Marcela Prousta „W poszukiwaniu straconego czasu” i mierzy się z zagadnieniem dekadencji. Artysta wygłasza w niej między innymi zrozpaczony, krytyczny wobec współczesności monolog pochodzący z prozy Fernanda Pessoa.

 

 

Jacek Poniedziałek, rozmawiając z Beatą Nowicką w książce „Stuhrmówka. A imię jego czterdzieści i cztery”, tak powiedział o swoim koledze-aktorze: „Ja go nazywam czasem takim człowiekiem renesansu, bo on jest bardzo wszechstronny: aktor, muzyk, komik, kabareciarz, tekściarz, felietonista, autor limeryków czy fraszek, znający kilka języków… Niepojęte, ile on ma talentów, które mieszczą się w tym małym ciałku”.

Do długiej listy talentów Macieja Stuhra można także zaliczyć świetne dubbingi, między innymi w „Coco”. Aktor podłożył głos pod bardzo zdolnego, lecz mało popularnego muzyka, który okazuje się ojcem głównego bohatera. Osadzona w meksykańskich realiach bajka została nagrodzona Oscarem w kategorii najlepsza pełnometrażowa animacja.

 

 

Ironiczny komentator

Jak wspomniał Jacek Poniedziałek, Maciej Stuhr ma wiele twarzy, w tym – dziennikarsko-literacką. Humor, satyra oraz ironiczne, błyskotliwe uwagi to drugie imię artysty, który swego czasu występował w kabarecie Po Żarcie. Władający lekkim piórem i ciętym językiem aktor od wielu lat współpracuje z magazynem „Zwierciadło”. Efektem tej współpracy są między innymi felietony zebrane w tomie „W krzywym Zwierciadle”. Obecnie książkę można przeczytać w wydaniu rozszerzonym „W krzywym zwierciadle. Ciąg dalszy nastąpił”. Artysta pisze o swoich pasjach – kinie, teatrze, telewizji, podróżach. W precyzyjnej, przemyślanej formie skłania do refleksji i obdarza czytelników potężną dawką optymizmu.

Literackim uwieńczeniem twórczych zmagań Stuhra jest druga część zbioru. Tworzy ją opowiadanie „Utytłani miłością”, które stanowi parodię scenariuszy komedii romantycznych. Autor operuje absurdem i mnoży zabawne wątki pełne filmowych nawiązań.

 

W krzywym zwierciadle. Ciąg dalszy nastąpił (okładka miękka)

 

Poza światłem fleszy

Gdy Maciej Stuhr czekał na narodziny drugiego dziecka, zaczął tworzyć felietony w formie listów do Tadzika. Ostatni z serii został napisany po drugich urodzinach synka. W krótkich, zabawnych tekstach aktor tłumaczy dziecku zasady rządzące światem i opisuje problemy, z jakimi zmagają się rodzice. Przystępna w odbiorze forma służy artyście do poruszania szerokiego spectrum tematów. Tata-felietonista komentuje sytuacje aktualne i przeszłe. Dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat społeczeństwa oraz opisuje codzienne sytuacje takie jak jazda taksówką przez miasto.

 

Książka Tata Tadzika

Tata Tadzika (okładka miękka)

 

A jeśli chcecie lepiej poznać Macieja Stuhra, koniecznie sięgnijcie po książkę „Stuhrmówka. A imię jego czterdzieści i cztery”. W rozmowie z Beatę Nowicką artysta opowiada o swoim dzieciństwie, studiach i początkach zawodowej ścieżki. Wszystko to czyni z dystansem oraz charakterystycznym dla siebie humorem, chociaż czasami przyjmuje ton poważny. Wspomina wysiłek, jaki włożył w to, by zapracować na własną karierę i nie być rozpoznawalnym tylko jako syn aktora Jerzego Stuhra. Publikacja to uzupełnienie książki „Stuhrmówka, czyli gen wewnętrznej młodości”. Ujawnia, co się zmieniło w życiu już nie tak młodego Stuhra w ciągu ostatnich lat.

 

Książka Stuhrmówka. A imię jego czterdzieści i cztery - Stuhr Maciej, Nowicka Beata

Stuhrmówka. A imię jego czterdzieści i cztery (okładka miękka)