Owieczki dobre, owieczki złe (okładka  miękka, wyd. 04.2016)

Każdy sprzedawca w empik.com jest przedsiębiorcą. Wszystkie obowiązki związane z umową sprzedaży ciążą na sprzedawcy.

Potrzebujesz pomocy w zamówieniu?

Zadzwoń

Produkt niedostępny

Dodaj do listy Moja biblioteka

Masz już ten produkt? Dodaj go do Biblioteki i podziel się jej zawartością ze znajomymi.

Może Cię zainteresować

Tak jak w "Sprawiedliwości owiec", owce szukały mordercy swojego pasterza, tak tu dwie dziewczynki szukają zaginionej kobiety z ich ulicy. I tak jak owce odkrywają prawdę o ludziach, i mówią o nich prosto, śmiesznie i mądrze, więcej niż sami wiemy o sobie… Najpierw jednak idą do proboszcza.

"Najgorętszy debiut sezonu szturmem zdobywa listy bestsellerów".
"The Times"


Powyższy opis pochodzi od wydawcy.

ID produktu: 1119754817
Tytuł: Owieczki dobre, owieczki złe
Autor: Cannon Joanna
Tłumaczenie: Rek Stanisław
Wydawnictwo: Wydawnictwo Amber
Język wydania: polski
Język oryginału: angielski
Liczba stron: 400
Numer wydania: I
Data premiery: 2016-04-27
Rok wydania: 2016
Data wydania: 2016-04-27
Forma: książka
Okładka: miękka
Wymiary produktu [mm]: 45 x 207 x 145
Indeks: 18826975
średnia 3,5
5
2
4
1
3
2
2
0
1
1
Oceń:
Dodając recenzję produktu, akceptujesz nasz Regulamin.
3 recenzje
Kolejność wyświetlania:
Od najbardziej wartościowych
Od najbardziej wartościowych
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najpopularniejszych
Od najwyższej oceny
Od najniższej oceny
4/5
28-05-2016 o godz 16:34 przez: Zielono Mi
Nie powiem, decydując się na recenzję książki „Owieczki dobre. Owieczki złe” wydawnictwa AMBER, miałam mieszane uczucia. Okładka nie zachęcała do lektury, tytuł sugerował pełne biblijnych aluzji powiastki/bajki filozoficzne (z tym, że rozbudowane), których bohaterami są zwierzęta stereotypowo odzwierciedlające podstawowe ludzkie cechy i przywary, piętnujące błędne postawy, wyśmiewające wady, zawierające ukryte puentę i przesłanie.
Nic bardziej mylnego.
Książka „Owieczki dobre…” okazała się nie być umoralniającą powiastką o tym, jak dobrze żyć z sobą i ludźmi, jak z porażki uczynić sukces i jak w upadku znaleźć siłę na przyszłość. To naprawdę – zgodnie z opisem na okładce – kryminał filozoficzny! Jak to możliwe?
Akcja powieści rozgrywa się w dwóch perspektywach czasowych (ta właściwa - pewnego lata 1976 roku, a ta dodatkowa, retrospektywna - zimą, w okolicach Świąt Bożego Narodzenia, 1967 roku) na jednej z ulic pewnego brytyjskiego osiedla. Jak to bywa w takich małych społecznościach, wszyscy od lat się znają, rzadko opuszczają miejsce zamieszkania, przybysze niechętnie są witani, wszyscy często się spotykają, czasem obserwują się wzajemnie, wiedzą o sobie sporo, próbują przeniknąć tajemnicę innych, a kiedy trzeba – nawet wspólnie knują. I w tej dość nudnej, wiodącej senne, przewidywalne, schematyczne i pozbawione atrakcji życie społeczności u progu lata 1976 wydarza się rzecz niezwykła – ginie jedna z mieszkanek. Nie umiera, tylko brak po niej śladu: wyparowuje, znika, zapada się pod ziemię… I jest to to wydarzenie, które budzi tych ludzi z uśpienia, naprawdę ich wszystkich – w tym pastora – porusza. Bo dlaczego, i jakim sposobem, lubiana, ciesząca się sympatią i szacunkiem, pomocna pani może bez śladu przepaść? Wszyscy sobie zadają to pytania, ale nie wszyscy ochoczo współpracują z policją – bo przecież oni są z zewnątrz… Wydaje się, że tylko dwie dziewięciolatki, Grace i Tilly, nie tracą zimnej krwi – aktywnie, z zaangażowaniem i zupełnie na własną rękę rozpoczynają poszukiwanie. Nie powiem, wykazują się przy tym pomysłowością i oryginalnością. Są naprawdę specyficznymi detektywami ze specyficznym planem działania. Punktem wyjścia uczyniły tezę, że jest jedna „osoba”, która zawsze wie wszystko i przed którą nic się nie ukryje i ona na pewno wie, gdzie przebywa zaginiona sąsiadka. Tą „osobą” jest Bóg. Więc wystarczy Mu zadać odpowiednie pytanie i pani… zostanie odnaleziona a później wróci do domu. Ale chcąc zadać to najważniejsze pytanie należy Go… znaleźć. Więc dziewczynki wyruszają ulicą swojej dzielnicy, wędrują od lokatora do lokatora, od mieszkania do mieszkania, zadają niby banalne i nic nie znaczące pytania, ale odkrywają przy tym ślady ciemnych sprawek dorosłych, które dość jasno mówią, że ci dorośli nie są tak mili, jakby się wydawało a starsza pani może i miała powód by odejść… A sięga on roku 1967 i składa się na niego kilka incydentów, które w sumie mogą kojarzyć się z niezłą aferą. Jak widać, w takim miejscu trzeba się młodym detektywom napracować, by Boga znaleźć…
Książka napisana jest językiem lekkim, narracja płynnie prowadzi czytelnika po fabule i choć czasem trzeba się zatrzymać nad słowami typu:
Odkryłam, że czasem, kiedy zachowuje się ciszę, ludzie nie mogą się powstrzymać przed jej zapełnieniem (s. 129)
lub:
Pewne sprawy są tak złe, tak nikczemne, że nie ma różnicy, czy się ich chciało, czy nie. Gdyby tak było, to każdemu wszystko uchodziłoby na sucho, wystarczyłoby, gdyby powiedział, że nie o to mu chodzi (s. 160)
od nich ważniejsze jest to, co pomiędzy tymi słowami; to, co niewypowiedziane; nad czym trzeba się chwilę zastanowić. Również podział na części i rozdziały jest przemyślany: zawiera kucz, którym są numery mieszkań poszczególnych, odwiedzanych przez dziewczynki, bohaterów – bo to w tych mieszkaniach kłębią się tajemnice dające odpowiedź na pytanie, co się dziś stało z sąsiadką i dlaczego złą sławą owiany jest lokator numeru 11.
Były już kryminały retro, awanturniczo-sensacyjne, czarne kryminały, milicyjne (miały sporą grupę wielbicieli), ostatnio bardzo popularne są te z grupy „norcic noir”. Jak widać, przyszła pora na coś nowego. Nie mogę twierdzić, że „Owieczki…” to typowa powieść detektywistyczna, bo byłoby to spore niedopowiedzenie. Nie mogę też powiedzieć, że to powiastka filozoficzna, bo byłoby to przekłamanie. Więc jeśli chcecie wiedzieć, jaki w praktyce kształt przybiera kryminał filozoficzny – sięgnijcie po tę powieść. I jeśli naprawdę lubicie łamigłówki lub/i życiowo mądre (nie zawsze miłe i grzeczne) historie nie powinniście być zwiedzeni.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
01-06-2016 o godz 12:13 przez: Agnieszka Deja
W małym miasteczku dochodzi do dziwnego wydarzenia – znika jedna z mieszkanek. Kobieta nie zostawiła listu, nikt nie wie, co się z nią stało i dlaczego odeszła. Sprawą interesują się wszyscy mieszkańcy, a w szczególności dwie małe dziewczynki – Grace i Tilly. Gdy dowiadują się od księdza, że Bóg może pomóc ludziom, którzy znikają, postanawiają, że zajmą się tą sprawą głębiej. Szukają Boga w mieszkaniach innych osób, bo wierzą, że tylko w ten sposób, znajdując Boga, sprawią, że pani Creasy wróci.
Owieczki dobre, owieczki złe to debiut powieściowy Joanny Cannon. Książka reklamowana jest jako kryminał filozoficzny i faktycznie oba te tematy pojawiają się w powieści.
Głównym wątkiem jest sprawa zaginięcia jednej z kobiet. Nikt nie wie, gdzie mogła pójść i dlaczego zostawiła męża. Sprawa jest tajemnicza, ale każdy się nią interesuje. Zniknięcie jest tym dziwniejsze, że powoli mieszkańcy przypominają sobie, że kobieta rozmawiała z mieszkającym pod 11 mężczyzną, którego podejrzewa się o pedofilię. Czy zrobił jej jakąś krzywdę? Dlaczego go odwiedziła?
Z rozmów i wspomnień dowiadujemy się też, że mieszkańców łączy pewna wspólna sprawa z przeszłości. Kiedyś wydarzyło się tu coś złego. Skutkiem są nowe tajemnice i problemy. Czy ta sprawa łączy się z zniknięciem pani Creasy? Czy ktoś się wygadał i przez to będą nowe kłopoty?
Dodatkowo, związany z wątkiem zaginięcia, jest jeszcze temat filozoficzny. Dwie małe dziewczynki szukają Boga, bo tylko tak, według nich, można sprowadzić panią Creasy do domu. Pytają mieszkańców, obserwują i oceniają. Wiedzą, że Bóg jest wszędzie, ale nie wiedzą, co to znaczy. Poza tym dzielą ludzi na owce i kozy – dobrych i złych.
Akcja w książce rozgrywa się w dwóch planach czasowych – w 1967 i 1976 roku. Dzięki temu dowiadujemy się o tym, co się dawniej działo, a co rzutuje na obecną sytuację. Obie historie zazębiają się i uzupełniają. Pokazują też bardzo ważną rzecz, którą można pominąć, gdy czyta się i zagłębia tylko w historię kryminalną, a mianowicie relacje społeczne. Przełom lat 60. i 70. pokazuje podejście ludzi do innych osób – uprzedzenia rasowe, samosądy, stereotypowe myślenie. Wszystko to jest zaskakujące, ale też bardzo ciekawe, gdy się o tym czyta.
Owieczki dobre, owieczki złe to książka, która mnie nie porwała. Sama sprawa kryminalna jest może i ciekawa, ale zbyt wolno się rozwija. Dobrze, że nie jesteśmy zasypywani informacjami od razu, ale czasem tempo było naprawdę znikome i lektura się przez to dłużyła. Wątek filozoficzny też mnie nie przekonał – fajnie, że go wprowadzono, bo to było coś nowego, ale jakoś nie zaciekawił mnie zbytnio.
Jeśli szukacie powieści kryminalnej, która może was zaskoczyć wątkiem filozoficznym, powinniście sięgnąć po tę książkę. Może wam się spodobać, bo jest inna niż wszystkie kryminały, które obecnie zalewają rynek. Jednak nie spodziewajcie się porywającej historii, pełnej zwrotów akcji i niesamowitych wydarzeń.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
17-11-2016 o godz 11:12 przez: knigoholiczka
"Owieczki dobre, owieczki złe" to książka niespodzianka, którą wydawnictwo zdecydowało się dołączyć do przesyłki dla mnie. Takie niespodzianki są najlepsze, często można trafić dzięki temu na prawdziwe perełki (choć "Owieczek.." niestety nie mogę zaliczyć do tego grona).
Do przeczytania pozycji zachęca chociażby okładka. Prosta, nieskomplikowana, a mimo to przyciągająca wzrok.
Czas akcji to lata 70-te XX wieku. Bohaterami są dwie małe dziewczynki, które postanawiają odnaleźć zaginioną kobietę mieszkającą wcześniej w domu przy ich ulicy. W poszukiwaniach pomaga im... Bóg, bowiem są żywo zainteresowane tematem wiary. Bywają w kościele, pojawiają się nawet na pogrzebach. Prowadzą rozmowy na temat zaginięcia sąsiadki z innymi ludźmi, którzy mieszkają w okolicy. Liczą, że uda się im dowiedzieć prawdy.
Podczas lektury miałam wrażenie, że tylko im zależało na powrocie Margaret. Inni obawiali się tego ponieważ zaginiona posiadała informacje na temat wielu osób. Dodać należy, że były to informacje, które każdy wolałby zachować dla siebie. Nie chciano by ujrzały światło dzienne.
To ciekawe zjawisko. Na małej ulicy mieszkają ludzie, którzy z jednej strony są otwarci, życzliwi, z drugiej zaś dla innych, dla sąsiadów czy niekiedy nawet dla najbliższych stwarzają pozory, skrywają tajemnice. Z lektury wynika, że powrotu zaginionej może obawiać się wiele osób.
"Owieczki dobre, owieczki złe" to kwintesencja, typowy przykład literatury brytyjskiej. Komuś, kto ceni sobie taki gatunek literacki powieść może się spodobać. W moim przypadku sprawa wygląda odrobinę inaczej. Czasem przeczytam coś z powyższego gatunku, jednak jeszcze nigdy nie zdarzyło się bym całkowicie zatraciła się w tego typu lekturze.
Nie potrafię stwierdzić, dlaczego tak się dzieje, jednak mam swoje przypuszczenia. Być może to ze względu na specyficzność wydarzeń i ich małe prawdopodobieństwo wystąpienia.
Mimo wszystko- warto przeczytać ten kryminał filozoficzny.
"Owieczki dobre, owieczki złe" to książka, która już chwilę po wydaniu została nagrodzona w prestiżowym konkursie. Szybko trafiła na listy bestsellerów i prędko została uznana za jedną z najlepiej sprzedających się nowo wydanych powieści beletrystycznych w Anglii.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0

Zobacz także

Inne z tego wydawnictwa Zakazana historia ludzkości
4.5/5
53,25 zł
Promocja
40,59 zł  najniższa cena

69,90 zł  cena regularna

Podobne do ostatnio oglądanego