Przyznaje, że gdy tylko te książki zaczęły się pojawiać byłem ich całkowitym przeciwnikiem. Dlaczego? Bo było o nich głośno, wiem to kompletnie głupie. Jednak cieszę się, ze po upływie czasu miałem szanse je przeczytać, ponieważ ominęło by mnie coś niesamowitego. * Już przy pierwszych stronach „Czwartej Małpy” jesteśmy wrzuceni w akcję i powoli wdrażani w historię. Chociaż już w tej części dowiadujemy się kim jest morderca, w niczym nie ujmuje to całej trylogii, wręcz przeciwnie to co zrobił autor jest całkowicie niesamowite. Przedstawia nam kolejne fakty oraz wydarzenia, prowadzi nas coraz dalej i dalej odkrywając kolejne tajemnice oraz oświetlając kąty, których nie widzimy. Kiedy już uwierzymy w to co nam pokazał, widzimy w tym sens i się tego trzymamy, odkrywa kolejne karty i miesza nam w głowie przez co wracamy do punkty wyjścia. Razem z całą ekipą śledczą musimy się cofnąć, sprawdzić inne drogi i dotrzeć metodą prób i błędów do tego co jest prawdą. * Ostatnia część „Szóste Dziecko” w znacznej części poświęcona jest Ansonowi oraz jego życiu co również nie jest nudne, a poziom manipulacji jest tak wysoki, że nie mogłem przewidzieć żadnego z ważnych wydarzeń. Może udało mi się odgadnąć z jedno mniejszych wydarzeń, ale emocje i tak we mnie buzowały. Każda z książek w tej serii budziła u mnie całą gamę uczuć od tych pozytywnych (raczej rzadko), aż po najgorsze (w znacznym stopniu). Dawno nie czułem takiej nawałnicy uczuć, nie raz gotowałem się wkurzony, czułem lekki strach, obrzydzenie czy miałem ściśnięte gardło. * Na zakończenie zdecydowanie chce polecić te książki miłośnikom kryminałów, ponieważ mogą się mile zaskoczyć. Nie ma chyba nic lepszego niż kryminał, który nas zaskakuje, a zakończenia są nie do odgadnięcia, natomiast sama lektura i rozdziały szepczą do nas o jeszcze jedną stronę więcej.