Każdy sprzedawca w empik.com jest przedsiębiorcą. Wszystkie obowiązki związane z umową sprzedaży ciążą na sprzedawcy.
Masz już ten produkt? Dodaj go do Biblioteki i podziel się jej zawartością ze znajomymi.
Sprawdź jak złożyć zamówienie krok po kroku.
Możesz też zadzwonić pod numer +48 22 462 72 50 nasi konsultanci pomogą Ci złożyć zamówienie.
Są to miniatury o ulotnych zjawiskach w pewnym wielkim orientalnym mieście. Canetti krąży po arabskich i żydowskich dzielnicach miasta, oddycha jego osobliwymi zapachami, obserwuje targujących się sprzedawców na bazarach i sprzedawczynie pachnącego chleba, wsłuchuje się w slumsach w głosy niewidomych, żebrzących czy pozbawionych języka kalek, zdumiewa się na widok twarzy biednych Żydów w mellah, staje się świadkiem najbardziej intymnych sytuacji, spostrzega różnorodne złośliwości, nędzę i prostytucję, a tropi tę jedną tylko tęsknotę – za lepszym życiem.
W tych prozaicznych tekstach o nader powściągliwej subiektywności rygorystyczny obserwator nasłuchuje głosów, które już spoza rzeczywistości umieją objawić rzeczy ostateczne.
ID produktu: | 1089966427 |
Tytuł: | Głosy Marrakeszu |
Seria: | Biblioteka Mnemosyne |
Autor: | Canetti Elias |
Tłumaczenie: | Przybyłowska Maria |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Słowo / obraz terytoria |
Język wydania: | polski |
Język oryginału: | niemiecki |
Liczba stron: | 112 |
Numer wydania: | I |
Data premiery: | 2014-01-16 |
Rok wydania: | 2014 |
Data wydania: | 2014-01-16 |
Forma: | książka |
Okładka: | miękka |
Wymiary produktu [mm]: | 219 x 7 x 140 |
Indeks: | 14354243 |
Podziel się na Facebooku
Właśnie zrecenzowałem Głosy Marrakeszu
Są to miniatury o ulotnych zjawiskach w pewnym wielkim orientalnym mieście. Canetti krąży po arabskich i żydowskich dzielnicach miasta, oddycha jego osobliwymi zapachami, obserwuje targujących się ...Hałas, szum, natrętne jęczenie i brzęczenie, jakie wydaje z siebie miasto o tak skrajnie odmiennej od europejskiej melodii, z całą pewnością może oszołomić i otumanić podczas pierwszego kontaktu. Wrażenie bezładnego hałasu potęgować jeszcze może nieznajomość języków w jakich porozumiewają się mieszkańcy. Jakże jednak jest to hałas fascynujący, hipnotyzujący wręcz. Sprawia, że przybysz z zewnątrz, z zachodniego świata, staje oniemiały i nie potrafi się oderwać, nawet jeśli literalnie nie rozumie nic prócz natrętnie multiplikowanego „Allah”, to podskórnie wyczuwa jakiś intrygujący komunikat, trafiający w nie uświadamiane do tej pory struny. Tak więc mamy przede wszystkim głosy, ale wrażliwość naszego gościa z innego świata atakowana jest także feerią barw i zapachów, osobliwych dlań zwyczajów, rytuałów i zachowań. W krótkich kilkustronicowych esejach oraz w dłuższych nowelowych formach, daje nam Canetti fotograficzny zapis tego fascynującego, czasem groźnego, bo nie zrozumiałego świata. Marrakesz, miasto w Maroku , do którego trafia autor sławetnej „Pustyni Tatarów” wraz z ekipą filmową, w skład której wchodzi jego przyjaciel, obezwładnia go i całkowicie zdaje się pochłaniać jego uwagę. Szwenda się więc po mieście, daje się ponieść jego rytmowi, nie stroni od spotkań z mieszkańcami, nawet tymi najbardziej odrażającymi, próbuje poznać ich poprzez to jak mieszkają, jak wypoczywają, jak pracują (kapitalny obrazek dzielnicy handlowej w rozdziale „Na sukach”), jak komunikują się z sobą i całym światem, zwłaszcza tym z zewnątrz. Narrator „Głosów Marrakeszu” zaczyna swą przygodę z miastem od nieudanej wizyty na targu wielbłądów, wynajmuje przewodników, z którymi komunikuje się szczątkową francuszczyzną albo sam podążą wiedziony instynktem w ciekawe miejsca i zakamarki jakby wywiedzione z baśni Szeherezady (namiastkę tej legendarnej postaci udaje zresztą mu się także poznać). Włóczy się po targu, zachwyca podupadłą żydowską dzielnicą, gdzie udaje mu się poznać kilka osobliwych, momentalnie szalenie irytujących osobników, uczestniczy w gromadnym wysłuchiwaniu opowieści, mimo iż, jako się rzekło, nie rozumie z nich absolutnie niczego. Jak rasowy człowiek słowa, daje się jednak uwieść, czemu towarzyszy także niejakie poczucie zazdrości, o tę niczym nie skrępowaną, bluźnierczą niemal w swej zwyczajności wspólnotę opowiadających i słuchających na ulicy, na placu, pod gołym niebem, w pyle i kurzu, wśród wrzasków profanów i ryku zwierzyny. Prócz wielbłądów mamy niepokojący obrazek z zabiedzonym osłem w roli głównej (a dokładniej z żądzą osła) i marabutem, który nie do końca jest tym, czym się być wydaje (niczym sowy z pamiętnego serialu Davida Lyncha).
Nie trzeba wiedzieć kim jest Elias Canetti (choć błąd ten należałoby koniecznie nadrobić), by cieszyć się tą lekturą. Zwłaszcza w ten wakacyjny duszy czas AD 2015, gdzie temperatury oscylują w okolicach 40 stopni i grozi nam 20 stopień zasilania. To sprzyja tego typu lekturom, dobrze jednak, by znaleźć jakiś cichy, zacieniony kąt, jak w cytacie powyżej i poświęcić tej stosunkowo niewielkiej objętościowo książce trochę więcej niż uwagi, niż zwykliśmy poświęcać tak zwanej wakacyjnej lekturze. Canetti przenosi na czytelnika wrażenia jakich doświadczył w tym osobliwym mieście, daje nam zmysłowy i emocjonalny odlot z przysłowiowej najwyższej półki. Rzecz to wybitna, z jednej strony szkicowa i lapidarna, z drugiej zaskakująca swoim totalnym rozmachem i niepokojącą głębią egzystencjalnej refleksji.