Avé (CD)

"Resurrection" to ostatni krążek grupy Venom, na którym pojawił się Mantas. Niedługo później gitarzysta opuścił macierzystą formację i zajął się karierą solową. Niezbyt udaną, a chwilami niezbyt chwalebną - robienie za maskotkę na koncertach Scootera ukazało Mantasa w zupełnie nowym świetle: z dawnego buntownika pozostała jedynie ksywka. Projekt M-pire of Evil również trudno traktować na poważnie, skoro na koncertach zespół wykonywał głównie kawałki Venom. I pewnie nic by się nie zmieniło, gdyby nie nagła propozycja ze strony Nuclear Blast. Szansa ponownego przypomnienia się szerszej publice podziałało niczym płachta na byka - Mantas dokooptował do składu dwóch byłych muzyków grupy Venom - wokalistę Tony'ego "Demolition Man" Dolana oraz perkusistę Abaddona. Nowo powstały twór został ochrzczony mianem Venom Incorporated (w skrócie Venom Inc.) i wszedł do studia zarejestrować debiutancki materiał. Co znajdziemy na "Avé"? Cóż, Venom Inc. mocno przypomina ten mało chwalebny okres w dziejach grupy Venom, czyli lata 90-te i krążki pokroju "Temples of Ice" i "The Waste Lands". Czyli płyty, z których ciężko jest tak naprawdę skojarzyć choć jeden utwór. Mantas i spółka niby stawiają na klasyczny heavy metal, słychać tu odniesienia zarówno do Venom, jak i choćby Motorhead, ale kompozycje momentalnie ulatują z pamięci. Większość utworów jest bliźniaczo podobna, a jedynym odstępstwem pozostałe kawałek "Dein Fleisch" - najbardziej nowoczesny i przypominający nieco Rammstein (lub solowy krążek Mantasa z 2004 roku pt. "Zero Tolerance"). Całkiem przyzwoicie prezentuje się Demolition Man za mikrofonem, ale pech tego wokalisty polega na tym, że wypada wyjątkowo blado na tle Cronosa. No i Abaddon - czarna owca grupy Venom i najgorszy perkusista w dziejach tego zespołu. Talentu nie miał nigdy za grosz, więc trudno oczekiwać jakichkolwiek fajerwerków z jego strony. Czy zespół mógł wydać ten materiał pod szyldem M-pire of Evil? Teoretycznie tak, ale magia nazwy Venom działa zdecydowanie skuteczniej, zwłaszcza pod względem czysto marketingowym. Venom Inc. ochoczo koncertuje i standardowo gra kawałki Venom. Mantas i spółka mają zajęcie i do portfela zawsze wpadnie parę dodatkowych funtów. Szkopuł w tym, że cały czas istnieje prawdziwy Venom z Cronosem na wokalu, który prezentuje się zgoła lepiej. Na dodatek pod koniec 2017 roku powróci z nową EP-ką, więc wystarczy uzbroić się w cierpliwość i poczekać na chłopaków, zamiast tracić czas na Mantasa, który wyczuł łatwy i szybki zarobek. Zresztą, Mantas po współprace ze Scooterem pewnie nadal czeka na telefon od Lady Gagi czy Justina Biebera.

a dla mnie jak najbardziej ok, szkoda, że nie darł się Cronos, uszami wyobrazni to słyszę....