Każdy sprzedawca w empik.com jest przedsiębiorcą. Wszystkie obowiązki związane z umową sprzedaży ciążą na sprzedawcy.
Masz już ten produkt? Dodaj go do Biblioteki i podziel się jej zawartością ze znajomymi.
Sprawdź jak złożyć zamówienie krok po kroku.
Możesz też zadzwonić pod numer +48 22 462 72 50 nasi konsultanci pomogą Ci złożyć zamówienie.
Wysmakowany album, w którym kartografia łączy się z literaturą, by zabrać czytelnika w niezwykłą podróż po pięćdziesięciu tajemniczych lądach.
Portretując pięćdziesiąt odległych wysp rozsianych na pięciu oceanach, Judith Schalansky udowadnia, że atlas geograficzny to najbardziej poetycka z książek.
Z pracowicie zebranych relacji historycznych i danych naukowych wysnuwa intrygujące literackie miniatury. Zestawiając je z subtelnymi, całostronicowymi mapami tworzy całość o wielkiej mocy oddziaływania na wyobraźnię, która zachwyci wszystkich miłośników wyimaginowanych podróży.
Pierwsza nagroda w konkursie „Najpiękniejsze Książki Roku 2009....
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
ID produktu: | 1083404590 |
Tytuł: | Atlas wysp odległych. Pięćdziesiąt wysp, na których nigdy nie byłam i nigdy nie będę |
Autor: | Schalansky Judith |
Tłumaczenie: | Ososiński Tomasz |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Dwie Siostry |
Język wydania: | polski |
Język oryginału: | niemiecki |
Liczba stron: | 144 |
Numer wydania: | I |
Data premiery: | 2014-02-10 |
Rok wydania: | 2014 |
Data wydania: | 2014-02-10 |
Forma: | książka |
Okładka: | twarda |
Wymiary produktu [mm]: | 265 x 15 x 190 |
Indeks: | 13792534 |
Podziel się na Facebooku
Właśnie zrecenzowałem Atlas wysp odległych. Pięćdziesiąt wysp, na których nigdy nie byłam i nigdy nie będę
Wysmakowany album, w którym kartografia łączy się z literaturą, by zabrać czytelnika w niezwykłą podróż po pięćdziesięciu tajemniczych lądach. Portretując pięćdziesiąt odległych wysp rozsianych na ...-Wiesz, chyba zostanę tym podróżnikiem. Kupimy ten dom w lesie, który tak bardzo nam się podoba. Ja będę podróżował i pisał książki, a Ty będzie nadal tłumaczyć.
- Dobra. Ale najpierw umyj podłogę w kuchni.
Korzystam z okazji i siadam na fotelu. Biorę do ręki książkę, którą czytał mąż i po kilku chwilach przepadam. Po prostu znikam wśród wód oceanów. Czuję wodę pod stopami. Staram się być cicho i nasłuchuję. Boję się otworzyć oczy. Wyłapuję znajome dźwięki, głosy. Nagle czuje chłód, jest chyba -50 stopni, a ja jadę w jakimś zaprzęgu przed siebie. Powoli otwieram oczy i widzę, że jestem dość dobrze zaopatrzona w niedźwiedzie mięso. Całe szczęście, że zadbałam o dobre jedzonko, bo inaczej mogłabym zginąć wśród tych lodowych gór, które mnie otaczają. Nie wiem gdzie jestem i dokąd zmierzam. Wszędzie jest biało, nie ma nigdzie kwiatów, nie widzę żadnych zwierząt. Nic. Biała karta. Wyspa Rudolfa.
Przenoszę się na wybrzeża oceanu atlantyckiego i zmierzam dalej. Pewnie z podniesioną głową odkrywam lądy, które same mnie do siebie przyciągają, jakby skrywały w sobie jakąś tajemnicę. Może po to tu jestem, żeby je odkrywać? Nagle czuję na nosie lekkie łaskotanie. O! coś spadło z nieba. Nie jest to deszcz, ani śnieg. Podnoszę oczy ku niebu i wszędzie widzę popiół. No tak, w końcu otaczają mnie 44 rdzawe kratery. Jak tu brzydko pachnie. Ku mojemu zdziwieniu nikt tu nie mieszka na stałe. Kable, kolory z wystrzelonych bomb, pociski, rozświetlone niebo. To tutaj zaczyna się wojna o niebo. Wyspa Wniebowstąpienia.
Uciekam stad szybko. Byle jak najdalej. Biegnę przed siebie, a popiół całkowicie zasłania mi świat. Potykam się i wpadam do oceanu. Płynę jak szalona, by po morderczej walce usiąść na lądzie. Wątpię, czy mogę ten ląd nazwać stałym. Może za chwilę zniknie zalany przez wody? Może nawet nie istnieje na żadnej mapie? Może w ogóle go nie ma? Ale ja jestem. Siedzę i łapczywie łapię powietrze. Rozglądam się dookoła, ale nie mogę niczego dojrzeć. Jest tu ciemno, wszystko okryte mrokiem. Skraj skrajów. Zimno i mglisto. To tutaj znajduje się koniec świata. Na pewno. Wiem to. Wyspa Thule.
A myślałam, że w końcu trafie do fantastycznego i romantycznego miejsca. A słysze jedynie jakieś dziwne ujadanie. Nie są to psy, ani ryby, ani koty. Otwieram oczy, po raz kolejny tego dnia, i widzę setki czarno-białych pingwinów. Jejku, nigdy nie widziała tulu pingwinów na raz. Podchodzę do nich, lekko dotykam, a potem siadam wśród traw i obserwuję, jak składają swojej jaja w gęstwinie. Podziwiam ich wygląd, uśmiecham się, by za chwilę podskoczyć niczym szaleniec. Coś chciało mnie ugryźć w palec. O nie! To szczur! Muszę uciekać.Nie chcę tu zostawać. Żegnajcie pingwiny i do zobaczenia za rok. Wyspa Św. Pawła.
Przez wyspę Amsterdam jedynie przechodzę. Ale szybko z niej zmykam, gdyż mężczyźni tu mieszkający jakoś dziwnie się na mnie patrzą. W końcu zawitałam na ląd, w którym żyją jedynie sami mężczyźni Nie mam ochoty ich poznać, nawet w imię nauki.
Za chwilę przenoszę się na wyspę maleńką, maluteńką niczym dywanik łazienkowy. To tutaj przebywali niewolnicy, którzy uciekli z francuskich statków. Są wolni, jednak ich wolność jest ograniczona do kilometra kwadratowego. Niewolnicy chęci przetrwania. Teraz patrzę na wygaszone ognisko i myślę, że wcale nie chcę takiej wolności i samotności. Wyspa Tromelin
Wciąż pod stopami czuje wodę… Ale to nie są wody oceanu
Mąż przewrócił wiadro z wodą.
Sylwia Kasperczuk, empik Lublin